niedziela, 30 kwietnia 2017

Od Isabelle cd. Phill`a

Nie byłam zbyt zadowolona z tego pomysłu, na który wpadłam, ale kanapa w salonie była mała. Chłopak ledwie się na niej mieścił, a ja już kiedyś przerabiałam wraz z bratem taką sytuację. Potem przez dwa dni jęczał jak to go bolą plecy i dlaczego nie mógł zająć chociaż jednej trzeciej łóżka, które sobie pierwsza zajęłam. Nie chciałam mieć marudzącego dziecka przez cały dzień.
Otworzyłam oczy, czując na twarzy język Brittany`ego. Skrzywiłam buzię, odpychając psa od siebie. Teraz jestem cała mokra! Otworzyłam oczy, czując ciepło, tym razem w okolicach rąk. Spojrzałam na leżącego obok Phill`a. Gwałtownie się odsunęłam. Moja mina musiała być w tamtym momencie bezcenna. I co on robi bez koszulki? Wstałam z łóżka ostrożnie by go nie budzić. Z całą pewnością oberwie mu się.
Ruszyłam w kierunku łazienki, zabierając przy okazji ze sobą wczorajsze rzeczy. Wzięłam szybki prysznic, związałam włosy w kucyk i wyszłam, od razu odnajdując smycz, leżącą na krześle w salonie. Zauważywszy na podłodze podartą poduszkę, przez chwilę stałam jak wmurowana w ziemię. Sprawka psa. Kierownik hotelu będzie miał ochotę kogoś chyba dzisiaj zabić. Zostawię sprzątanie Phill`owi. Posłałam śpiącemu chłopakowi ostatnie spojrzenie. Była siódma rano. Zapewne zdziwi się, że wyszłam, ale cóż. Zamknęłam po cichu drzwi i tak samo jak wprowadziłam psa do hotelu to wyprowadziłam. Sama potem ruszyłam do recepcji i wymeldowałam się na nazwisko Phill`a. Nie obrazi się, że zostawiłam go z tym kosztem. Przy okazji wspomniałam o drzwiach, które stały się powodem problemu i wyszłam. Sięgnęłam po portfel z kieszeni kurtki i wsiadłam do taksówki. Pies wskoczył obok na siedzenie. Przy okazji pokłóciłam się nieco z kierowcą gdyż nie był zbyt obiektywnie nastawiony do Brittany`ego. Jednak wystarczyło trochę podyskutować i pójść na kompromis bym mogła w spokoju dojechać do akademii.
Dałam kierowcy pieniądze i ruszyłam wzdłuż ścieżki, z której był już widoczny budynek uniwersytetu. Musiałam wrócić do pokoju i się przebrać. Chyba dobrze zrobi mi również przejażdżka.
Weszłam do budynku, otwierając swój pokój. Brittany od razu skoczył na swoje posłanie, szarpiąc przy tym biednego miśka. Ja natomiast otworzyłam szafę i wyjęłam bryczesy oraz wygodną koszulkę i przebrałam się w łazience. Zaraz potem z powrotem wyszłam z pokoju, kierując się do stajni.
Silverino, jak się okazało, był na pastwisku. Wzięłam kantar ze sobą i żwawym krokiem ruszyłam po niego. Koń w spokoju wygrzewał się w porannym majowym słońcu, które co jakiś czas zostało przykrywane przez chmury. W tym momentach robiło się zimniej. Nie zamierzał wcale wstawać, gdy zobaczył mnie na horyzoncie. Czekał aż do niego podejdę. Wtedy podniósł się i mierzwiąc przy tym grzywę, uniósł energicznie głowę do góry. Zaprowadziłam go do stajni, planując trasę wycieczki w teren. Najlepiej jakieś dalekiej, dwugodzinnej. Szybko go wyczyściłam i udałam się po sprzęt. Zamierzałam właśnie wyjść, gdy w dali zobaczyłam znajomą sylwetkę. O, czyżby w tak szybkim czasie uporał się z wyjściem z hotelu?
Odłożyłam sprzęt, ignorując go i wchodząc z powrotem do boksu Silverino.

Phill?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz