sobota, 22 kwietnia 2017

Od Olivii C.D. Lewisa

Nigdy nie słyszałam gorszego dźwięku, niż głos mojego budzika dzisiaj. Z trudem otworzyłam oczy i włączyłam drzemkę. Przewróciłam się na drugi bok i przytuliłam mocniej do poduszki, nie wiem, czy nie czułam się jeszcze bardziej niewyspana niż dwie godziny temu. 
Z trudem podniosłam się z ciepłego łóżka, wiedziałam że jestem spóźniona, ale nie miałam energii by się spieszyć. 
Gdy wreszcie dowlokłam się przed lustro, to niemal zrezygnowałam z dzisiejszych zajęć. Oczy całe mialam podpuchniete, a pod nimi sine cienie, na dodatek niewysuszone wlosy skręciły mi się po jednej stronie i wygladalam jak siedem nieszczesc.
Zrezygnowana spięłam je nisko nad karkiem w koka i umylam twarz. 
Zrobiłam na szybko jakis pseudomakijaz, ktory i tak nie zakrywal mojego zmeczenia, zalozylam bryczesy, narzuciłam bluze, ktora podebralam kiedys Paulowi, a na to narzucilam zwykla czarna kurtke.
Wyszlam z pokoju i zeszlam do stajni razem z moją grupa z jezdziectwa i zajelam sie Phillipem, rozgladalam sie troche za Lewisem, ale nigdzie go nie bylo. 
Oporzadzony i osiodlany Phillipe zaczepial mnie odkad mnie tylko zobaczyl, ewidentnie czul moj nienajlepszy nastroj i sam byl przez to zlosliwy. 
Ignorujac jego szczeniackie zagrywki zaprowadzilam go na parkur, gdzie mielismy dzisiejszy poranny trening. 
Wbrew temu, czego sie spodziewalam, wcale nie szlo mi tak zle, Fifi jednak postanowil mi odpuscic i skupial sie dokladnie na poleceniach trenerki oraz powtarzaniu cwiczen za innymi, odwalajac tym samym polowe roboty za mnie. 
Lekcja dobiegala juz konca, gdy zza rogu pobliskiego budynku wylonil się zziajany Lewis prowadzacy Santiago. Przygladalam sie przez chwile, jak odgarnia z czola wlosy, zupelnie nie zwracajac na nic uwagi i poczulam w brzuchu dziwne uczucie. Na szczescie szybko zniklo, kiedy tylko zauwazylam, ze ma na sobie krotkie spodnie. Otulilam sie mocniej kurtka, rano bylo strasznie zimno, co on ma w glowie to nie wiem.
Co prawda niektorzy z grupy mieli pozakladane tylko cienkie bluzy, ale ja szybko marzlam i nie mialam najmniejszej ochoty byc przeziebiona.
Nagle trenerka podniosla glos i ofuknela mnie, bym wreszcie zaczela uwazac. Spowodowalo to wybuch glupiego chichotu u jakiejs brunetki, wczesniej nie zwracalam na nia uwagi, ale teraz mnie zdenerwowala. 
- Masz twarz w blocie - rzucilam do niej chlodno, a ona spiorunowala mnie spojrzeniem i od razu wytarla policzek bokiem dloni. Prychnelam pod nosem i odwrocilam sie, glupia idiotka. Cos do mnie powiedziala, ale ja zignorowalam, na szczescie lekcja juz sie konczyla i nie musialam sie z nia dluzej uzerac.
Odprawilam Phillipe'a i wyprowadzilam go na pastwisko, dawno nie byl, wiec niech sie wybiega, zapowiadal sie dzis naprawde ladny dzien, zupelnie nie pasowal do mojego humoru.
Przebralam sie szybko w niezbyt gruby sweterek i jeansy, spakowalam rzeczy do torebki i zeszlam na sniadanie.
Wzielam sobie jakies tosty i zaczelam szukac kawy, wlasnie jakis chlopak nalewal sobie jej resztke do kubka. Zirytowana zmierzylam wzrokiem pusty dzbanek i z westchnieniem zabralam herbate. Usiadlam po drugiej stronie stolika obok jakiejs nieodzywajacej sie dziewczyny i wyciagnelam telefon. Jak co rano, przegladnelam Instagrama, nagle ktos sie dosiadl odrywajac mnie od zajecia.
- Wyspana? - Lewis polozyl lokiec na stole, a glowe oparl o dlon. Popatrzylam na niego spojrzeniem pelnym bolu.
- Skonczyla sie kawa - mruknelam w odpowiedzi. Chlopak uniosl brwi i podrapal sie lekko po szczece. On w przeciwienstwie do mnie wygladal tak jak zawsze, utwierdzalam sie w przekonaniu, ze slowo fizjologia jest mu obce, tym bardziej ze nawet nic nie jadl.
- To da sie zalatwic, czarna czy z mlekiem? - spytal.
- Zrobisz mi kawe? Nie wygladasz na osobe na tyle godna zaufania by puscic cie na kuchnie - odparlam.
- A ty nie wygladasz na osobe, ktora lubi czarna kawe - podniosl sie.
- Racja.
Chlopak podszedl do kucharki i zaczal jej cos tlumaczyc, jej najpierw niechetny ton szybko zmienil sie w wybuch perlistego smiechu, gdy Lewis cos powiedzial. Kobieta zniknela w kuchni, a po chwili wrocila niosac dwa parujace naczynia.
Lewis postawil przede mna kubek z pieknie pachnaca kawa i sam wzial lyk swojego napoju.
Objelam cieple naczynie rekami i rowniez to zrobilam, pysznosci.
- Tak sobie zawierasz znajomosci z kazdym z obslugi i trenerami? - spytalam.
- Trzeba wiedziec dla kogo byc milym, profity, sama rozumiesz - wskazal na swoje picie.
- Lizus - odparlam z usmiechem.
- Oddawaj, skoro tak ci nie pasuje - siegnal reka i odebral mi moja kawe.
- Nie, przepraszam, juz nigdy nie bede szydzila z twoich ukladow - jeknelam glosno. Odzyskalam kubek i zerknelam na zegar, za 10 minut beda zaczynac sie lekcje. Oparlam sie o oparcie krzesla i popatrzylam z zastanowieniem na chlopaka.
- Zawsze sie tak gapisz, jak chcesz o cos spytac - powiedzial nagle. Zarumienilam sie zaskoczona, faktycznie. Lubilam pytac.
- Skad wracaliscie z Santiago? Wasza grupa miala dzis rano na hali - zauwazylam.

Lewis? Nudne, beznadziejne i pisane bez weny, ale mam juz pomysl na nastepne wiec jakos to chyba bedzie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz