- Mira.. zależy mi na tobie, bardzo mi na tobie zależy, ale.. - zawahał się, próbując dobrze dobrać słowa - .. potrzebuję chyba jeszcze trochę czasu.
- Rozumiem - szepnęłam, spodziewałam się, że będzie tego potrzebował więc nie opierałam się
- Poczekasz na mnie? - zaśmiał się cicho, a zarazem uroczo
Posłałam mu uśmiech i złożyłam krótki i delikatny pocałunek na jego ustach.
- Czy to oznacza tak - zapytał z nadzieją
- Oczywiście że tak, poczekam tyle ile będziesz tego potrzebował nawet gdyby to miało być 5 lat. - szepnęłam, patrząc mu prosto w jego piękne błękitne oczy
Dawno tak się nie czułam. Luke uszczęśliwiał mnie bardziej niż cokolwiek i ktokolwiek na świecie. Był zupełnie inny niż Bastian: opiekuńczy i kochający, a nie władczy i agresywny. Wiedziałam, że jest kimś o kogo warto walczyć i na kogo warto czekać. Życie już nie raz dawało mi w dupę, ale tym razem wszystko wydawało się być idealne. Nie przejmowałabym się niczym, ale w głowie cały czas zostały mi słowa i łzy spływające po policzkach Bastiana.
- Miruś coś się stało? - zapytał Luke
- Haha nie pozwalaj sobie na tak wiele. - zaśmiałam się do chłopaka
- No dobrze panno Evans. Tak lepiej? - chłopak posłał mi zawadiacki uśmiech
- Nie e... no to już wolę Miruś. - zarumieniłam się
- No dobrze buraczku to o co chodzi? - zaśmiał się patrząc na moje wypieki, a ja uderzyłam go w ramię
- Wiesz...... mimo, że Bastian tak mnie skrzywdził trochę mi go szkoda....
- Co? Chyba sobie żartujesz?! - Luke wydawał się być bardzo zszokowany

- Dobra już czas oficjalnie o nim zapomnieć. - powiedział mi do ucha i pocałował delikatnie
Nie zorientowałam się nawet kiedy usnęliśmy.
Kiedy ocknęłam się długo nie mogłam do siebie dojść, Luke
jeszcze słodko spał więc przez kilka minut wpatrywałam się w niego jak w lusterko. Nie mogłam uwierzyć w to wszystko co się w ogóle wydarzyło. "Luke'owi na mnie zależy!" skakałam w myślach z radości i szczęścia. To była najlepsza rzecz jaka mogła się teraz wydarzyć. Podniosłam się delikatnie aby nie obudzić chłopaka, ale po drodze całując go w usta. Ten lekko uniósł się do

- MIRA!? Czy ciebie Bóg opuścił?! Martwiłam się...... - zaczęła na mnie krzyczeć
- Nie, przepraszam, ale byłam zajęta.. - zaśmiałam się przy tym uroczo, żeby przestała krzyczeć
- Mam dwie wieści. Dobrą i złą. Od czego zacząć? - wydukała
- No oczywiści, że od dobrej. - nie zawahałam się
- Do Bastiana wszystko dotarło i ci odpuścił na dobre. Jest już w domu i kiedy zobaczył, że jesteś szczęśliwa z Luke'iem zrozumiał, że źle postąpił etc.
- No tyle to wiem geniuszu, a ta zła? - zaczęłam śmiać się z przyjaciółki
- Widzisz tutaj jest już gorzej.... - zająkała się
- No mów w tej chwili! - ryknęłam
- Ojciec wysyła go na twój uniwersytet w przyszłym tygodniu.... - kiedy to usłyszałam zaniemówiłam, wszystko wydawało się być cudownie, a teraz miałam wrażenie że cała ta historia zatacza koło...
Luke? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz