sobota, 29 kwietnia 2017

Od Isabelle cd. Phill`a

Spokojnym krokiem, mijałam kolejno boksy koni. W niektórych już dzielnie uwijali się niektórzy członkowie akademii, zapewne ci bardziej sumienni. Stanęłam obok tabliczki z wyrytym, pełnym imieniem Silverino, który znalazł sobie nowego przyjaciela jakim był koń z sąsiedniego boksu. Siwek nie zwrócił na mnie uwagi, a ja widząc jaki on czysty aż zamarłam. Ten niepozornie spokojny charakter, czasem wydaje się istnym ancymonem w moich oczach.
Wyprowadziłam go z boksu, przypinając mu do kantaru dwa uwiązy. Zastrzygł uszami, próbując rozpracować mechanikę działania linek, które go trzymają w miejscu. Poklepałam go po szyi, widząc jak w powietrze unosi się kurz.

Rajdy długodystansowe nigdy nie były najlepsze w naszym wykonaniu. Biorąc pod uwagę fakt iż ogier potrafił się przestraszyć nawet spadającej szyszki z drzewa, nie miałam do tej dyscypliny nawet nadziei. Zresztą wystarczyłaby jedna kurtka, reklamówka czy też jakakolwiek szurająca rzecz bym natychmiast znalazła się z grzbietu konia na ziemi. Po dosyć krótkich ćwiczeniach, instruktorka stwierdziła, że pojedziemy wszyscy w teren. Lubiłam tereny, Silverino wtedy się odprężał i znów stawał spokojnym siwkiem z ukrytym temperamentem Paso Fino. Jednak nie byłam zbyt zadowolona z informacji, że będę musiała jechać w kolumnie. Choć były też plusy. Miałam być ostatnia, a wiadomo... kto ostatni ten galopuje jak tylko chce i kiedy chce.
Ogier wkrótce przeszedł do ładnego, wyraźnego galopu, dając mi znak ruchem głowy, że oczekuje trochę więcej luzu na wędzidle. Gdy instruktorka stanęła na polanie, wszyscy rozjechali się dookoła niej. Poklepałam siwego po szyi, który przeszedł z dodatkową gracją do stępa. Sześć lat a zachowanie jak u roczniaka.
Moment, w którym mieliśmy dobierać się w pary był tym, którego tak bardzo się obawiałam. Nie lubiłam nigdy podchodzić i pytać z radosnym uśmiechem "Hej, czy zostaniesz moją parą? Co tam u ciebie?". Drażniła mnie myśl, że będę musiała się sztucznie zachowywać... ale dobrze, Isabelle. Pamiętaj, że żyjesz w jakimś tam społeczeństwie.
Podszedł do mnie jakiś chłopak, przedstawiając się, widocznie uradowany, że znalazł kogoś wolnego. Odwzajemniłam uśmiech, ściskając dłoń Phill`a w geście przywitania.
-Jasne - zgodziłam się, bo niby co innego miałam zrobić.
Ćwiczenia miały polegać na tym, na czym polegał cały rajd długodystansowy. Szczerze mówiąc to nie widziałam potrzeby dobierania się w pary przy nich. Dobra, skończ już swoje wywody Izzy.
Pnie na polanie układały się w idealne przeszkody. Phill na swoim wierzchowcu zgrabne przeskoczył z zapasem nad jedną z nich i zaraz po tym nakierował konia na drugą. Ja w tym czasie mierzyłam mu czas, zgodnie z poleceniem pani Blue. Gdy skończył swoją rundę, podjechał bliżej z uśmiechem.
-Myślałam, że będzie lepiej - uśmiechnęłam się złośliwie, spuszczając wzrok i odciągając łeb siwego od kuszącej, pierwszej, wiosennej trawy.
-Tak? Sama spróbuj. Zobaczymy ile tobie wyjdzie - wyciągnął telefon, włączając stoper.
Poprawiłam sobie toczek na głowie i ścisnęłam delikatnie łydkami Silva, który od razu przeszedł do galopu. Dwa pierwsze pieńki zostało spokojnie przeskoczone przez Silverino, który parsknął głośno. Kolejne dwa środkowe również niezbyt sprawiły problemu, jednak czułam już jakiś upór ze strony ogiera, który próbował znaleźć sposób by nie skakać. Ostatnia przeszkoda była jednak tą, na którą niestety się nadzialiśmy. Siwek poruszył łbem i zatrzymał się gwałtownie, unosząc delikatnie do góry dwie przednie nogi. Ześlizgnęłam się po szyi konia, stając na dwie nogi i łapiąc wodze, choć wiedziałam, że koń nigdzie nie ucieknie. Cóż, może to nie bliskie spotkanie z ziemią, ale w jakimś sensie upadek. Czułam, że ten ostatni pieniek niezbyt przyjacielsko się do mnie "uśmiecha".

Phill?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz