niedziela, 23 kwietnia 2017

Od Quinlan CD Willa

- To idziemy po te chrupki? - zapytał chłopak gdy podjechałam bliżej.
- A idź ty - warknęłam tylko obrażona na jego nieczyste zagrywki.
Zeszłam z wózka i nadal w zielnym stroju ruszyłam przed siebie. Nie zwracając uwagi na to czy Will podążał za mną czy nie. Nie obchodziło mnie to. Aktualnie postanowiłam go ignorować za tą jego grę nie fair play. Prychnęłam pod nosem. Już miałam zacząć szukać działu ze słodyczami, ciasteczkami i tym podobne, gdy jednak zmieniłam zdanie. Postanowiłem wrócić się i przebrać w normalne ciuchy. Zawróciłam w stronę łazienek. Tam oto mając genialny pomysł, zostawiliśmy ubrania. W między czasie minęłam Willa, który chyba chciał coś powiedzieć... Jednak zignorowałam go. Jedynie przyspieszyłam tempa. Po chwili znalazłam się w łazience. Szybko przebrałam się i odstawiłam zielony strój na swoje miejsce. Już miałam pójść dalej w poszukiwaniu przekąsek gdy poczułam jak ktoś chwycił mnie za nadgarstek. Odwróciłam się. Był to William, który także przebrał się w normalne ciuchy.
- Tak? - zapytałam udając, że nadal jestem obrażona.
- Quinn... - zaczął jednak postanowiłam mu przerwać.
- Dobra. Nie jestem już obrażona. Chodź lepiej do tego sklepu póki nas nie wyrzucili - powiedziałam i wyrwałam rękę z uścisku chłopaka.
Ruszyłam z powrotem wgłąb sklepu. Tym razem w końcu udało nam się zakupić to co chcieliśmy. Wyszliśmy na dwór z dwoma torbami jedzenia.
- Dobra. Do kina idziemy wieczorem. Teraz mam lepszy pomysł - Will uniósł tylko brew pytająco, więc dodałam. - Idziemy do fryzjera. Czas na zmiany!
Szybko rozejrzałam się. Po chwili odnalazłam salon fryzjerski. Zostawiając chłopaka z torbami w tyle pobiegłam w tamtą stronę. Przystanęłam przed wejściem. Już powoli weszłam do środka. Tam na szczęście okazało się, że mają akurat wolne miejsce więc mogli się mną zająć od razu. Z uśmiechem usiadłam na krześle fryzjerskim. Ustaliłem jeszcze z chłopakiem, który miał się mną zająć co ma zrobić i pozwoliłam mu działać. Sama nie wiem ile minęło zanim skończył. Obejrzałam efekt końcowy w lustrze. Włosy skróciłam tam, że sięgały mi do ramion. Kolor niby pozostawiłam ten sam. Jednak przy czubku głowy przefarbowałam się na bardzo ciemny fiolet. Na koniec jeszcze chłopak zakręcił mi włosy lokówką. Było idealnie. Zapłaciłam i z wielkim uśmiechem na twarzy wyszłam z salonu. Przed nim stał Will widocznie znudzony. Torby leżała na ziemi u jego stóp, a w dłoniach trzymał telefon. Kiedy mnie zauważył, schował go. Widziałam jak znowu chciał coś powiedzieć. Tym razem przerwał mu mój telefon. Szybko wyciągnęłam urządzenie z kieszeni. Spojrzałam na wyświetlać aby sprawdzić kto do mnie dzwonił. Tiago. Bez zastanowienia odebrałam.
Q: Cześć Ti. Coś się stało? Nie często do mnie ostatnio dzwoniłeś - zaśmiałam się.
T: Nie czas na żarty. To poważna sprawa.
Q: Mów szybko co się dzieje. Zaczynam się martwić.
T: No bo... Beatrice dzwoniła do mnie przed chwilą. Płakała. Nasi rodzice... Oni mieli wypadek samochodowy. Teraz są w szpitalu w stanie krytycznym.
Q: O boże... - zakryłam usta dłonią.
T: Przepraszam, ale muszę kończyć. Z Harry'm nie jest dobrze po tym jak się dowiedział tego. Muszę przypilnować aby nie zrobił nic głupiego.
Q: Dobrze... To pa Ti.
T: Do zobaczenia.
Połączenie zakończyło się. W moich oczach stanęły łzy. Nie mogłam uwierzyć w to, czego się właśnie dowiedziałam... Moi rodzice. Oni mogą umrzeć. Ignorując wszystko wokół, czyli także krzyki Willa pobiegłam do samochodu. Nie myślałam teraz o tym, że chłopak może nie mieć jak wrócić. Liczyło się tylko dostanie do swego pokoju. Odpaliłem pojazd i ruszyłam z piskiem opon. Najprawdopodobniej złamałam kilka zasad ruchu drogowego w między czasie. Jednak w dość krótkim czasie dotarłem pod budynek mieszkalny. Zamknęłam samochód na klucz. Znowu rzuciłam się biegiem. W końcu dotarłem do upragnionego miejsca. Będąc w pokoju po prostu rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam płakać w poduszkę. Hope i Senshi jakby wyczuwając mój nastrój po prostu wskoczyli na łóżko i ułożyli się obok mnie. Sama nie wiem kiedy usnęłam wykończona...
*Następnego dnia*
Nie pojawiłam się na treningach. Nie miałam sił tego zrobić. Ledwo co w ogóle zwlekłam się z łóżka. Dzisiaj był dość ciepły dzień więc mogliśmy zjeść śniadanie na dworze. Siedziałam na ławce tępo wpatrując się w przestrzeń przede mną. Wokół mnie toczyło się normalne życie. Jednak ja się czułam jakby świat zwolnił. Abym dłużej cierpiała. Moja twarz była obojętna. Przede mną na stoliku leżała tacka z niedojedzonymi płatkami. Mimo tego, że kompletnie nie miałam apetytu, wmusiłam w siebie chociaż trochę jedzenia. Widziałam jak uczniowie powoli zaczynali zbierać się na zajęcia, które to zaraz miały się zacząć. Ja jednak nie miałam zamiaru ruszać się z miejsca. Nie miałam zamiaru w ogóle pojawić się dzisiaj na lekcjach. Rano podjęłam dość ważną decyzję i teraz musiałam się z nią oswoić psychicznie. Sama nie wiem ile tak siedziałam. Wokół było coraz mniej osób. Nagle poczułam na ramionach czyjeś dłonie. Wzdrygnęłam się, ale nic poza tym. Osoba ta usiadła obok mnie na ławce. Odwróciłam głowę i nadal z obojętnym wyrazem twarzy spojrzałam na nią. Był to William. W sumie to mogłam się tego spodziewać. Jest on chyba jedyną osobą, z którą się przyjaźnię. Siedzieliśmy przez chwilę bez słowa.
- Nie idziesz na lekcje? - zapytał Will.
Pokręciłam jedynie przecząco głową.
- Quinn... Co się dzieje? Co się wczoraj stało? - zapytał chłopak, a ja miałam wrażenie, że w jego oczach widzę troskę o mnie.
Westchnęłam. Mówić prawdę czy skłamać? Zaufać mu na tyle czy nie? Co powinnam zrobić? Co będzie właściwym wyborem? Sama nie wiem ile minęło zanim zdecydowałam. Postanowiłam, że zaufam mu. W końcu jest to mój przyjaciel... Wzięłam głęboki wdech i ciężko wypuściłam powietrze. Czas się przemóc. Starając się powstrzymać emocje, które we mnie tkwiły zaczęłam mówić.
- Bo... Wczoraj zadzwonił do mnie telefon. Dzwonił mój starszy brat, Tiago. Na początku myślałam, że to nic takiego. Jednak myliłam się. To było coś naprawdę poważnego. Powiedział mi, że zadzwoniła do niego Beatrice. Nie wiem czy ci o niej mówiłam, ale jest to moja młodsza siostra. W tym roku kończy siedemnaście lat. Jednak wróćmy do głównego wątku. Ona płakała... Ti powiedział mi... on powiedział... nasi rodzice... oni... Oni mieli wypadek samochodowy. Teraz znajdują się w szpitalu w stanie krytycznym. Nie wiadomo czy przeżyją - na koniec już nie potrafiłam się pohamować. Z moich oczu wypłynęło kilka łez. Pozwoliłam im swobodnie płynąć wzdłuż mojej twarzy.
- Quinn... - zaczął mówić Will. Jednak nie wiem już który raz w ciągu kilku dni przerwałam mu.
- Proszę nic nie mów. Nie potrzebuję ani współczucia ani litości. Jestem dorosła. Muszę sobie z tym jakoś poradzić - mam nadzieję, że sobie poradzę.
Tym razem chłopak już nic nie powiedział. Po prostu przytulił mnie. Bez słowa wtuliłam się w niego. Westchnęłam. Nie płakałam już. Nie mówiliśmy nic. Po prostu trwaliśmy w uścisku przez jakiś czas. Jednak w końcu postanowiłam się odsunąć od Williama. Nie powiedziałam mu wszystkiego. Musiał wiedzieć jeszcze o czymś.
- Will. Muszę jeszcze o czymś ci powiedzieć.
- Tak?
- Bo... Przemyślałam wszystko... I... Załatwiłam z państwem Stewart. Ja... Will, jutro lecę do domu. Do Irlandii. Muszę zająć się Beatrice. Nie mogę zostawić jej samej, a Tiago nie może wyjechać. On zajął się Harry'm, który załamał się po usłyszeniu wieści... Ja.. Nie mogę pozwolić aby coś się stało Beatrice - powiedziałam cicho.
- A co z tobą? - zapytał chłopak.
- Ja dam jakoś radę - muszę, chociaż w środku czuję się pusta. - Teraz najważniejsze jest moje rodzeństwo - westchnęłam i po chwili zastanowienia dodałam. - Wiesz co? Muszę się napić. Chcę choć na chwilę móc o tym nie myśleć.
Po wypowiedzeniu ostatnich wstałam z miejsca. Spojrzałam na chłopaka, który nadal siedział na ławce.
- Idziesz ze mną czy zostajesz? - zapytałam.
Ten tylko pokiwał twierdząco głową i dołączył do mnie. Z racji, że nie posiadałam w zapasie żadnego alkoholu, byliśmy zmuszeni wybrać się do sklepu. Nie zwracając uwagi na to, że zostawiłem na stoliku tacę, po prostu ruszyłam przed siebie. Najpierw znaleźliśmy się w moim pokoju, z którego to musiałam zabrać klucze od samochodu. Uroki tego, że szkoła znajduje się na jakimś rypanym odludziu, a do najbliższego sklepu, który to znajdował się w miasteczku mieliśmy piętnaście kilometrów. Po kolejnych kilku minutach byliśmy przy moim samochodzie. Wsiedliśmy do niego. Odpaliłam silnik i ruszyliśmy.
*Jakiś czas później. Pokój Quinlan*
Weszliśmy do mojego małego królestwa z torbą alkoholu, którą to oczywiście niósł Will. Zamknęłam za nami drzwi i rozebrałam się. W między czasie chłopak zdążył wyciągnąć alkohol, który zakupiliśmy. Westchnęłam i podeszłam do łóżka. Zgarnęłam z niego poduszkę, z którą skierowałam się na fotel. Podłożyłam ją sobie pod plecy i usiadłam wygodnie. William podał mi kieliszek, który chętnie od niego odebrałam. W sumie to nie wiem skąd go wytrzasnął, ale mniejsza z tym. Wyciągnęłam rękę z kieliszkiem, a chłopak nalał mi do niego jakiś alkohol. Nawet nie wiem co my kupiliśmy, a tym bardziej co właśnie dostałam do picia. Przystawiłam kieliszek do ust. Wypiłam całą jego zawartość za jednym razem. Po kilku kolejkach zaczęło mi czegoś brakować. Było tu stanowczo za cicho. Brakowało mi muzyki. Szybko wstałam. Zgarnęłam mój telefon oraz głośnik. Połączyłam je ze sobą. Następnie włączyłam jakąś playlistę z piosenkami, które lecą w klubach. Zadowolona powróciłam na poprzednie miejsce. William wystawił w moją stronę butelkę z niemym pytaniem czy chcę kolejny kieliszek. Jednak zrezygnowałam. Pokręciłam przecząco głową. Za to schyliłam się i zgarnęłam nowy alkohol. Otworzyłam butelkę i zaczęłam pić z gwitna. Tego mi było trzeba. Zaśmiałam się z niczego.
Po mojej głowie przestały krążyć nieprzyjemne myśli. Spojrzałam na Williama. Wybuchłam śmiechem widząc go. Chłopak tańczył na środku pokoju, pijąc alkohol. Koszula, którą miał na sobie, była rozpięta. Po chwili zdecydowałam się dołączyć do chłopaka. Nadal śmiejąc się i z butelką w ręce wstałam. Ruszyłam w jego stronę. W międzyczasie zdążyłam potknąć się kilka razy o własne nogi. No cóż... Uroki bycia pijaną. W końcu dołączyłam do Willa. Zaczęłam tańczyć razem z nim

Will? Mam nadzieję, że za bardzo tego nie zrypałam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz