piątek, 24 lutego 2017

Od Ever Cd Luke

Po obiedzie wróciłam do swojego pokoju. Szczerze nie mogłam doczekać się już ogniska, będę mogła lepiej wszystkich poznać i rozerwać się nieco. Kto by pomyślał, że już pierwszego dnia nawiążę tyle znajomości.
Do godziny spotkania przed altaną miałam jeszcze trochę czasu. Musiałam znaleźć sobie coś porządnego do ubrania, ogarnąć się trochę, zdecydować się na którąś gitarę...
Ejj, stop. To tylko ognisko z nowymi znajomymi. Przesadzasz.
No i miałam jeszcze sporo czasu, bo aż 3 godziny.
Wyciągnęłam jedną z gitar z pokrowca, konkretniej akustyk naturalnego koloru. Pamiętam jak dziś dzień, w którym ją kupiłam. Moja pierwsza poważniejsza gitara.
Już po chwili z instrumentu wydobyłam pierwsze dźwięki. Delikatna, melodyjna melodia wypełniła cały pokój, a moje palce zwinnie przesuwały się po gryfie. Muzyka była całym moim życiem, ale przez naukę i jeździectwo coraz częściej nie miałam na to czasu.
Tak mocno dałam ponieść się temu zajęciu, że całkowicie straciłam poczucie czasu. Gdy w końcu się ocknęłam dochodziło wpół do szóstej.
Odłożyłam gitarę, zrzuciłam ubrania i popędziłam pod prysznic. Dokładnie wyszorowałam włosy, następnie owinięta ręcznikami poczłapałam z powrotem do pokoju.
Otworzyłam szafę na oścież i zastanowiłam się przez chwilę. W końcu zdecydowałam się na czarne rurki z wysokim stanem, czarną obcisłą bluzkę oraz długą, szeroką bluzę w tym samym kolorze. Na nogi wciągnęłam trapery na obcasie. Odwinęłam włosy z ręcznika i ułożyłam je za pomocą suszarki. Na sam koniec zrobiłam jeszcze lekki makijaż.
Usiadłam na łóżku i spojrzałam na moje gitary. niedawno kupiony elektryk, stary jak świat klasyk, ulubiony elektro-akustyk oraz delikatny, naturalny akustyk.
Postanowiłam, że tym razem postawię na mój ulubiony instrument. Ułożyłam sprzęt do pokrowca i starannie go zapięłam, następnie przewiesiłam o sobie przez ramię.
Już zamierzałam wychodzić, gdy nagle przypomniałam sobie o znajdującej się w walizce butelce wódki.
Nie, jeszcze wylecę, albo inni będą mieli przeze mnie kłopoty. Zawsze możemy gdzieś później iść...

Opuściłam swoje lokum zamykając drzwi na klucz. Akurat w tym momencie na drugim końcu korytarza wyłonił się Luke, również niosący gitarę.
Gdy tylko mnie zauważył uśmiechnęłam się przyjacielsko i pomachałam mu.
- Witam ponownie - wyszczerzyłam się, gdy podszedł bliżej.
- Hej - odwzajemnił gest.
Po chwili dołączyła do nas również Mirana. Z tego co zauważyłam coś łączyło ją z blondynem, mimo wszystko starali się nie pokazywać tego wprost.
Przede mną i tak nic się nie ukryje...
Zbiegliśmy po schodach na korytarz po czym wyszliśmy na chłodne, jednak już znacznie cieplejsze powietrze. Zima powoli odchodziła ustępując miejsca wiośnie.
Skierowaliśmy się wprost do altany znajdującej się w minimalnych rozmiarów parku, którego wcześniej tutaj nie zauważyłam.
Pewnie dlatego, że byłam zbyt pochłonięta nie zgubieniem się.
Ognisko było już rozpalone, iskry unoszące się nad nim wesoło wiły się ku górze, by po chwili zgasnąć i opaść niezauważalnie na wyziębioną ziemię.
Wokół zgromadzonych rozpoznałam Selenę, z którą już na samym początku złapałam dobry kontakt. Mimo, że znałyśmy się zaledwie dzień, bardzo ją polubiłam i czułam, że mogłyśmy się w niedalekiej przyszłości zaprzyjaźnić.
Oprócz niej zauważyłam również Nialla strojącego swoją gitarę oraz wpatrującego się w jęzory ognia Theo.
- Hej! - krzyknęłam z szerokim uśmiechem na ustach i zajęłam miejsce na jednym z pieńków drewna. Obok mnie usiedli Luke i Mirana.
- Hej, Miruna...
Nagle wszyscy buchnęli śmiechem. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co powiedziałam i również zaczęłam się śmiać.
- Przepraszam... miało być Mirana... - zaczął się mój atak histerycznego śmiechu. Zgięłam się w pół, śmiejąc się do rozpuku łez. Przez to przejęzyczenie zapomniałam czego w ogóle od niej chciałam.

Luke?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz