poniedziałek, 13 lutego 2017

Od Andy'ego cd. Xianmei

- Ares! Chodź tu! - Zawołałem, a pies w ciągu kilku sekund, znalazł się przy mojej nodze.
Spojrzałem na dziewczynę, która z wielką irytacją wymalowaną na twarzy, trzymała swojego psa na rękach.
- Wiesz, chciałem być tylko miły i pomóc. - Wzruszyłem ramionami.
- Nie potrzebuję pomocy - mruknęła i udała się w stronę akademika.
Wywróciłem oczami i postanowiłem kontynuować to, co chciałem zacząć wcześniej, czyli spacer z Aresem.
Udaliśmy się w stronę drogi prowadzącej do lasu. Gdy tylko pies dostał ode mnie wolną rękę, wybiegł daleko do przodu i po chwili wrócił z wielkim patykiem. Schyliłem się, żeby go podnieść i rzuciłem, na tyle ile byłem w stanie, daleko przed siebie. Większość naszych spacerów tak wyglądała, bo gdy Ares się wyszaleje, jest wtedy zmęczony i jednocześnie dużo spokojniejszy. Wyjąłem z kieszeni paczkę Marlboro i wziąłem jednego papierosa. Włożyłem go do ust i po kolejnym rzuceniu patyka dla psa, zapaliłem go. Zaciągnąłem się mocno dymem i czułem jak kłębi się on w moich płucach. Czy mógłbym przestać palić? Wątpię. Nie mam problemu z odstawieniem papierosów na dzień lub dwa, jednak na dłuższą metę nie dałbym sobie rady. Aktualnie mi to nie przeszkadza i nie mam w planach rzucić, aczkolwiek mój głos na tym cierpi, a z faktu na mój zawód nie powinienem do tego dopuszczać.
Wziąłem kolejny głęboki wdech i powoli wypuściłem dym, obserwując jak rozchodzi się w powietrzu.
Przeszliśmy jeszcze spory kawałek drogi, jednak nadchodzące chmury pokrzyżowały nam plany. Mam nadzieję, że nie będzie padał deszcz, nienawidzę śniegu, aczkolwiek przy tak niskiej temperaturze jest lepszą opcją.
Zawołałem psa i już po chwili kierowaliśmy się w stronę Morgan University. Ares szedł pilnie przy mojej nodze, a ja wyjąłem z kieszeni słuchawki i podłączyłem je do telefonu. Pierwsza rozbrzmiała piosenka Alkaline Trio - Stupid Kid i odruchowo zacząłem nucić ją sobie pod nosem. Tak, w rytm muzyki, szybko pokonaliśmy drogę, dzieląca nas od akademika. Ares odrobinę mnie wyprzedził, jednak wiedział, że w okolicy budynków musi trzymać się bliżej.
Gdy byliśmy już przy akademiku usłyszałem jedną, z moich ostatnio ulubionych piosenek, a konkretnie Green Day - 21 Guns. Nawet nie wiedziałem, kiedy zacząłem śpiewać, a zorientowałem się, że to nie tylko nucenie, a już głośne śpiewanie gdy jedna z słuchawek wypadła z mojego ucha.


No cóż, zdarza się. Mam nadzieję, że chociaż nikt mnie nie słyszał. 
*   *  *
Wyjąłem z szuflady wielki, czarny zeszyt i przekartkowałem go mniej-więcej do połowy. Cały zapełniony jest moimi bazgrołami, które niektórzy mogą nazwać wierszami. Nigdy nie byłem co do nich przekonany, jednak to na ich podstawie powstała większość naszych piosenek. 
Teraz otworzyłem stronę na której widniała nowa piosenka, co prawda wciąż niedopracowana. Miałem nadzieję, że te zajęcia muzyczne pomogą mi ją dokończyć. To nie ja ją napisałem, ale mój przyjaciel. Po śmierci jego dziewczyny postanowił napisać piosenkę, bo muzyka była jedyną rzeczą jaka trzymała go przy życiu. Zanim jeszcze ją dokończył, powiedział mi, że mam ją zaśpiewać, żeby ktoś jeszcze ją usłyszał. Miała być smutna, jednak nie do przesady, dostałem konkretne wytyczne. 
Dokończył ją tej samej nocy, której po prostu wyszedł z domu i już nigdy nie wrócił.
Dawałem radę śpiewać fragmenty, w których pisał o Elizabeth, jednak w momencie, gdy padają słowa skierowane do mnie "I'll miss you my friend" czasem nie potrafię nawet wydobyć z siebie słowa. 
Andy, ogarnij się. Twój przyjaciel napisał coś świetnego, a teraz musisz zrobić to co chciał i zaśpiewać.
Przebrałem się w to  i biorąc zeszyt pod rękę wyszedłem z pokoju. Udałem się prosto w stronę sekretariatu, który miałem nadzieję, że będzie otwarty. Zapukałem kilka razy i wszedłem do środka. Pani Ruby siedziała przy biurku, jednak nie była sama. Po drugiej stronie siedziała dziewczyna, którą spotkałem jakiś czas temu. Xianmei? Chyba tak.
- Ym.. przeszkadzam? - spytałem chcąc wyjść.
- Nie, w porządku - odpowiedziała z uśmiechem pani Ruby - Coś się stało?
- Chciałem tylko zapytać o zajęcia muzyczne.
- Oh, oczywiście - powiedziała przeszukując papiery leżące na jej biurku - Są dzisiaj o godzinie 19, czyli masz jeszcze całe trzy godziny. Xianmei, może ty też miałabyś ochotę pójść na takie zajęcia? - zwróciła się do dziewczyny.


Xianmei?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz