wtorek, 7 lutego 2017

Od Shane'a CD Allijay

Bujaliśmy się do rytmu płynącej z głośników piosenki, zagłuszanej lekko przez krople wody uderzające w szary bruk. Nie zwracaliśmy uwagi na to, że jesteśmy cali mokrzy. Właściwie to nic nas w tej chwili nie obchodziło, jakbyśmy byli wtedy w zupełnie innym, własnym świecie. Allijay zarzuciła mi ręce na szyję i przytuliła się do mojego torsu. Ja oparłem brodę o jej głowę, głaszcząc delikatnie włosy dziewczyny. Jedna z moich dłoni spoczywała na talii nastolatki. Westchnąłem cicho, pozwalając powiekom powoli opaść, bym mógł całkowicie skupić się na tym momencie. Wdychałem zapach świeżego powietrza, deszczu, trawy. Mrok wokół zaczął się jeszcze bardziej pogłębiać, a rysy otaczających nas budynków powoli znikały we mgle. Zostaliśmy sami, wraz z ulewą i muzyką.
-Allijay? -zapytałem szeptem. Przez chwilę nawet myślałem, że dziewczyna mnie nie usłyszy, ponieważ szum skutecznie zagłuszał wszystkie inne dźwięki. Ale jednak usłyszała.
-Tak? -zapytała równie cicho, po czym podniosła wzrok, spoglądając mi w oczy. 
Pochyliłem się nad nią, również zatapiając się w szarości jej tęczówek. Przemknęła je nieco, chcąc uniknąć skapujących kropli wody z moich włosów. Oparłem głowę o czoło dziewczyny i uśmiechnąłem się delikatnie. 
-Dziękuję -powiedziałem niemal niesłyszalnie, ale to słowo można było odczytać z ruchu moich warg. 
-Za co? -zdziwiła się Allijay, ale mimo wszystko odwzajemniła uśmiech. 
-Że jesteś. Trochę bym się nudził bez ciebie... -stwierdziłem, odwracając na chwilę wzrok gdzieś w bok, by już po chwili znów powrócić do oczu dziewczyny. 
Zaśmiała się cicho, słysząc moją wypowiedź. Ale była szczera, tego jestem pewien. Allijay była jedyną bliską mi osobą w tej szkole. I pewnie tak pozostanie. Nie wiem, czy z wzajemnością, ale jej obecność mi wystarczała. Cieszyłem się, że chce spędzać ze mną czas. 
Następne kilka chwil nie mówiliśmy nic. Czasem lepiej milczeć i rozkoszować się panującą ciszą, towarzystwem, zapachem, otoczeniem. 
Sięgnąłem rękami do dłoni szarookiej, a następnie zdjąłem je z mojego karku. 
-Jak twoje ręce? -zapytałem rzucając brunetce w międzyczasie zatroskane spojrzenie.
Bandaże miała przemoczone, a w kilku miejscach nawet zdążyły przesiąknąć krwią. 
-A co z nimi ma być? -Allijay ponownie się zaśmiała. 
No tak, moje pytanie rzeczywiście było trochę nielogiczne. 
-Boli? -sprostowałem, jednocześnie uważnie oglądając dłonie szarookiej. Starałem się oczywiście robić to delikatnie, by jej nie urazić. 
-Na pewno mniej niż rano -odparła, również przenosząc wzrok na swoje nadgarstki. 
-To dobrze -mruknąłem cicho. -Lepiej wróćmy już do budynku... -stwierdziłem. -Robi się zimno. 
Dziewczyna przytaknęła, po czym razem ze mną skierowała się w stronę akademika. Dla pewności podałem jej ramię, by tym razem się nie przewróciła. 
-Nie jest ci zimno? -zapytałem, lustrując Allijay wzrokiem. 
Nie ma się co dziwić, była zima, a my całkowicie przemoczeni. 
-Nie... -odparła cicho. 
-Nie chcę, żebyś się przeziębiła. Masz -po tych słowach zdjąłem z siebie kurtkę i zarzuciłem na ramiona brunetki. 
-Dzięki, Shane, ale naprawdę nie musiałeś. Jeszcze tobie będzie zimno -zerknęła na mnie kątem oka. 
-Mną się nie martw -zapewniłem, otwierając drzwi wejściowe przed Allijay. 
Już chwilę później znajdowliśmy się w pokoju numer 24. Ja siedziałem na fotelu, a właścicielka owego mieszkania naprzeciw mnie, na łóżku. Od razu zaczęła być adorowana przez kota, który ocierał się o nią łbem i mruczał prosząc o pieszczoty. Dziewczyna zabrała się za dopieszczanie swojego pupila, głaszcząc go, drapiąc za uszami. 
-Może powinnaś się przebrać? -zaproponowałem, widząc, że spodnie szarookiej miały ciemną barwę od deszczu, co wyraźnie wskazywało na to, że są przemoczone. 
-Przecież miałam kurtkę -brunetka posłała mi przelotny uśmiech i krótkie spojrzenie. 
-Spodnie masz całe mokre. Jeszcze się rozchorujesz, a tego nie chcemy... Marsz się przebierać! -rozkazałem, po czym zaśmiałem się sam z siebie. 
-Eh... No dobrze, panie kapitanie... -westchnęła teartalnie Allijay, ale mimo wszystko skierowała się do szafy, z której wyjęła suche ubrania. 
-O kota się nie martw. Ja się nim zajmę -oznajmiłem dziewczynie stojącej już w drzwiach łazienki. 
Zamknęła je, a ja wziąłem sobie futrzaka na kolana. Lekko zdezorientowana kicia spojrzała na mnie, ale gdy zacząłem ją delikatnie głaskać uspokoiła się. 
-Allijay, jak się już przebierzesz, to przynieś świeże bandaże! -krzyknąłem do przebierającej się właśnie brunetki. 
Po niedługim czasie wyszła z pomieszczenia w suchych ubraniach, z apteczką w ręce. Kot już dawno zasnął na skraju łóżka, więc dziewczyna mogła bez problemu usiąść naprzeciw mnie. Obok położyła pudełeczko z opatrunkami i innymi rzeczami potrzebnymi w razie drobnej kontuzji. Powoli zaczęła odwijać mokry bandaż, a gdy skończyła rzuciła go wprost do kosza znajdującego się w rogu pomieszczenia. Wyjęła nowy, świeży. 
-Mogę ci pomóc? -zapytałem, sięgając po biały materiał. 
Dziewczyna skinęła głową. Przesiadłem się z fotela i zająłem miejsce obok. Podała mi nadgarstki, które, ze szczególną ostrożnością oraz skupieniem, by przypadkiem jej bardziej nie zranić, owijałem opatrunkiem. Starałem się robić to bardzo delikatnie, a jednocześnie dokładnie. Niedługo potem rany były już dobrze zabandażowane. Chwyciłem drobne dłonie Allijay w swoje, gładząc je dodatkowo kciukami. Podniosłem wzrok na jej oczy. Uczyniła to samo. 
-Następnym razem, proszę, uważaj na siebie -powiedziałem nie kryjąc w głosie troski i prośby. -Chyba, że będę musiał chodzić za tobą krok w krok i cię pilnować... -dodałem z chytrym uśmieszekiem. 
Allijay? XD Pisane o drugiej w nocy. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz