Klucze były wypadkiem jednorazowym. Z przepraszającą miną spojrzałem na Brooke, która uniosła oczy i przechyliła głowę bez zbędnego zdziwienia, że coś znowu odwaliłem.
-Sięgaj je - ruchem głowy wskazała na drewniane deski tarasu.
-Ale wiesz, że to nie specjalnie? - posłałem jej niepewny uśmiech. Uniosła brew do góry, a ja w tym czasie zszedłem po schodach i stanąłem, wyciągając z kieszeni wszystko co tylko miałem, podając je Brooke. Położyłem się na ziemi i przeczołgałem pod tarasem w poszukiwaniu kluczy od domu.
-Na co ty mnie narażasz? - stęknąłem, uderzając głową o deski. To bolało.
-Jakbyś nie był sierotą to byś nie musiał bawić się w żołnierza - nie mogłem na nią spojrzeć, ale wiedziałem, że w tej chwili pewnie na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech. A mówi, że to ja chcę ją zabić. Kłamstewka.
-A jak nie znajdę tego kluczyka...? - zagadnąłem, nie mówiąc wprost, że go nigdzie nie było.
-Nie denerwuj mnie - dziewczyna oparła kolana na deskach i pochyliła, patrząc na mnie z góry. Przewróciłem się na plecy, szukając przez niewielki szpary w deskach twarz Brooke. I tak jestem cały brudny z przodu, więc tył mi już całkiem nie przeszkadza - Lepiej się wysil.
-Tu jest ciemno, podaj mi telefon - dziewczyna wrzuciła telefon między deski w moim kierunku. Spadł na moją szyję w pobliży policzka. Posłałem jej chłodne spojrzenie, ale pewnie i tak tego nie zauważyła. Włączyłem latarkę i znalazłem kluczyk. Chwyciłem go w dłonie i już chciałem mówić, że jestem cudowny, ale...
-Nie ma go - wydusiłem, udając załamanego.
-Jak to nie ma? - dziewczyna z westchnieniem zeszła po schodach i pochyliła się, patrząc pod taras. Odwróciłem głowę, wyszukując jej oczu i wzruszyłem ramionami - Posuń się - delikatnie uderzyła mnie w nogę i sama wczołgała się po piachu.
-Mówię, że go nie ma. Czemu się nie słuchasz? - uśmiechnąłem się. Przewróciła oczami, unosząc do góry kąciki ust i spróbowała wyszukać klucza. Będzie wściekła jak tylko się dowie, że zataiłem prawdę. Jak przeżyję jutra bez jakiegoś urazu na ciele to będzie mistrzostwo.
-Sierota - po chwili ciszy usłyszałem jej głos. Oboje wyczołgaliśmy się spod tarasu. Otrzepałem swoje obrania - I co teraz? - dziewczyna wzruszyła ramionami.
Rozejrzałem się dookoła. Cisza, spokój, las, jezioro... ani żywej duszy. Na górze było otwarte okno. Za ten pomysł, Brooke również mnie zabije.
-Wjedziemy przez okno - wskazałem na piętro. Dziewczyna spojrzała w górę, po chwili posyłając mi wymowne spojrzenie.
-Ciekawe jak zamierzasz to zrobić? - sama zaczęła się zastanawiać.
-Wejdziemy na daszek tarasu po tych szczebelkach, chyba się nie zarwą pod twoim ciężarem, prawda? - poczułem na swoich żebrach łokieć Brooke. Delikatnie zgiąłem się w pół - A potem... podsadzę cię do góry i wśliźniesz się przez okno do środka - uśmiechnąłem się bezproblemowo.
-Czy ja ci wyglądam na kaskadera i człowieka narażającego życie? - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
-Z opowieści babci wynika, że jednak lubisz pewnego rodzaju ryzyko - wypowiedziałem nieco ciszej, sprawdzając czy oby na pewno szczebelki wytrzymają.
-Chwila, chwila... co powiedziała ci moja babcia? - dziewczyna spojrzała na mnie z dołu z nieukrywanym zaciekawieniem.
-A wiesz... - skupiłem się na złapaniu dłońmi daszku - To i owo - wskoczyłem na niego i spojrzałem na Brooke z góry, uśmiechając się szeroko - Wchodzisz?
Przez chwilę dziewczyna się wahała, nie wiedząc czy mój pomysł jest do końca dobry. Jakby były z tym jakiekolwiek wątpliwości. Po chwili jednak położyła nogę na szczebelku i zaczęła się wdrapywać. Podałem jej dłoń by jej pomóc i po chwili razem byliśmy na górze.
-Wskakuj - uklęknąłem by bezproblemowo położyła nogi na moich ramionach.
-Jak coś zrobisz to pamiętaj co ci mówiłam - oparła dłonie o moje ramiona i wdrapała się bezproblemowo.
-Postaraj się nie zniszczyć mojej fryzury, dobra? - wstałem na proste nogi. Brooke zachwiała się, chwytając dłońmi parapet i skoczyła do góry. Moje ramiona...
Położyła się na brzuchu, otwierając uchylone okno i po chwili była już w środku. Wyjrzała przez nie z trumfem wyrysowanym na twarzy. odwzajemniłem uśmiech i zeskoczyłem z daszku na ziemię. Po chwili drzwi od domu zostały otworzone. Wszedłem do środka.
-A widzisz... udało się. Moje pomysły są niezawodne...
-To nie zmienia faktu, że klucz musi się znaleźć - przypomniała, zamykając za mną drzwi. Spojrzałem na nasze brudne od czarnej ziemi ubrania. Sięgnąłem do kieszeni spodni i wyciągnąłem z niej kluczyk, pokazując go Brooke z szerokim uśmiechem. Dziewczyna popatrzyła do na niego to na mnie, a jej dolna warga przez chwilę poruszała się w górę i dół.
-Ja cię dosłownie posiekam... - zamknęła oczy. Odsunąłem się parę kroków do tyłu, szukając w razie czego drogę ucieczki.
Brooke?
To gdzie jedziemy na wycieczkę? xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz