- Cześć Marie! - krzyknął od płotu. - Kiedy wróciłaś?
Zjechałam do środka i zsiadłam z kasztana, przy okazji chwyciłam z plastikowego krzesła derkę w szkocką kratkę i okryłam nią koński zad. W tym czasie blondyn znalazł się tuż obok mnie.
- Wczoraj. - przewróciłam oczami starając się nie patrzeć na niego. Zaczęłam podciągać strzemiona.
- A poznałaś już mojego kolegę? - odbiegł od tematu i triumfalnie zasiadł na krześle zakładając nogę na nogę.
- Nie. I nie mam zamiaru. - warknęłam przez zęby. - Coś jeszcze?
- Tee... słyszałeś Calum?! Ona cie nie chce poznać. - Luke krzyknął do galopującego chłopaka. Ten zdezorientowany przeszedł do stępa.
Nie zamierzałam nic odpowiadać. Jak najszybciej ulotniłam się z placu i skierowałam się w kierunku stajni. Czasem głupota Hemmings'a naprawdę mnie dobija. Odprowadziłam Pyrrusa do boksu. Rozsiodłałam go i zostawiłam w boksie z derką i bez kantara. Nagrodziłam go jeszcze drobnymi smakołykami i zabrałam się za obowiązki. Nim zakręciłam się wokół siebie, odniosłam sprzęt, zamiotłam korytarz i nakarmiłam konia fryzjer był już na miejscu. Na szczęście szybko uporał się z sierścią, grzywą i ogonem wałacha. Teraz rudy wyglądał przyzwoicie. Zdecydowanie lepiej mu w krótkiej, przyciętej równo grzywie. Znienacka na swoim barku poczułam czyjąś dłoń. Odwróciłam głowę i ujrzałam ciepły uśmiech pani Ruby.
- Hej kochana, idziesz jeździć? - spytała właścicielka stając przede mną.
- Właśnie skończyłam. Muszę przyznać, że pani świetnie go zrobiła pod moją nieobecność, naprawdę dziękuję. - odwzajemniłam szczery uśmiech.
- Masz teraz chwilę czasu?
Wyciągnęłam z kieszeni bezrękawnika swojego różowego iphona 7 plus. Na wyświetlaczu widniała godzina 12:15.
- Nie śpieszy mi się na obiad. - odparłam i schowałam telefon spowrotem do kieszeni.
- Super, mogłabyś poprowadzić za mnie rekreację?
***
Kucyk po raz kolejny odmówił skoku, a siedząca na nim dziesięciolatka prawie płakała ze zdenerwowania. Jak ja nienawidzę takich dzieci. Zawsze wszystko musi być po ich myśli, chociaż najlepiej dla nich by było gdyby nie musiały wkładać w to żadnej pracy.
- Sophie co ja ci mówiłam. Łydka, ręka! - powtórzyłam po raz kolejny.
- Ale ja nie umiem! - wykrzyknęła dziewczynka próbując przy tym siłować się z siwą Tini, która w kłusie próbowała uciekać w rogi.
Zdecydowanie nie był to też najlepszy dzień kucyka. Dwadzieścia minut już męczymy się z najprostszym parkurem. Poprosiłam Sophie by na chwilę zsiadła, a na jej miejscu znalazłam się ja. Bez regulacji strzemion oraz bez kasku wykonałam kilka kółek i wolt w galopie. Skoczyłam też kilka razy 'straszną przeszkodę'. Wydawało się już lepiej. Oddałam klacz małej blondynce. Teraz szło im już super.
- A teraz idź ją rozsiodłaj, zaraz przyjdę i zaprowadzimy ją na padok. - wydałam polecenie mojej uczennicy, a sama zabrałam się za sprzątanie parkuru.
Gdy schylałam się po drąg usłyszałam gwizd. Odwróciłam się. Przy płocie stał Luke i ten nowy. Jak mu tam? Calum czy jakoś tak, licho wie.
- Siemanko pani trener! - blondyn jak zwykle darł japę.
To co. Czas wymyślić kolejną wymówkę jak go spławić.
Calum? Mam nadzieję, że coś wymyślisz XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz