piątek, 21 kwietnia 2017

Od Casey

Jechałam kłusem leśną ścieżką. Carol na swoim leniwym i ślamazarnym koniu próbował nas dogonić, ale mu nie wychodziło. Wyjechaliśmy z lasu na polną ścieżkę prowadzącą do naszego domu. Zwolniłam to stępa i dalej jechałam na luźnej wodzy. Intencion chętnie wyciągnął szyję. Carol zdążył nas dogonić i dalszą drogę przejechaliśmy w ciszy.
~***~
Na podjeździe czekało już auto, bagaże i przyczepa do transportu. Ogier wyraźnie się ożywił. Zatrzymałam go i zsiadłam z jego grzbietu. Łapiąc za wodze udałam się do jego boksu aby przygotować go do podróżny. Ściągnęłam siodło z czaprakiem i przewiesiłam je przez drzwiczki od boksu. Następnie ogłowie i zaniosłam sprzęt do przyczepy.
Stajenny zaproponował przygotowanie Intenciona do podróży, na co chętnie się zgodziłam i poszłam się przebrać do domu w luźniejsze ciuchy. Bagaże spoczywały już w aucie. Teraz trzeba było jeszcze wprowadzić konia i ruszamy. Przebrana biegiem wróciłam do boksu konia. Stał już gotowy. Podałam mu kawałek marchewki, którą chętnie schrupał. Przyczepiłam uwiąz do kantara i wyprowadziłam konia z boksu. Szedł grzecznie za mną. Bez problemu wszedł do koniowozu. Pożegnania odbyły się już z rana, więc teraz mogłam bez problemu ruszyć w stronę Morgan University. Zmiana przyda się mi jak i Intencionowi.

~***~

Intencion kręcił się w przyczepie. Już niedaleko pomyślałam, jadąc piaszczystą drogą między polami. Miałam świadomość tego, że szkoła jest oddalona od miasteczka i położona pośród pól i lasów, ale od prawie dziesięciu minut jechałam przez pustkowia. W końcu piach zmienił się na coś w rodzaju żwiru i nie pozostawiliśmy już za sobą piaszczystej chmury. Przy drodze pojawiły się drzewa. Nareszcie zmiana krajobrazu. Kilka kilometrów później pojawiła się brama uniwersytetu. Skręciłam w nią i od razu ujrzałam zadbane tereny, pastwiska, a parkując na parkingu rzuciły mi się w oczy dwa budynki. W jednym z nich na pewno jest sekretariat. Nie ujrzałam jednak nigdzie stajni. Wysiadłam z auta, a zaraz za mną wysiadł Riley, rozglądając się rozemocjonowany dookoła. Najpierw postanowiłam pójść do biura i załatwić formalności. Potem zaprowadzę konia do jego nowego domu. Mam nadzieję, że szybko się zadomowi.
~***~
Formalności było więcej niż się spodziewałam. Dostałam klucz do pokoju, rozpiskę planu lekcji, treningów i dodatkowych zajęć. Schowałam papier i klucz do kieszeni kurtki i wróciłam do przyczepy. Otworzyłam ją i weszłam do środka. Intencion zarżał radośnie i przestępował z nogi na nogę. Poklepałam go po szyi i chwyciłam za uwiąz, który zapięłam do zielonego kantara. Wyprowadziłam wałacha z przyczepy. Rozejrzał się dookoła. Zmiany chyba wyjdą na dobre. Teraz stajnia. Poszłam kawałek żwirową drogą przed siebie. Ujrzałam parkur, czworobok, ale gdzie stajnie? W końcu się poddałam. Nie będę przecież stała jak wariatka z koniem i błądziła z nim po całym terenie w poszukiwaniu stadniny. Czemu nie spytałam o to w sekretariacie? Z naprzeciwka szedł jakiś chłopak z psem. Riley zainteresowany nowym towarzyszem zrobił krok w przód, a jego uszy były postawione na sztorc. Kazałam mu zostać. Nie wiem jak mógłby zareagować pupil chłopaka, a nie chce mieć na samym początku problemów. Podeszłam z wałachem do nieznajomego.
- Wiesz może gdzie jest stajnia?- spytałam i wyrwałam go z zadumy- Jestem nowa i nie bardzo się orientuję- przyznałam po chwili i spojrzałam na zaciekawionego konia obok

Erik?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz