czwartek, 20 kwietnia 2017

Od Brooke CD Zaina

Zmierzyłam wzrokiem chłopaka, który zaburzył mi względny spokój. Jednak gdy zobaczyłam w jego dłoni opakowanie ciastek od razu było lepiej. Rzucił mi ciastka i usiadł przy łóżku z maślanymi oczami.
- Film?- zaproponował
- A co proponujesz?- spytałam do chwili milczenia
Wstał, bo dobrze wiedział, że za żadne skarby nie ruszę się po laptopa, który leżał zdecydowanie za daleko i zmierzchwił mi włosy odchodząc szybko w stronę biurka, i wziął laptopa. O nie. Znów rozpętał wojnę. Teraz moje włosy były w nieładzie. Artystycznym nieładzie, rzecz jasna. Szybko je poprawiłam.
- Zaraz coś się wymyśli- powiedział i usiadł obok mnie kładąc na nogach urządzenie
- Masz całkowitą świadomość tego, że siadając tak blisko zaraz twoje włosy ucierpią, tak jak moje przed chwilą- powiedziałam i włączyłam laptopa
- O nie, nie. Moje włosy zostawiasz w spokoju- zarządził- Bo inaczej zabiorę ciastka- wskazał na jedzenie
Zmierzyłam go morderczym wzrokiem.
- Te ciastka są już moje- powiedziałam powoli, patrząc na Zaina i mając nadzieję, że zakodował to wszytko
Zain szybko włączył film i na ekranie pojawił się tytuł - Więzień Labiryntu.
- Oglądałaś?- spytał
- Całe wieki temu. Ledwo pamiętam- powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam

Zostało ostatnie dziesięć minut filmu z czego jakieś pięć to napisy końcowe. Ciastka zniknęły nawet szybko, ale oczywiście sama nie dokonałam tego czynu. Zerknęłam na Zaina, o którego obecności kompletnie zapomniałam. Film się skończył i chłopak nachylił się w stronę komputera aby go wyłączyć. Korzystając z chwili nieuwagi, nachyliłam się i, tak jak to zrobił wcześniej Zain,  zmierzchwiłam mu włosy.
- O nie- westchnął przeciągle
Zaśmiałam się. Teraz to jego włosy żyły własnym życiem, a ja byłam dumna ze swojego dzieła.
- Teraz jesteśmy kwita i nie próbuj planować zemsty- podsumowałam z powagą
Zain nawet nie miał zamiaru się kłucić i pokiwał głową. Zapewne był zmęczony po nieprzespanej nocy w magazynie supermarketu.
- Radzę ci iść spać, bo nie wyglądasz najlepiej- powiedziałam w stronę Zaina
- Robisz za mojego doradcę czy zatroskaną mamusię?- spytał
- Raczej doradcę, bo za mamusię to ty robisz- uśmiechnęłam się
- Dobranoc- odparł i podszedł do drzwi, niedługo potem znikając za nimi
- Dobranoc- odparłam gdy chłopak był jeszcze w pokoju
Odłożyłam laptopa na szafkę stojąca obok łóżka. Everina wykorzystała moment i wskoczyła, układając się wygodnie obok mojego boku i wwierciła we mnie swoje spojrzenie, a potem zaczęła powoli przymykać oczy, aż w końcu z tego wszytkiego obie zdążyłyśmy zasnąć.

~***~

Wyszłam z Everiną z pokoju. Nie wytrzymam kolejnego dnia w tym pomieszczeniu. Brakowało mi treningów. Na korytarzu za sobą usłyszałam szybkie kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam Zaina. Na jego twarzy znów gościł uśmiech i tryskał energią. Po nieprzespanej nocy dwa dni temu ne było śladu.
- To ja siadam na ulicy, nawet wzywają policję, a ty i tak wychodzisz z pokoju?- spytał niezadowolony
- Chciałabym zauważyć, że jesteś spóźniony na trening- zmieniłam temat
Wyszliśmy na zwenątrz. Wiał wiatr, ale mi to nie przeszkadzało. Everina szła blisko mnie, kręcąc się pod nogami. Chciałam zabrać Tikani na krótki spacer. Zapewne będzie to lepsze niż siedzenie w boksie. Szybkim tempem pokonaliśmy odcinek dzielący akademik od stajni i znaleźliśmy się znów w ciepłym. Skierowałam się do boksu siwki. Zobaczywszy jej głowę wystwioną ponad drzwiczkami boksu i usłyszawszy radosne rżenie na mój widok od razu się szeroko uśmiechnęłam. Weszłam do jej boksu i oplotłam jej szyję rękoma. Klacz oparła się o mnie i chyba próbowała odwzajemnić uścisk. Pogłaskałam jej białą szyję, a ona szturchnęła kieszeń mojej kurtki, w której znajdowało się jakbłko. Wyciągnęłam owoc i podałam Tikani, a ta ze smakiem go schrupała. Everina także raczyła zajrzeć do boksu. Wyciągnęła szyję z głową w stronę większego od siebie zwierzęcia jakim była siwa klacz. Tikani parsknęła cicho i również zniżyła łeb do poziomu suni. Wyglądało to uroczo. Na drzwiczkach boksu była przewieszona derka i kantar z uwiązem. Założyłam wszytko na zadowoloną z tego, że w końcu coś się dzieje, Tikani i opuściłyśmy boks. 
Minęłam boks Morrigan i Zaina, który dopinał popręg i pociągnąwszy klacz za sobą prawie wybiegł z boksu.
- A gdzie czapka?- spytał gdy dojrzał mnie kilka kroków przed sobą
- Nie posiadam czegoś takiego- burknęłam
Przecież czułam się już dobrze, a to, że jeszcze sięgałam po chusteczki o niczym nie świadczyło. Jednak jakimś cudem znalazła się na mojej głowie. Była to zasługa, nikogo innego jak Zaina, który zniknął szybko z Morrigan za rogiem budynku. Skąd ona ją wytrzasnął? Ściągnęłam czapkę i schowałam do kieszeni. Tikani szła za mną, a wiatr unosił w powietrzu jej grzywę. Skierowałyśmy się do lasu. Był to osłonięty teren i mało wiało. Klacz postawiła uszy tak, że prawie się ze sobą stykały. Everina na dłuższą chwilę zniknęła pośród drzew, ale potem wybiegała na ścieżkę aby upewnić się, że idziemy tam gdzie ona. Przerwa od treningów pozytywnie wpłynęła na zachowanie mojej podopiecznej. Była rozliźniona i wyraźnie chętna do wpsółpracy. Czemu by tego nie wykorzystać na dzisiejszym popołudniowym treningu ujeżdżania? Nagle przypomniałam sobie o Zainie siedzącym na ulicy w miasteczku i o obietnicy. Wzruszyłam ramionami i zawróciłam, z wyraźnie niezadowoloną klaczą, w stronę stajni. Chłopak na pewno się nie obrazi.

Zain?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz