środa, 15 lutego 2017

Od Mary C.D. Cole'a

-Niech będzie. Ale i tak musisz mi powiedzieć czy byłeś u pielęgniarki - popatrzyłam na niego spod oka i zajęłam się lekcją.
***
Około 15, gdy upewniliśmy się o 4 wolne godziny, Cole zabrał kluczyki od samochodu i zaprowadził mnie do swojego Jeep'a. Wsiadłam i zamknęłam drzwi. Chłopak przekręcił kluczyk w stacyjce a z radia popłynęła muzyka. Dokładniej to Maroon 5 - Don't wanna know. Droga przeminęła dość szybko. Cole zajechał pod PizzeHut. Powoli wysiadłam i zabrałam swoją torebkę. Wybraliśmy stolik najbardziej oddalony od reszty i czekaliśmy na kelnera.
-Byłeś u tej pielęgniarki Cole? To ważne - powiedziałam.
Chłopak powoli pokiwał głową, ale nawet to mi nie wystarczyło. Z roztargnienia wyrwał mnie kelner oczekujący na zamówienie.
-To ja poproszę małą Margaritte, oraz Sprite'a - wybrałam.
-A ja wezmę średnią pizzę z salami i Colę - przy słowie "cola" omal się nie zaśmiał, a ja szybko pojęłam o co chodzi.
Kelner odszedł i znów zapanowała niezręczna cisza. Nie chciałam jej przerywać, ale miałam tyle pytań do niego skierowanych... Przecież przez jego akademickie życie przetaczało się już wiele dziewcząt. Ale nadal był moim chłopakiem, więc może nie powinnam mieć jakiś podejrzeń? Sama już nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Chyba najlepiej by było zacząć życie od nowa, nie mieć Haru tak od razu. Matka i siostry by żyły. A ja wiedziałabym jakich błędów już nie popełniać. Theresa Fray, moja oddana trenerka skoków, zawsze mawiała że mamy wiele żyć. Że dusza jest nieśmiertelna. Ja sama jestem ateistką wychowywaną przez protestantów.
-Mam wiele pytań Cole... Ale ich nie zadam. Bo nie mam odwagi - cicho oświadczyłam.
Chłopak nadal milczał. Może on nie bal się zadać mi jakiś durnych pytań? Na pewno chciał coś wiedzieć. Okej... Nie ma sprawy. Czas pozadawać sobie pytania i odpowiadać. Bo to chyba na tym polega co nie? W końcu jest 14 luty. Święto zakochanych. I wiele rzeczy może się jeszcze wydarzyć.

Cole? Hehe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz