niedziela, 19 lutego 2017

Od Allijay CD Shane'a

Kontury Shane’a jadącego na swoim wierzchowcu powoli zlały się z ciemnością panującą między wysokimi sosnami. Lekko zdezorientowana trwałam w bezruchu. Zniecierpliwiony Grand zaczął się wiercić, nie mogąc znieść nic nie robienia. Wyciągnęłam z kieszeni czarnej kurtki jabłko, które podczas obiadu zwinęłam ze stołówki. Odgryzłam kawałek soczystego owocu, z którego prysnął sok. Słysząc chrupanie, Amor odwrócił łeb w moją stronę i nastawił uszy. Na wyciągniętej dłoni położyłam czerwone jabłuszko, które w mgnieniu oka znikło. Karosz z przyjemnością pochłonął przekąskę, dzięki czemu przez chwilę stał spokojnie. Poklepałam do po szyi, na co parsknął cicho. W pewnym momencie usłyszałam odgłos łamanych gałązek. Odruchowo zwróciłam się w stronę skąd dobiegały dźwięki. Ujrzałam przedzierającego się przez chaszcze Shane’e oraz idącego za nim ogiera. Chłopak podchodząc do mnie spowodował, że Amor i Varath zaczęli się obwąchiwać. Patrząc na nich byłam pewna, że zaraz coś się stanie. Z rozmyślania i głębokiej zadumy wyrwało mnie pytanie zielonookiego. Zwróciłam wzrok w jego stronę. W jednej z dłoni trzymał bukiet kilku malutkich, kolorowych kwiatuszków. Zagadką było dla mnie to, skąd w zimę wytrzasnął tego rodzaju rośliny. Postanowiłam jednak nie wnikać i zapytać się później. Z szerokim uśmiechem przyjęłam od niego podarunek.
- To jak? Zgadzasz się? - Widać było, że oczekuje ode mnie jednoznacznej, zapewne pozytywnej odpowiedzi. Przyłożyłam palec do brody, następnie zaczęłam się rozglądać.
- Hmm.. No nie wiem, nie wiem.. - Rzekłam, próbując zachować powagę. Blondyn spuścił wzrok, który wlepił w mokrą od roztopów ziemię. Wyjęłam nogi ze strzemion, po czym delikatnie zsunęłam się z karosza. Zrobiłam krok w stronę Shane’a, tak, aby być wystarczająco blisko niego. Dłonią ujęłam jego twarz, unosząc ją w ten sposób. Nasze spojrzenia natychmiast się skrzyżowały.
- Żartowałam. - Zaśmiałam się, jednak jego oczy i twarz nadal miały smutny, pusty wyraz. Widocznie nie zrozumiał o co mi chodzi, bądź nie wierzył. - Oczywiście, że się zgadzam. - Mówiąc to położyłam ręce na jego karku. Przybliżyłam się i przytuliłam blondyna. Ten odwzajemnił uścisk. Po odsunięciu go od siebie napotkałam zielone oczęta pełne wesoło tańczących iskierek. Promienny uśmiech zdobył jego twarz. Uwielbiałam, gdy się uśmiechałam. Wyglądał tak uroczo i słodko, niczym małe dziecko.
- Dziękuję! No to o siedemnastej na parkingu. Pojedziemy do miasta. - Słowa bardzo szybko wylatywały z jego ust. Gdy skończył, dokładnie przeanalizowałam jego wypowiedź.
- Do miasta? Wspaniale! - Uśmiechnęłam się. Od początku mojego pobytu ani razu nie byłam w pobliskim mieście. Odwróciłam się na pięcie, po czym wskoczyłam na grzbiet Amora. Chłopak uczynił podobnie, chodź na początku sprawiało mu to drobne problemy. Gdy oboje siedzieliśmy wygodnie w siodłach, ruszyliśmy. Po trzydziestu minutach w oddali ujrzeliśmy zarysy budowli. Skierowaliśmy konie w kierunku ogromnego wejścia. Po zejściu z Granda otworzyłam jedno ze skrzydeł. Wprowadziliśmy wierzchowce do swoich boksów, po czym rozsiodłaliśmy. Gdy skończyliśmy zdejmować ekwipunki, udaliśmy się do siodlarni. Potem poszliśmy do akademika. Nim się rozdzieliliśmy, Shane złapał mnie za ramię.
- To.. Do zobaczenia. - Uśmiechnął się. Odwzajemniłam przyjazny gest.
- Do siedemnastej na parkingu. - Odpowiedziałam, chcąc pokazać zielonookiemu, iż wiem kilka informacji o naszym przyszłym zebraniu. Rozdzieliliśmy się po kilku sekundach.
~*~
Miałam równą godzinę do umówionego spotkania. Z szafy wyjęłam czarny kombinezon z długimi, koronkowymi rękawami. Udałam się do łazienki, gdzie zażyłam ciepły, orzeźwiający prysznic. Po wyjściu owinęłam swoje ciało ręcznikiem. Dokładnie umyłam zęby i twarz. Zrobiłam delikatny makijaż składający się głównie z jasnego błyszczyka, tuszu do rzęs i ciemnych cieni do powiek. Następnie upięłam elegancko włosy. Jeden z niesfornych kosmyków opadł na mą twarz. Odgarnęłam go za ucho. Uszy i szyję ozdobiłam skromnym, srebrnym kompletem. Potem nałożyłam bieliznę i wieczorowy kombinezon. Muszę przyznać, że wyglądałam.. Okropnie. Totalnie nie znałam się na modzie. Załamana spojrzałam na zegar. Niestety nie miałam czasu na zmianę kreacji, bowiem zaledwie piętnaście minut zostało do siedemnastej. Z szafki wyjęłam czarne szpilki. Następnie przeszukałam torebkę. Wyglądało na to, że wszystko zabrałam. Ubrałam szary żakiet. Miałam wielkie szczęście, iż dzisiaj było w miarę ciepło. Gotowa przerzuciłam torebkę przez ramię, następnie wyszłam z pokoju, który zamknęłam na klucz. Podczas schodzenia ze schodów cudem uszłam z życiem. Dawno nie chodziłam w butach na obcasie. Kurczowo trzymałam się poręczy. Jak to dobrze, że mieszkam na pierwszym piętrze.. Na parking doszłam o siedemnastej jeden. Stojący tyłem Shane widocznie mnie usłyszał.
- Spóźniona.. - Zaśmiał się.
- Minutkę. - Uśmiech wkroczył na mą twarz. W tym momencie blondyn się odwrócił. Przeszył mnie swym wzrokiem od szpilek aż po czubek głowy.
- Wow.. Wyglądasz.. - Nie dałam mu dokończyć.
- Strasznie, wiem. - Westchnęłam mrużąc powieki.
- ..Pięknie. - Dokończył zaraz po tym, jak sama się oceniłam. - Skoro już jesteś to możemy jechać. - Odsunął się, dzięki czemu mogłam zobaczyć motocykl.
- Co? Jak ja mam na to wsiąść w TYM? - Mówiąc to wskazałam na czarne szpilki.
- Pomogę ci. - Jego spokojny ton głosu i uśmiech nieco mnie ośmielił. Jednak wciąż uważałam, że to głupie.
- To zły pomysł.. Mogłeś powiedzieć, że masz motor. Wtedy ubrałabym się bardziej.. Wygodnie. - Powiedziałam z wyrzutem. Blondyn wywrócił oczami. Złapał mnie za dłoń i przyciągnął do siebie.
- Boisz się? - Zapytał.
- Nie. - Zmarszczyłam brwi. - Obawiam się, co z tego wyjdzie.
- Ah.. No weź. Nic się nie stanie. Obiecuję. - Spojrzałam na niego niepewnie. W końcu jednak udało mu się mnie namówić.
Shane? Brak weny, wybacz mi ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz