Przekręciłem kluczyk, auto ledwie zagruchotało i cisza, za drugim razem to samo
- Nie wierzę - zaśmiała się - Masz zepsute auto
- Nie nie jest zepsute - stwierdziłem - Nie ma paliwa
- Wiedziałeś, że nie ma paliwa i nie zatankowałeś?
- Chciałem sprawdzić ile wytrzyma na oparach - spojrzałem na nią z uśmiechem - To co pomożesz mi je dopchać do najbliższej stacji? - dziewczyna spojrzała na mnie jak na debila - Żartuje stara - zacząłem się śmiać widząc jej minę
- Nie smieszny żart - powiedziała ale usta drgnęły jej lekko
Wysiadłem i wyjąłem z bagażnika kanister na czarną godzinę, która właśnie wybiła. Szybko zalałem bak i wróciłem do auta, odpaliłem, elegancko. Wycofałem i ruszyłem. Przez pierwsze piętnaście minut nikt się nie odezwał. Zacząłem monotonnym głosem
- Nazywam się Alistair i mam 23 lata. Urodziłem się w Dakocie Północnej i przyjechałem tutaj wraz z moim jedynym przyjacielem koniem Mitropoulusem...
- Co ty na spotkaniu AA jesteś? - przerwała mi pytająco
- Nie ale na jakiejś zmowie milczenia chyba - zacząłem się śmiać, dziewczyna również się uśmiechnęła - A Ty?
- Co ja?
- Jak się nazywasz?
- June - powiedziała i spojrzała przez okno - Dokąd jedziemy?

- Jesteś walnięty - skomentowała - Dopóki benzyna ci się nie skończy
- Zaraz zatankujemy stara - rzeczywiście po chwili znalazła się stacja na której się zatrzymaliśmy. Zatankowałem i ruszyliśmy dalej w naszą podróż. Wyciągnąłem paczkę papierosów
- Chcesz? - wyciągnęła jednego bez słowa, podałem jej zapalniczkę, następnie sam zapaliłem.
Znów jechaliśmy chwilę w ciszy. Ty razem to dziewczyna się odezwała
- Długo zamierzasz tak pędzić przed siebie?
- A co wolisz żebyśmy wysiedli i szli pieszo?
- Marzę o tym - powiedziała z ironią, skręciłem gwałtownie w prawo, po niecałych dwóch kilometrach dojechaliśmy do jakiegoś miasta
- Koniec wycieczki - powiedziałem po zaparkowaniu samochodu - Idziemy najpierw coś zjeść tam - wskazałem ręką na budynek - Albo nie tam - przesunąłem ramię i wskazałem inny bar - A potem rozejrzymy się po okolicy dobrze? - posłałem jej uśmiech
- Dobrze panie przewodniku - zasalutowała dłonią i ruszyła przodem.
Usiedliśmy przy stole i zamówiliśmy jedzenie. Ja frytki z dużym kawałkiem karkówki a June sałatkę
- Nie jesz nic normalnego? - spojrzałem na jej liście sałaty
- A co to jest nienormalne?
- Dla mnie tak. A mięsko?
- Czy ty możesz być chociaż przez chwilę poważny? - spiorunowała mnie wzrokiem
- Chciałbym - powiedziałem krótko, zabrałem się za jedzenie podobnie jak dziewczyna. Po trzydziestu minutach wyszliśmy z baru
- To gdzie teraz geniuszu? - spytała patrząc na mnie
- Masz ochotę na wypad do wesołego miasteczka? -spytałem patrząc na widoczną za nami karuzelę i kolejkę górską.
June? Co Ty na to?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz