Niedziela nie zaczęła się dla mnie zbyt pomyślnie, ale czego spodziewać się po dniu, który rozpoczął się w ten sposób. Mój budzik postanowił, że zabawnie będzie zrobić sobie wolne i nie obudzić mnie na śniadanie, a Jeffrey całą swoją szczenięcą radość przelał na papier. Dosłownie. Przyzwyczajony do rutynowego wyprowadzania psiak, nie wytrzymał kolejnej godziny. W nie najlepszym humorze zwlokłam się z łóżka i chcąc nie chcąc sprzątnęłam jego siusiu, żeby następnie pognać do stołówki. Jeszcze nigdy nie zjadłam tak szybko śniadania i szczerze mówiąc byłam pełna podziwu dla siebie. Wróciwszy do pokoju, zdecydowałam się zabrać szczeniaka na spacer, by ten mógł się wybiegać. Ostatnimi czasy nie miałam zbyt dużo wolnego, przez co zaniedbałam swojego owczarka. Długi i porządny spacer dobrze mu zrobi.
Kiedy wróciłam do akademii, zaczepiła mnie ciocia Ruby. Kiedy usilnie starałam się przypomnieć co takiego przeskrobałam, ta zwyczajnie zapytała mnie jak mi się podoba w szkole i jak czuje się Fridee. Czyli jednak za nic mnie nie zamkną. Podczas mojej odpowiedzi, którą starałam się rozwinąć - stwierdzenie "jest fajnie" mogłoby nie usatysfakcjonować krewnej - kobieta zawiesiła wzrok na czymś za mną. Wrodzona ostrożność nakazała mi się odwrócić, a kiedy to zrobiłam "coś" okazało się "ktosiem". Mężczyzna, może trochę starszy ode mnie, pochodzący ze słonecznego kraju, wnioskując z opalenizny. Stalowoszare oczy sprawiały wrażenie, jakby mogły przejrzeć mnie na wylot, dlatego skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, w geście ochrony. Jednak rzeczą, na którą zwróciłam największą uwagę były jego ciemne rękawiczki. Jeffrey zapewne rzuciłby się na psiego towarzysza faceta, ale powstrzymała go przed tym moja stopa.
- O, ty jesteś pewnie Michaelangelo - w dłoniach cioci od razu pojawiły się potrzebne dokumenty. Ja za to zmarszczyłam nos, słysząc długie imię mężczyzny. Chyba dłuższego nie dało się wymyślić. - Zapraszam do sekretariatu, zostało nam jeszcze trochę formalności.
Szatyn ruszył za dyrektorką i tyle go widziałam.
Po odłożeniu Jeffa do pokoju, nabrała mnie ochota na przejażdżkę, dlatego przebrawszy się w ubrania do jazdy, skierowałam się w stronę stajni. Ku swojemu zaskoczeniu po drodze spotkałam tego samego faceta w rękawiczkach, co wcześniej.
Angelo? Obiecuję się rozwinąć następnym razem ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz