poniedziałek, 6 lutego 2017

Od Nialla cd. Marie

Wywróciłem jedynie oczami, a dziewczyna rozpoczęła trening. Naprawdę jej nie rozumiem, momentami jest znośna, a czasem wręcz rzuca mi się do gardła. Wieczny okres? Bardzo możliwe.
- Niall? Możesz tu prwy uczeń przyjechał i muszę wyjść, dosłownie na moment - odezwała się pani Ruby.
- Jasne. - Kiwnąłem głową i wszedłem na środek ujeżdżalni.
Od razu zauważyłem wściekłe spojrzenie Marie rzucone w moją stronę. Wziąłem głęboki wdech i przetarłem twarz dłonią.
- Skacz, nie chce mi się z tobą kłócić, ani nic z tych rzeczy - westchnąłem.
Twarz dziewczyny trochę złagodniała i po krótkiej rozgrzewce najechała na pierwszą przeszkodę. Zaliczyła jedną zrzutkę, a ja od razu poprawiłem przeszkodę. Coś czułem, że zacznie obwiniać mnie za to, jednak nie odezwała się słowem. Za kolejnym razem poszło jej już wręcz idealnie i bezbłędnie przejechała cały parkur.
- Mogę się odezwać? - spytałem.
- Już to zrobiłeś - burknęła.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że bardzo dobrze ci poszło.
- Dzięki - mruknęła i przeszła ponownie do spokojnego kłusa. 
Pani Ruby pojawiła się na hali kilka minut później i z szerokim uśmiechem weszła na ujeżdżalnię. 
- I jak ci idzie Marie? - Uśmiechnęła się. 
- Dobrze. 
- To super, Niall jesteś już wolny - zwróciła się do mnie, a ja opuściłem halę. 
Nie wiem, co się stało, ale złapałem jakiegoś doła. Po prostu miałem ochotę położyć się i pójść spać, albo nie wiem, rzucić się z mostu. Jakoś odebrało mi wszystkie chęci do życia. Dobra, lepiej pójdę spać, bo chyba nie ma w okolicy żadnego mostu i nie mogę dać tej satysfakcji Marie. 

Niall, idź spać. Coś z tobą nie tak idioto.

Udałem się do akademika, a następnie prosto do swojego pokoju i wręcz rzuciłem się na łóżko. Cora zaciekawiona podeszła bliżej trącając mnie nosem. 
- Tylko mi nie mów, że chcesz iść na spacer - jęknąłem, widząc jej wzrok na sobie. 
Suczka szczeknęła głośno i podbiegła do drzwi. Z ciężkim westchnięciem wstałem i na wszelki wypadek wziąłem smycz. 
- Nie będę za tobą biegał, bądź grzeczna.
Cora przez całą drogę na dół posłusznie szła przy mojej nodze. Często się mnie czepiali, że suczka chodzi bez smyczy i kagańca, jednak.. ona tylko tak groźnie wygląda. Jest dużym psem i naprawdę może wyglądać na agresywną, aczkolwiek nie skrzywdziłaby nikogo. 
Zbiegliśmy po schodach i wymknęliśmy się z akademika. Cora od razu pobiegła na przód i zniknęła z mojego pola widzenia. Po chwili usłyszałem głośne szczekanie i czyjś krzyk. Szybko udałem się w miejsce, do którego udała się suczka. 
Marie stała kilka metrów przed Corą, która uważnie się jej przyglądała.
- To twój pies?! 
- Ym.. tak.
- Dlaczego nie jest na smyczy? - krzyknęła.
- Nic ci nie zrobi. - Wywróciłem oczami.
- A skąd mogłam wiedzieć, że to twój pies? Albo, że nic mi nie zrobi? 
- Jejku, nie rób problemu z niczego. Nikomu nic się nie stało - westchnąłem - Może masz ochotę się z nami przejść?


Marie?
Pisane w przerwach nauki z geografii, trochę chujowe, więc przepraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz