niedziela, 12 lutego 2017

Od Theo cd. Pain

Siedziałem właśnie w swoim pokoju i wpatrując się w sufit zastanawiałem się, jak ich pozornie idealny związek mógł się zakończyć. Co prawda, wiedziałem o tym. Luke powiedział mi wcześniej, jednak on naprawdę nie chciał w żaden sposób jej zranić. Mówienie, że zrobił to dla jej dobra jest idiotyczne, ale jednocześnie prawdziwe. Nie zerwał z nią dlatego, że przestał ją kochać, po prostu nie chciał jej krzywdzić, a wiedział, że ciągle to robi. Oboje byli mi dość bliscy i nie chciałem, żeby któreś z nich cierpiało, tym bardziej, że teraz cierpieli oboje. 
Wziąłem głęboki wdech i podniosłem się z łóżka. Athena kręciła się przez dłuższą chwilę koło moich nóg, aż po chwili wskoczyła mi na kolana. 
- Niestety, ale muszę cię na trochę zostawić - mruknąłem cicho i odstawiłem ją na łóżko.
Wstałem i szybko naciągnąłem na siebie buty oraz kurtkę i wyszedłem z pokoju. Kompletnie nie wiedziałem co teraz robić, jak to wszystko będzie dalej wyglądać. W sumie, to ich sprawa i nie powinienem się w to mieszać, ale.. chyba nie potrafię. 
Zbiegłem szybko po schodach i udałem się w stronę stajni. Gdy tylko wszedłem do środka większość koni wychyliła głowy, jednak już po chwili wróciły do swoich codziennych spraw. Podszedłem do boksu Nemesis, która właśnie przeżuwała świeżą słomę. 
- Cześć piękna, może ty mi jakoś pomożesz? - Spytałem głaszcząc ją po głowie.
Klacz jedynie parsknęła i odwróciła się do mnie tyłem. Nemesis zawsze taka pomocna.
Wziąłem głęboki wdech i już miałem wychodzić, gdy usłyszałem, że kilka boksów dalej ktoś czyści konia. Od razu rozpoznałem Another i domyśliłem się, że właśnie tam jest Pain. Podszedłem bliżej i okazało się, że się nie myliłem. 
Co mam powiedzieć? Przecież nie zapytam jej, jak się czuje, albo nie powiem, że będzie dobrze. To tylko bardziej ją zdołuje, na pewno w żaden sposób jej tak nie pomogę. 
- Hej - odezwałem się.
 Super Theo, ale się postarałeś. 
Raczej nie byłem dobry w pocieszaniu kogoś, chociaż.. w sumie nie wiem. Zawsze to siostra wspierała mnie, gdy mama co chwila wracała do szpitala. Pamiętam, że nie lubiłem, gdy mówiła, że będzie dobrze, bo wiedziałem, że nie może mi tego obiecać. Zazwyczaj po prostu podchodziła do mnie i przytulała.
- Cześć - odpowiedziała, przez chwilę na mnie spoglądając.
Jej oczy, zawsze wesołe, teraz były spuchnięte od łez. Nie wiedziałem, co mogę dalej powiedzieć, żeby było to.. odpowiednie? Dziewczyna zabrała zgrzebła i wyszła z boksu. Wyminęła mnie i szybkim krokiem udała się do siodlarni.
Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem za nią. 
- Pain.. - odezwałem się, gdy wszedłem do środka - Wiem co się stało. 
Dziewczyna odwróciła się w moją stronę i przygryzła wargę, chcąc pohamować napływające do jej oczu łzy. Podszedłem bliżej niej, delikatnie ją obejmując.


Pain?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz