niedziela, 12 lutego 2017

Od Luke'a cd. Mirany

Od początku dnia, nie miałem ochoty na nic. Najchętniej przespałbym cały dzień i w ogóle nie ruszał się ze swojego pokoju. Minął już miesiąc, odkąd nie jesteśmy razem z Pain i muszę przyznać, że wciąż nie było mi łatwo. Niestety, trzeba zacząć żyć normalnie i iść dalej. Czasu się nie cofnie, a niektórych błędów nie można naprawić.
Z samego rana, to właśnie mój kochany pies wyciągnął mnie z łóżka, sygnalizując, że musi wyjść na spacer. Podejrzewam, że gdyby nie on, większość dnia spędziłbym na błogim nic nie robieniu. Za to później Selena, moja najukochańsza na świecie siostra namówiła mnie na wyjazd w teren. Aktualnie mam zamiar ogarnąć Flickę do kolejnego treningu, w końcu zbliżają się zawody, a my jesteśmy daleko w tyle.
Przeciągnąłem się na łóżku i szybkim ruchem podniosłem się z niego. Aron zaciekawiony moimi poczynaniami ruszył się ze swojego miejsca, uważnie mi się przyglądając.
- Idziesz ze mną do stajni? - mruknąłem przecierając twarz dłonią.
Pies zaszczekał radośnie i nawet sam przyniósł mi smycz.
- No przestań, chyba jej nie potrzebujesz. Będziesz grzeczny, prawda?
Znów wydał z siebie radosne szczeknięcie i odłożył smycz na podłogę.
*    *    *
Już miałem wychodzić z pokoju, gdy zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu ukazało mi się zdjęcie Seleny, więc bez zastanowienia odebrałem.
- Luluś, masz może czas? - Spytała.
- Zależy na co, właśnie wychodzę przygotować Flickę do treningu.
- Jest pewna sprawa, w której musisz mi pomóc. Wiesz, że zawsze jak przyjedzie ktoś nowy, to wyznaczają kogoś z uczniów, żeby oprowadził, pomógł i tak dalej?
- Mhm - mruknąłem wychodząc z pokoju.
- Dzisiaj rozmawiałam z panią Ruby i powiedziała mi, że ktoś przyjedzie, więc zgodziłam się oprowadzić, ale jestem aktualnie w mieście, raczej nie zdążę w porę wrócić..
- Mam cię zastąpić? - przerwałem jej.
- Jakbyś mógł, proooszę.
- Trzeba było od razu. Nie ma sprawy, zaraz znajdę kogoś z właścicieli i dowiem się wszystkiego.
- Dziękuję! Kocham cię! - zawołała o rozłączyła się.
Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem w stronę schodów. Aron pewnym krokiem podążał za mną i zatrzymaliśmy się przy wielkich drzwiach z napisem Sekretariat. Zapukałem kilka razy i wszedłem do środka. Przy biurku siedziała pani Ruby i przeszukiwała właśnie wielki segregator z papierami.
Podniosła wzrok i zobaczywszy mnie, szeroko się uśmiechnęła.
- Witaj Luke, w czym mogę ci pomóc?
- Dzień dobry. Czy przyjechał już nowy uczeń? - Spytałem opierając się o futrynę.
- Jeszcze nie, ale zapewne niedługo tutaj będzie, a dlaczego cię to interesuje?
- Selena obawia się, że nie zdąży wrócić z miasta i.. poprosiła mnie, żebym się tym zajął.
- Oh, rozumiem. Nie ma sprawy, ważne, żeby był ktoś, kto będzie mógł pomóc. - Uśmiechnęła się.
Odwzajemniłem uśmiech i wyszedłem z pomieszczenia. Aron grzecznie czekał przy drzwiach, a na mój widok od razu się podniósł.
Wyszliśmy z akademika i udaliśmy się prosto do stajni, gdzie od razu przywitało nas radosne rżenie koni. Zabrałem z siodlarni zgrzebła oraz kopystkę i razem z Aronem weszliśmy do boksu Flicki.
- Cześć piękna. - Uśmiechnąłem się głaszcząc ją po głowie.
Klacz parsknęła cicho i szturchnęła mnie w ramię.
*   *   *
Gdy klacz była już wyszczotkowana, zorientowałem się, że zapomniałem wziąć kopystkę z siodlarni. W momencie opuszczenia boksu Flicki zauważyłem jakaś dziewczynę, której chyba wcześniej tu nie widziałem. Podejrzewałem, że to właśnie może być ta nowa uczennica, o której mówiła mi Selena, chociaż ostatnio nie wychodziłem zbyt często z pokoju, więc równie dobrze mogła być tu od dłuższego czasu. Postanowiłem dokończyć najpierw czyszczenie Flicki i szybkim krokiem udałem się do siodlarni.
*   *   *
Przyglądałem się treningowi, prowadzonemu przez pana Sama i zaraz po nim wróciłem do stajni. Aron ciągle kręcił się wokół moich nóg, jednak zatrzymał się przy boksie Flicki. Klacz wychyliła głowę i szturchnęła psa, na co ten odpowiedział jej cichym szczeknięciem.
W tym momencie, kilka boksów dalej, zauważyłem tą samą dziewczynę co wcześniej, stojącą właśnie przy jednym z boksów. Podszedłem bliżej i uznałem, że chyba wypadało by się przedstawić.
- Cześć - odezwałem się, na co dziewczyna odwróciła się w moją stronę - Jestem Luke. - Uśmiechnąłem się wyciągając rękę w jej stronę.
- Cześć, Marina. - Odwzajemniła uśmiech i uścisnęła moją dłoń. - Hemmings, prawda?
- Tak, czyli już mnie znasz - zaśmiałem się.
- Uznajmy, że tak. - Uśmiechnęła się serdecznie. 
- Moja siostra miała cię oprowadzić, ale nie zdążyła przyjechać, więc jakbyś miała jakieś pytania - rozłożyłem szeroko ręce - do usług. 
- Dzięki, na pewno skorzystam. Wszystko jest takie wielkie, więc podejrzewam, że na początek nie raz się tu zgubię - powiedziała rozkładając się naokoło.
- Nie jest aż tak źle, szybko się przyzwyczaisz do tego miejsca. 
- Mam nadzieję. Jejku - jęknęła zadzierając głowę do góry - Czy wszyscy tu są tacy wysocy? Chyba będę musiała zacząć nosić obcasy - zaśmiała się.
- Spokojnie, nie wszyscy. - Wyszczerzyłem się - Co powiesz na małą oprowadzkę do akademii?



Mirana?
Wybacz za jakość, ale to moje 5 opowiadanie pod rząd XD obiecuję, że kolejne będą lepsze :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz