wtorek, 14 lutego 2017

Od Samuela CD Hayden

- O! Słuchajcie, mam dla was propozycję. Zbieramy ekipę, żeby pojechać do miasta na łyżwy, grupowo zawsze taniej, dołączycie się? – spytała Hayden, rozpromieniając się
Nabrałem powietrza w płuca mając już coś powiedzieć, lecz Max musiał pierwszy wtrącić swoje pięć groszy. Zamknąłem usta wypuszczając powoli powietrze przez nos.
- Jasne, a pytałaś może Samanthę? – przerwał czyszczenie kopyt Newtona i podszedł do bramki
Czy on właśnie powiedział jasne? Przecież on nawet nie potrafi nałożyć łyżew na stopy, a co dopiero jeździć.
- Tak, rozmawiałam z nią i powiedziała, że postara się jeszcze ciebie namówić. – Hayden uśmiechnęła się szeroko.
- To oczywiste, że jedziemy! Prawda, Sam? – Max wydawał się podekscytowany wyjazdem, widziałem to w jego oczach. Chciałem odpowiedzieć chociaż krótkim tak albo pewnie, ale najwidoczniej nie było mi to dane - No jasne, jedziemy. Widzę odpowiedź w twoich oczach.
Spiorunowałem brata wzrokiem, czując wzbierającą irytację. Zawsze zachowywał się tak kiedy się na coś za bardzo nakręcił.
- Dobra - dziewczyna zaśmiała się, widząc nasze nieme starcie - To w takim razie wyjeżdżamy o 15, chyba uda nam się zebrać odpowiednią ilość.
Następnie Hayden pożegnała się z nami i potruchtała w stronę wyjścia ze stajni. Podwinąłem rękaw, unosząc lewą rękę i rzuciłem okiem na zegarek. Była 13:24. Czyli zostało nam jeszcze sporo czasu do wyjazdu. Kątem oka zauważyłem jak Max odwraca się z powrotem w stronę swojego gniadosza, który pił właśnie wodę. Złapałem brata za ramię i odwróciłem twarzą do siebie.
- Co to miało być? – zmarszczyłem brwi, widząc uśmieszek błąkający się po twarzy brata
- Co? To? Zaproszenie na łyżwy. – odpowiedział, wzruszając ramionami
- Przecież ty nawet nie potrafisz jeździć. – zmrużyłem oczy, a zaraz potem uśmiechnąłem się szelmowsko – Aa, już wiem dlaczego chcesz jechać. Twoja Sammy będzie cię uczyć, co?
Podkreśliłem te słowa, a gdy tylko wypowiedziałem jej imię zauważyłem, że trafiłem w sedno. Widziałem to w oczach Maxa, który zacisnął usta i zmierzył mnie wzrokiem. Nie zamierzałem mu tak szybko odpuścić i napawałem się chwilą zwycięstwa.
- Może. – odpowiedział w końcu i zabrał się za rozczesywanie grzywy Newta
Pokręciłem lekko głową, uśmiechając się pod nosem i skierowałem się do wyjścia ze stajni. Po drodze do akademika zastanawiałem się co będę robić przez ten czas pozostały do wyjazdu.
Skończyło się na tym, że do obiadu czytałem książkę, a po obiedzie dla odmiany również czytałem książkę. Nawet się nie obejrzałem, a zegar wybił godzinę 14.55. O kurczę! Mam pięć minut. Zerwałem się szybko z łóżka i pobiegłem się ubrać. Sekundę później zamykałem drzwi na klucz i biegłem po schodach przeskakując po dwa stopnie. Kiedy wyszedłem przed akademik powiodłem wzrokiem po zebranej grupce. Prędko odszukałem Maxa i Samanthę i podszedłem do nich.
Chwilkę później dołączyła do nas Hayden. Podzieliliśmy się na dwa samochody. Miałem jechać z Maxem, Sammy i Hayden za kierownicą. Pomiędzy mną a bratem wybuchła mała sprzeczka o miejsce z przodu. Sammy przewróciła oczami mijając nas i sama zajęła siedzenie obok kierowcy. Spojrzeliśmy po sobie z Maxem, marszcząc brwi.
- To nie fair - jęknął, okrążając niebieskie BMW należące do Hayden
Wsiedliśmy do tyłu, a po odpaleniu silnika podążyliśmy za samochodem Theo.
- Umiecie jeździć? - spytała Hayden, zerkając na nas do lusterka
Zerknąłem na Maxa. Szczerze, to żaden z nas nigdy nie brał lekcji jazdy na łyżwach. Ja jedynie mając jakieś siedem lat pojechałem na kilkudniową wycieczkę szkolną i jedną z atrakcji był wypad na lodowisko. Pamiętam, że przejechałem niespełna pół szerokości i zaliczyłem glebę. Wracałem do domu z pękniętą kością przedramienia w gipsie. To był mój pierwszy i ostatni przejazd na łyżwach. Max w ogóle nie stał nawet obok budynku lodowiska.
- Niiee... - odparliśmy jednocześnie
Dziewczyny zachichotały i wymieniły znaczące spojrzenia, które dla mnie niekoniecznie musiały wiele znaczyć. Czułem, że one zdążyły już wszystko dokładnie zaplanować.
- To was nauczymy. - Sam spojrzała do tyłu
- Mamy się bać? - zapytał Max
- Ależ skąd. - zaśmiała się Hayden, nie odwracając wzroku od ulicy.
***
Będąc już w budynku przyszedł czas na wybranie odpowiedniego sprzętu z wypożyczalni. Kiedy zobaczyłem kilka tuzinów par łyżew pomyślałem, że zajmie nam to wieki. Myliłem się jednak, bo z pomocą miłej pani z obsługi każdy znalazł szybko pasujące łyżwy.
No dobra. Założyłem łyżwy i doczłapałem jakoś do tafli wypolerowanego lodu. Stałem, obserwując spod ściany jak inni wyjeżdżają na środek i zaczynają płynnie sunąć po lodzie. Nawet Max w towarzystwie Sammy powoli ślizgał się naprzód, a gdy po chwili zaliczył pierwszą glebę zaśmiałem się cicho.
- Co jest? - zapytała z uśmiechem Hayden, podjeżdżając bliżej mnie - Boisz się?
Ja? Bać się? Pff... No dobra, przyznam, trochę się obawiałem. Nie lubię nie mieć pewnego gruntu pod nogami.
- Em, niee. - odpowiedziałem dziewczynie, puszczając się barierki i robiąc pierwszy krok na dowód, że się nie boję.
Straciłem równowagę i już miałem uderzyć twarzą w lód, ale na szczęście Hayden w porę mnie przytrzymała. Zaśmiała się, a uśmiech rozświetlił jej twarz.
- Dzięki. - odpowiedziałem nieco zakłopotany.

Hayden? 
Wieem, opko jest złe... Ale poprawię się! xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz