- Powiedzieliśmy, że się spóźnimy, prawda? - Uśmiechnęła się, przyciągając mnie bliżej siebie.
- Tak, powiedzieliśmy, ale poza tym, że robi się bardzo późno, jest również bardzo zimno, nie uważasz? - Spytałem, przygryzając wargę.
- Nie, jest dobrze.
- Przestań, przecież widzę, że drżysz. - Wywróciłem oczami, zdejmując z siebie kurtkę.
- Andy, przestań - jęknęła Ju - naprawdę jest mi ciepło.
- To dlaczego drżysz? - Uniosłem pytająco brwi.
- Em.. może ty tak na mnie działasz?
- Juliet..
- No dobra, może faktycznie jest odrobinę chłodno.
Uśmiechnąłem się, zarzucając na jej ramiona kurtkę, po czym objąłem ją i pocałowałem w czubek głowy.
- Nie możesz mnie okłamywać w takich momentach - szepnąłem zanurzając twarz w jej włosach - Było by mi źle, gdybym wiedział, że przeze mnie marzniesz.
- Oj przestań, jestem dużą dziewczynką, umiem sobie radzisz.
- Doprawdy? - Uniosłem brwi, jednym szybkim ruchem podnosząc dziewczynę i obkręcając się dookoła.
- Okej! Może jednak nie umiem! - krzyknęła, śmiejąc się.
Odstawiłem dziewczynę na ziemię i wystawiłem rękę w jej stronę, a ona bez namysłu chwyciła moją dłoń. Ruszyliśmy spokojnym krokiem w stronę parkingu, gdzie zostawiłem samochód. Na szczęście nie było widać w okolicy żadnych podejrzanych ludzi, czy pojazdu, więc mieliśmy nadzieję, że dziennikarze choć na trochę sobie odpuścili.
~~*~~*~~
Rano nie obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno, ani szczekanie Aresa, ani nawet mój budzik w telefonie. Obudził mnie pieprzony idiota Niall Horan.
- Przyjadą na wywiad! Zgodziłeś się na niego! Niedługo będą! - krzyczał, próbując ściągnąć kołdrę z mojego łóżka.
- Nie zgadzałem się na nic - burknąłem, nakrywając głowę poduszkę, by odizolować się od jego irytującego głosu.
- Owszem, zgadzałeś się!
- To chyba byłem pijany.. - mruknąłem, chcąc jak najszybciej pozbyć się go z mojego pokoju.
- Być może, ale w to ja się nie będę wtrącał. Za jakieś maks pół godziny przyjedzie tu jakiś dziennikarz, albo dziennikarka i będą chcieli przeprowadzić wywiad z pieprzonym idiotom Andy'm Biersackiem! - krzyknął, a mi zachciało się śmiać, bo chwilę wcześniej sam go tak nazwałem, ale.. w myślach.
- Czytasz w myślach? - Uniosłem głowę i zmarszczyłem brwi, patrząc na zdezorientowanego chłopaka.
- C-co? Pojebało cię do reszty?
- Tak tylko pytam. - Wzruszyłem ramionami, opadając ponownie na poduszki.
- Andy, jeżeli zaraz nie wstaniesz, przyprowadzę ich tutaj, albo powiem pani Ruby, że Ares uciekł i na dodatek nasikał na korytarzu.
- Ares nasikał na korytarzu? - znowu byłem zmuszony, by się podnieść.
- Tak! I miałem w planach ci pomóc i to posprzątać, ale ty nawet nie możesz podnieść się z łóżka, więc nie mam zamiaru ci pomagać!
- Dobra, dobra - jęknąłem - już wstaję.
Faktycznie, wstałem. Chwiejnym krokiem udałem się do łazienki, a gdy odprawiłem już poranną toaletę, Niall ciągle siedział w moim pokoju.
- Posprzątałeś już? - Spytałem, przecierając dłonią zaspane oczy.
- Nie miałem co, Ares leży obok twojego łóżka, po prostu musiałem cię jakoś przekonać. - Wywrócił oczami.
- Gdybym aktualnie miał więcej siły, właśnie wyleciałbyś prze okno. - Uśmiechnąłem się do niego i wyjąłem z szafy coś do przebrania.
- Jesteś gotowy? Chyba już tu są.
- Będę improwizował, jak zawsze - mruknąłem, naciągając na siebie koszulkę.
Gdy byłem już gotowy, wyszedłem razem z Niallem z pokoju i skierowaliśmy się w stronę świetlicy. Chłopak powiedział, że idzie pobiegać, więc spotkamy się później. Wziąłem głęboki wdech i pewnie wszedłem do pomieszczenia, gdzie siedziała już dziennikarka, a reszta ekipy rozkładała sprzęt.
- Oh, witaj Andy - usłyszałem roześmiany głos.
Dziennikarka była, bynajmniej wyglądała na bardzo młodą, miała może około 23-24 lat, chociaż ciężko było mi to określić. Z szerokim uśmiechem podeszła do mnie i wyciągnęła dłoń przed siebie, którą bez większego namysłu od razu uścisnąłem.
- Nazywam się Kim Collins, bardzo miło mi cię poznać.
- Mi również bardzo miło cię poznać. - Odwzajemniłem jej uśmiech.
- Rozumiem, że na pewno masz dużo zajęć - zaczęła, kierując się w stronę ustawionych krzeseł - ale nie musisz się martwić, to nie potrwa długo.
Kiwnęła zachęcająco głową na drugie krzesło, które przygotowane było dla mnie. Miałem już w głowie całą masę możliwych pytań i jestem wręcz pewny, że nie wysilą się na coś, czego już nie wymyśliłem.
- Jesteś gotowy? - spytała, gdy ktoś z ekipy właśnie poprawiał jej makijaż.
- Jak najbardziej - mruknąłem cicho, jednak na tyle, by mnie usłyszała.
- Okej, więc zaczynamy. - Uśmiechnęła się do kamery i zaraz potem zaczęła mówić.
Wszystko zaczęło się od jej krótkiego monologu, w którym to przedstawiła kto kiedy jej dzisiejszym gościem i czego być może dowiedzą się widzowie. Tak jak się spodziewałem, pierwsze pytanie dotyczyło tego, dlaczego w ogóle się to znalazłem i od kiedy interesuje się jeździectwem. Kolejne dotyczyły głównie tego tematu jak i dalszego rozwoju kariery Black Veil Brides, jak i mojej solowej. Niebezpiecznie zbliżaliśmy się do końca, a ominięcie "spraw sercowych" było niemożliwe i tylko czekałem, aż o to zapytają, chociaż nie chciałem i tak o tym mówić.
- Andy, twoje sprawy sercowe zazwyczaj są tajemnicą, bardzo rzadko wypowiadasz się na ich temat, dlaczego?
- Cenię sobie bardzo chociaż odrobinę prywatności i uważam, że nie o wszystkim muszę mówić otwarcie. - Wzruszyłem ramionami.
- Rozumiem, to może być bardzo uciążliwe, jednak fani chcą wiedzieć, co się dzieje w prywatnym życiu ich idola, więc może zdradzisz nam rąbek tajemnicy - zagadnęła, uśmiechając się - Co z Mirandą? Utrzymujecie ze sobą kontakt?
- Oczywiście, że tak. Miranda jest dla mnie jak siostra, nie mógłbym myśleć o niej w żaden inny sposób, niż jak o rodzinie.
- Mhm, więc nic was nie łączy?
- Jesteśmy jak rodzeństwo, kocham ją jak siostrę, ale nic więcej nad nie łączy.
- Rozumiem - odpowiedziała, kiwając głową - a zdradzisz nam kim jest dziewczyna, z którą byłeś bardzo często spotykany w ostatnim czasie? Jesteście razem?
Wiedziałem, że przeczekać, czy później nastąpi to pytanie, a nie byłem na nie kompletnie przygotowany. Z jednej strony mógłbym powiedzieć prawdę, że nie jesteśmy razem, ale chyba wszystko zmierza w dobrym kierunku, jednak przysporzyłbym tym wiele kłopotów, nie tylko sobie, ale również Juliet. Ludzie łapali by ją na ulicy, nie wspominając już o natrętnych dziennikarzach. Poza tym, wiem, że powinienem coś z tym zrobić. Zależy mi na Ju, jednak wiem, że teraz ważna jest dla mnie kariera i zespół, z którym i tak już jesteśmy dość daleko od siebie. Nie chcę jej przez to ranić.
- Nie, nie jesteśmy razem - zaprzeczyłem od razu - Poznaliśmy się właśnie tutaj, w Morgan University, od razu bardzo się polubiliśmy i kolegujemy się.
- Na pewno, nie myślimy o tym, żeby wyszło z tego coś więcej, bo nie zależy nam na sobie w ten sposób. Przyjaźnimy się.
- Wasze wspólne wyjścia wyglądały bardziej oficjalnie, nie jest takie koleżeńskie spotkania, a dużo bardziej jak randki.
- To nie były randki, nie wyobrażamy sobie, że było między nami coś więcej niż przyjaźń. Jest dobrze tak jak jest. Nie rozumiem dlaczego pokazanie się publicznie z osobą płci przeciwnej, od razu traktowane jest jako randka i wielka miłość - zaśmiałem się.
- Czyli twoje fanki mogą czuć się bezpiecznie? - odpowiedziała mi melodyjnym śmiechem.
- Hah, jak najbardziej - odpowiedziałem z uśmiechem.
Poleciało jeszcze kilka pytań na temat mojego życia prywatnego, kontaktów z rodziną i na szczęście całość dobiegła końca.
- Wywiad zostanie opublikowany dziś wieczorem, lub dopiero jutro, mamy niewielkie problemy techniczne - odezwała się dziennikarka, pakując swoje rzeczy.
Gdy wyszedłem ze świetlicy, czekał tam na mnie Niall, a obok niego stała Juliet. Wiedziałem, że dopóki oni tutaj są, nie mogę zachowywać się tak ja na co dzień, bo nasze relacje są dość.. specyficzne. Będę musiał porozmawiać o tym z Ju, wiem, że nie można dłużej tak tego ciągnąć.
- Jak ci poszło? - Spytał od razu Horan.
- W porządku, nie stresuj się tak, to tylko wywiad. - Wzruszyłem ramionami, nie widząc w tym żadnego problemu.
Udzielam takich wywiadów już od kilku lat, więc zdążyłem się do tego przyzwyczaić. Wiadomo, że na poczatku było ciężko, bardzo się stresowałem, żeby nie powiedzieć przypadkiem czegoś nieodpowiedniego, jednak z czasem stało się to proste. To jak zwykła rozmowa z przyjacielem, któremu jednak nie możesz powiedzieć wszystkiego.
- Gwiazdor się już przyzwyczaił. - Wywrócił oczami.
- Oj przestań, niedługo ty też zaczniesz udzielać wywiadów. 5sos nieźle cię wypromowali, stałeś się rozpoznawalny - wtrąciła się Ju wiedząc, że Niall od razu będzie chciał zmienić temat.
- To co, idziecie na śniadanie? - spytał, na co oboje zaczęliśmy się śmiać - A róbcie co chcecie, ja jestem głodny.
Niall burknął coś jeszcze pod nosem i skierował się w stronę stołówki. Podszedłem do Juliet i obejmując ją ramieniem, pocałowałem delikatnie w czoło.
- Trochę smutno mi było samej, ale może być. - Uśmiechnęła się, uroczo marszcząc nos.
- Wiesz, że po śniadaniu zaczynamy próby? Zgodzili się udostępniać nam świetlicę w każdy czwartek i weekendy, więc musimy z tego korzystać.
- Czyli usłyszę twoją piosenkę? - Uniosła brwi.
- O nie, nie. Usłyszysz na koncercie, o ile dam radę ją dokończyć - zaśmiałem się, a gdy usłyszałem skrzypnięciem drzwi, nieznacznie odsunąłem się od Juliet.
Dziennikarka żywo rozmawiała z resztą ekipy, a gdy zobaczyła nas, uśmiechnęła się szeroko i kiwnęła ręką w stronę fotografa.
- Możemy zrobić wam zdjęcie, prawda? - Zrobiła maślane oczy, co jedynie mnie zirytowało.
- Masz coś przeciwko? - szepnąłem do Juliet, na co pokreciła głową, po czym zwróciłem się do dziennikarki - Oczywiście.
Kobieta od razu się uśmiechnęła i nakazała fotografowi zrobić nam zdjęcie. Widać było po nim, że nie jest z tego zadowolony i chyba chciał już stąd wychodzić, mimo to wypełnił jej polecenie.
- Mam nadzieję, że do zobaczenia. - Uśmiechnęła się, podając mi dłoń, a zaraz potem robiąc to samo w stronę Juliet.
Gdy cała ekipa opuściła już teren akademika odetchnąłem z ulgą.
- Czemu tak się spiąłeś, gdy stamtąd wyszli? - Zmarszczyła brwi.
- Wydawało ci się, chociaż.. miałem już ich dość - zaśmiałem się - Idziemy szukać Nialla?
- Nie musimy go szukać, jest pora śniadania, więc na pewno będzie tam, gdzie jest jedzenie. - Uśmiechnęła się szeroko i zaraz ruszyliśmy w stronę stołówki.
Gdy doszliśmy do pomieszczenia panował w nim jak zwykle harmider. Wszyscy głośno rozmawiali podczas posiłku, jednak nie było ciężko znaleźć w tym zamieszaniu Nialla. Wystarczyło spojrzeć, na którym stole jest najwięcej jedzenia, tam zawsze był Horan. Ustawiliśmy się w kolejce i po odebraniu posiłku, ruszyliśmy w stronę stolika Nialla.
- O której zaczynamy próbę? - spytała Ju, zajmując miejsce.
- Zaraz po śniadaniu - mruknął znad talerza.
- Ty chyba szybko go nie skończysz. - Zmarszczyłem brwi, patrząc na jego ogromne porcje jedzenia. - Jakim cudem ty tak dużo jest i wciąż nie tyjesz?
- Ma się te dobre geny. - Wyszczerzył się.
Mimo, że przyszliśmy później od chłopaka i tak szybciej skończyliśmy jeść i musieliśmy na niego czekać, by wreszcie pójść i zacząć próbę.
Luke przygotował już wszystko na świetlicy, więc przyszliśmy praktycznie na "gotowca".
- Macie wybrane piosenki? - Spytał, podłączając ostatni mikrofon.
- Ja mam - odezwał się od razu Niall.
- Moja nie jest jeszcze skończona - odpowiedziałem.
- A dasz radę ją dokończyć?
- Tak, spokojnie.
- A ty Juliet? - zwrócił się do niej Luke.
- Będę śpiewać z Andy'm, ale.. nie wybraliśmy jeszcze piosenki.
- Okej, mam dla was kilka propozycji - powiedział, wyjmując kilka kartek z teczki, po czym podał je nam.
Znałem tylko kilka piosenek z tych, które wybrał Luke, a Juliet znała tylko jedną, więc żeby dodatkowo nie musieć uczyć się tekstu, wybraliśmy właśnie tą. Nosiła ona tytuł Beneath Your Beautiful, swego czasu była bardzo popularna, teraz nie aż tak, jednak większość osób i tak bardzo dobrze ją pamięta.
- To przypomnijcie sobie trochę tekst i melodie i zaraz przećwiczycie - powiedział Luke, szukając podkładu na laptopie - Na koncercie możemy wam zagrać z chłopakami. Wiesz już, czy pojawicie się jako Black Veil Brides?
- Em... raczej nie, chłopacy się rozjechali i chyba nie będziemy w stanie pojawić się jako zespół.
- Poradzisz sobie solo - skwitował, włączając podkład.
- Przyjdziesz później? - spytała Juliet, gdy po kolacji rozchodziliśmy się do swoich pokoi.
- Jasne. - Uśmiechnąłem się, podchodząc do niej. - Dla ciebie wszystko.
W pokoju przywitało mnie głośne i jednocześnie radosne szczekanie Aresa. Biedny nie pobiegał dziś zbyt dużo, bo wyprowadziłem go tylko kilka razy i to na krótko. Może jutro mu to wynagrodzę i pójdziemy na jakiś dłuższy spacer. Mniej problemów miałem z kotką, która nigdy nie narzekała na zbyt dużo ruchu. Bardzo często wylegiwała się na parapecie, a przy większości wyjść na dwór, gdy tylko się zmęczyła, wręcz wskakiwała mi na ręce. Upewniłem się, że moi pupile mają jeszcze karmę i wodę w swoich miskach i biorąc czyste ubrania, udałem się do łazienki.
Ciągle rozmyślałem, co powinienem zrobić z tym, co jest między mną, a Juliet. Nie chcę komplikować jej życia, spotykaniem się z kimś sławnym. To wydaje się fajne, ale.. właśnie, wydaje. Sława jest w porządku, jednak, gdy każdy, nawet twój najmniejszy krok jest śledzony przez masę ludzi, robi się to cholernie męczące. Teraz moja kariera wzrasta, nie mogę w tym momencie jej porzucić, a będąc z kimś też nie mogę, aż tak bardzo zajmować się karierą ugh. to dość skomplikowane. Będąc z Juliet, chciałbym mieć dla niej jak najwięcej czasy, jednak obawiam się, że nie potrafiłbym tego dokonać. Ona zasługuje na kogoś, dla kogo będzie oczkiem w głowie, kogoś kto będzie kupował jej kwiaty, zabierał do kina, czy nawet na pizzę. Bez paparazzi, bez pisków fanów. Kogoś z kim będzie mogła wieść zwyczajne, szczęśliwe życie.
- Em... raczej nie, chłopacy się rozjechali i chyba nie będziemy w stanie pojawić się jako zespół.
- Poradzisz sobie solo - skwitował, włączając podkład.
~~*~~*~~
Ćwiczyliśmy naprawdę bardzo długo, jednak nie mogliśmy dopuścić do jakichkolwiek problemów z głosem. Co prawda, koncert jest dopiero za jakieś 3 tygodnie, jednak nie zmienia to faktu, że musimy dbać oo nasze struny głosowe i jednocześnie dużo ćwiczyć. Dla mnie i Luke'a nie jest to zbyt ciężkie, jednak Nialla i Juliet czeka sporo pracy. Dziewczyna nigdy nie występowała przy tak dużej publiczności, a spodziewamy się naprawdę ogromnej. Widzę, że podczas śpiewania bardzo się stresuje, co jest kompletnie niepotrzebne, bo ma wspaniały głos i wszystko wyjdzie jej bardzo dobrze.- Przyjdziesz później? - spytała Juliet, gdy po kolacji rozchodziliśmy się do swoich pokoi.
- Jasne. - Uśmiechnąłem się, podchodząc do niej. - Dla ciebie wszystko.
W pokoju przywitało mnie głośne i jednocześnie radosne szczekanie Aresa. Biedny nie pobiegał dziś zbyt dużo, bo wyprowadziłem go tylko kilka razy i to na krótko. Może jutro mu to wynagrodzę i pójdziemy na jakiś dłuższy spacer. Mniej problemów miałem z kotką, która nigdy nie narzekała na zbyt dużo ruchu. Bardzo często wylegiwała się na parapecie, a przy większości wyjść na dwór, gdy tylko się zmęczyła, wręcz wskakiwała mi na ręce. Upewniłem się, że moi pupile mają jeszcze karmę i wodę w swoich miskach i biorąc czyste ubrania, udałem się do łazienki.
Ciągle rozmyślałem, co powinienem zrobić z tym, co jest między mną, a Juliet. Nie chcę komplikować jej życia, spotykaniem się z kimś sławnym. To wydaje się fajne, ale.. właśnie, wydaje. Sława jest w porządku, jednak, gdy każdy, nawet twój najmniejszy krok jest śledzony przez masę ludzi, robi się to cholernie męczące. Teraz moja kariera wzrasta, nie mogę w tym momencie jej porzucić, a będąc z kimś też nie mogę, aż tak bardzo zajmować się karierą ugh. to dość skomplikowane. Będąc z Juliet, chciałbym mieć dla niej jak najwięcej czasy, jednak obawiam się, że nie potrafiłbym tego dokonać. Ona zasługuje na kogoś, dla kogo będzie oczkiem w głowie, kogoś kto będzie kupował jej kwiaty, zabierał do kina, czy nawet na pizzę. Bez paparazzi, bez pisków fanów. Kogoś z kim będzie mogła wieść zwyczajne, szczęśliwe życie.
Po wzięciu szybkiego prysznica, przebrałem się w ciemne jeansy i jasny t-shirt. Gdy wszedłem do pokoju panował w nim spokój i błoga cisza, a moi pupile właśnie odpłynęli w objęcia Morfeusza, na moim łóżku. Naciągnąłem buty na nogi i łapiąc klucze od pokoju, wyszedłem na korytarz. Przekręciłem klucz w zamku, upewniając się, czy drzwi są dobrze zamknięte i udałem się do pokoju obok. Zapukałem kilka razy, jednak jak zwykle nikt mi nie odpowiedział, więc bez namysłu wszedłem do środka.
Juliet siedziała na łóżku z laptopem na kolanach, którego zamknęła zaraz po moim wejściu do pokoju. Jej mina nie zapowiadała nic dobrego.
- Coś się stało? - Spytałem, zamykając drzwi.
Podszedłem bliżej dziewczyny, a ona od razu podniosła się z łóżka.
- Jeszcze pytasz?! - krzyknęła i widziałem, jak w jej oczach zbierają się łzy - Ja wiedziałam, że nasza relacja jest dość.. specyficzna, ale.. tak nie zachowują się przyjaciele.
W tym momencie zacząłem już domyślać się, o co chodzi. Musieli już opublikować ten wywiad, a Juliet musiała go właśnie obejrzeć.
- Ju, nie o to chodziło - zacząłem, jednak zaraz mi przerwała.
- A o co niby?! Nie mogłeś powiedzieć mi tego w twarz? Czy ty nie widzisz co robimy? Zachowujesz się jakbyśmy byli parą, a teraz mówisz, że nic nas nie łączy i się "kolegujemy"?
- Nie chodziło mi o to, chciałem.. - zacząłem, jednak znów mi przerwała.
- To w takim razie o co ci chodziło? - powiedziała, tym razem bardzo cicho - Chciałeś się zabawić? Mieć rozrywkę na jakiś czas? Może się mnie wstydzisz? A ja głupia myślałam, że ci na mnie zależy..
- Bo zależy, powiedziałem co innego, ale zrobiłem to tylko dlatego, żeby nie przysparzać ci więcej problemów. Naprawdę mi zależy - zbliżyłem się do niej i chciałem objąć, jednak Juliet od razu się ode mnie odsunęła.
- Jak na przyjaciółce.
- Nie całuję się z przyjaciółkami - powiedziałem, przyciągając ją do siebie i całując jej usta.
Reakcja była niemal natychmiastowa. Juliet odepchnęła mnie i strzeliła siarczystego liścia w policzek.
- Wyjdź stąd - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Nie możemy chociaż na spokojnie porozmawiać? Mogę ci to wszystko wytłumaczyć.
- Wyjdź! - powtórzyła, podnosząc głos.
Popełniłem największy błąd, jaki mogłem popełnić. Wyszedłem.
~~*~~*~~
Nie mogłem w nocy zasnąć, obwiniałem się za to, co miało miejsce kilka godzin temu. Może faktycznie powinienem powiedzieć prawdę podczas wywiadu? Ta i co bym powiedział? Nie nie jesteśmy razem, ale się w niej zakochuje, w sumie to już się zakochałem? Mało romantyczne wyznanie miłości. Pewnie nawet nie podniósłbym się z łóżka, gdyby nie to, że do mojego pokoju wparował wkurzony Horan.
- Powiedz mi tylko jedną rzecz - zaczął spokojnie, a zaraz potem wydarł się tak, że chyba słyszało go pół akademika - Dlaczego do cholery ty jesteś takim idiotą?!
- Nie pogrążaj mnie bardziej - mruknąłem, chowając twarz w poduszkę - w ogóle, to jak ty tu wszedłeś? Zamykałem drzwi.
- Już od dawna mam zapasowy. - Wywrócił oczami.
- Dorobiłeś?
- Nie, zabrałem sobie z portierni jak nikt nie patrzył. - Zabrzmiało troszkę jak sarkazm, jednak wiedząc, że to Niall, byłem pewny, że mówi prawdę. - Ale nie odwracaj kota ogonem Biersack!
- Mówisz do mnie po nazwisku, w skali od jeden do dziesięć jak bardzo jesteś zły?
- A w skali od jeden do dziesięć, jak bardzo jesteś idiotą? O kurwa, podziałki nam zabraknie!
- Przestań na mnie krzyczeć, głowa mnie boli, nie spałem.
- I dobrze ci tak! - krzyknął - Co ty najlepszego narobiłeś?! Andy do jasnej cholery, nie musisz już zgrywać tego wiecznie obojętnego, pana mam wszystko w dupie. Wiem, że to cię przejęło i to bardzo, ale nie wiem, dlaczego zawsze wszystko w sobie dusisz.
- Tak jest łatwiej.
- Ja pierdolę, zaraz stracę do ciebie cierpliwość i.. i.. - zająkał się - i.. wyrzucę cię przez okno.
- Jeżeli nie masz w planach nic ciekawego do powiedzenia, to wyjdź - mruknąłem nie mając ochotę na jakąkolwiek rozmowę.
Jedyną osobą, z którą chciałbym w tym momencie rozmawiać, była Juliet, jednak problem polegał na tym, że ona nie chciała.
- Juliet się pakuje i wyjeżdża, już zniosła rzeczy - rzucił i już chciał wyjść z pokoju.
- Jak to wyjeżdża?
- Najnormalniej w świecie wyjeżdża.
Zerwałem się z łóżka i gdyby nie fakt, że w pewnym momencie Niall mnie złapał, runąłbym na ziemię przez silne zawroty głowy.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł - mruknął chłopak, gdy zacząłem się ubierać.
- Innego aktualnie nie mam - powiedziałem, wybiegając ze swojego pokoju.
Gdy tylko znalazłem się na korytarzu, pierwsze co chciałem wejść do Juliet, jednak drzwi były już zamknięte. Skierowałem się prędko w stronę schodów i o mało co z nich nie spadając, zbiegłem na dół. Dziewczyna właśnie wyszła z akademika, a w rękach niosła już jedynie plecak.
- Juliet, zaczekaj! - zawołałem, wybiegając za nią.
- Co chcesz? - mruknęła pod nosem, zatrzymując się obok swojego samochodu.
- Wyjeżdżasz? - Zmarszczyłem brwi.
- Do rodziny, na święta - rzuciła beznamiętnie.
- Kiedy wrócisz?
- Nie wiem, aż tak bardzo cię to obchodzi?
Juliet przez cały czas unikała w mojego wzroku i skupiała całą swoją uwagę na swoich dłoniach.
- Tak, obchodzi, chciałbym z tobą porozmawiać.
- Czy.. czy zanim pojedziesz, możesz mnie chociaż przytulić?
Widziałem, że dziewczyna w tym momencie biła się z myślami, jednak po chwili mnie przytuliła, a ja objąłem ją, chcąc by została ze mną na dłużej.
- Muszę jechać - szepnęła po chwili.
Pojechała.
~~*~~*~~
Minęło już wiele czasu, a Juliet jeszcze nie wróciła. Jest godzina dziesiąta, a o piętnastej zaczyna się koncert. Niall do niej dzwonił i obiecała na niego przyjechać, a ja wciąż nie wiem, czy dam radę zaśpiewać z nią w duecie. Przez cały ten czas długo zastanawiałem się nad tym wszystkim, co się wydarzyło i wiem, że ją kocham. Nie mogę jej stracić przez ten idiotyczny wywiad. Jeżeli ją stracę, stracę wszystko.
Piosenka, którą wcześniej napisałem poszła do kosza, była zbyt wesoła jak na mój aktualny stan emocjonalny. Napisałem nową, Niallowi się podobała i uznał, że byłoby świetnie, gdyby usłyszała ją Ju. Chłopak dokładnie wie, że napisałem ją z myślą o niej, a ja.. nie potrafiłbym się nawet tego wyprzeć.
- Andy, bierz mikrofon i wchodź na scenę, próba generalna. Zaśpiewaj tylko nową, reszta jest w porządku - zarządził Luke.
Byliśmy na miejscu od samego rana, trzeba było wszystko przygotować i dużo ćwiczyć. Juliet jeszcze nie było. Ciągle gorączkowo się rozglądałem, mając nadzieję, że w końcu ją zauważę, jednak nic takiego nie nastąpiło.
Wziąłem mikrofon i wyszedłem na sam środek sceny i gdy w tle rozbrzmiała muzyka, zacząłem śpiewać. W tym momencie nie liczyło się już nic, poza uczuciem jakie włożyłem w piosenkę dla Juliet.
"I keep dreaming you’ll be with me
and you’ll never go
Stop breathing if
I don’t see you anymore"
Juliet?
koniec tasiemca.
35000 słów, jak?!
OdpowiedzUsuńTaki wielki tasiemiec
OdpowiedzUsuńWOOOW! Zaszalałaś *-*
OdpowiedzUsuń