sobota, 29 kwietnia 2017

Od Isabelle cd. Phill`a

Poklepałam Silverino po szyi, puszczając wodze. Koń sam spokojnym stępem ruszył w stronę stajni, a ja zamierzałam jak najszybciej go rozsiodłać i wrócić do pokoju by ogarnąć się i wyjechać do miasta wraz z Brittany`m, który tylko czekał na dłuższy spacer. Ja sama nie znałam zbytnio tutejszego miasteczka, które podobno było godne zobaczenia. Niby siedzę w akademii już dobry tydzień, lecz dotychczas albo nie znajdywałam czasu, albo wcale nie chciało mi się ruszyć z pokoju po lekcjach i dwóch treningach. Niby mam potem dużo czasu, a jednak nigdy nie zebrałam się w sobie i pojechałam, chociażby autobusem. A przydałoby się rozruszać moje kochanie na dwóch kółkach, które tylko pewnie czeka na to abym odpaliła silnik, założyła kask i ruszyła przed siebie.
Po rozsiodłaniu ogiera, wypuściłam go na pastwisko by te kilka godzin odpoczął i wylał z siebie pozostałą część energii, która pozostała. Wróciłam do stajni by odłożyć sprzęt, który znajdywał się nadal przy boksie Silverino. Przejechałam dłonią po gładkiej skórze siodła i uniosłam je w górę, zanosząc do siodlarni.
Planowałam wrócić do pokoju, odświeżyć się, zjeść jakiś posiłek tak dla zasady i bez zbędnych ceregieli i marnowania czasu, wybrać się na miasto. Pod boksem Bułata moją uwagę przyciągnęła jednak bluza, leżąca na ziemi. Zapewne należała do Phill`a. Minęłam ją obojętnie. Nie będę przecież goniła za nim po całej akademii, zresztą zorientuje się sam, że jej nie ma. Mimo tego, zatrzymałam się i sięgnęłam po nią.
Otworzyłam drzwi swojego pokoju i rzuciłam czarną bluzę na łóżko, mówiąc husky`emu by nie warzył się nawet jej ruszyć. Wiedziałam, że wzbudziła ona jego zainteresowanie, w szczególności gdy pachniała totalnie inaczej niż ja. A skoro nie moje to czemu by nie pogryźć? Zanim jednak się wykąpałam, postanowiłam oddać własność chłopaka. Nie mam pojęcia gdzie mieszka, ale szukanie go po wszystkich pokojach wcale nie jest irracjonalnym pomysłem. W końcu są tu ludzie, którzy zapewne wiedzą gdzie kto każdy mieszka, nie ważne czy go znają czy nie.
Wyszłam na korytarz, rozglądając się niepewnie.

Po jakimś czasie dowiedziałam się od przypadkowej osoby numer pokoju Phill`a. Nie było łatwo, bo zmarnowałam cenny czas, w którym mogłabym się ubrać. Zapukałam do drzwi, które po chwili się otworzyły. Uchyliłam usta, by poinformować go, że znalazłam jego własność, ale ostatecznie zrezygnowałam z tego, gdy w przejściu zobaczyłam go tylko w samym ręczniku. Boże, czemu ja mam takiego pecha? Nie mogę poznać kogoś normalnego, kto nie jest do połowy rozebrany i mu to nie przeszkadza?
-Znalazłam to przy boksie twojego konia... - podałam mu bluzę i odwróciłam się, chcąc wrócić do swojego pokoju.
-Nie wejdziesz? - chłopak zatrzymał mnie, uśmiechając się entuzjastycznie.
-Nie, wiesz... mam jeszcze co zrobienia - pokiwałam głową i pożegnałam się z nim, odwzajemniając uśmiech.
Wróciłam do pokoju, szybko biorąc prysznic. Czy wszyscy faceci nie kryją się ze swoją nagością?
-Brittany, pójdę coś szybko zjeść i jedziemy do miasta. Albo spacer...? - odezwałam się do zwierzęcia, które bawiło się swoim ogonem na moim łóżku, które było potem całe w białej sierści. Ano tak. Okres kiedy to Britt zaczyna linieć, kłacząc całą moją garderobę, pokój i wszystko inne. Wielkie kępy sierści walające się po podłodze - tylko o tym marzyłam.
Weszłam pod prysznic, przez chwilę relaksując się w ciepłej wodzie, spływającej po moim ciele. Po miłej kąpieli, ubrałam się w jakieś jasne jeansy, czarny sweter, bo pogoda widocznie nie była przychylna pozostać piękna i słoneczna. Na niebie zaczęły zbierać się ciemne chmury, świadczące, że mogą zrobić mi niespodziankę i próbować zmoczyć deszczem. Włożyłam jakieś białe adidasy, które dotychczas leżały nieruszone w pudełku. Ruszyłam na stołówkę by chociaż trochę skubnąć jakiegoś jedzenia na drogę.
W pomieszczeniu było mało osób ku mojemu zadowoleniu. Szybciej dostanę obiad i nie będę musiała czekać w kolejce. Usiadłam przy wolnym stoliku, do którego wkrótce dosiadła się znajoma osoba. Phill. Tym razem ubrany.
-Szybko ci poszły te sprawy, które miałaś załatwić - uśmiechnął się.
-Tak... - mruknęłam, biorąc kęs.
-Wybierasz się gdzieś? - zapytał, widząc nałożoną kurtkę na moje ramiona.
-Do miasta. Jeszcze go nie widziałam, a mojemu psu przyda się spacer. Piętnaście kilometrów to dla nas nic - wzruszyłam ramionami, odpowiadając - Przy okazji zakupię jakieś przydatne rzeczy, może wejdę do jeździeckiego poprzeglądać coś co by się mogło przydać mnie i Silverino...
-Świetnie. Może pójdę z tobą? - zareagował dość entuzjastycznie. Uniosłam spojrzenie, zastanawiając się czy chcę mieć towarzystwo. Pochyliłam głowę na znak, że jeśli chce to nie widzę problemu by ze mną nie poszedł choć nie potrzebowałam jakoś wielce u mojego boku kogoś do rozmowy.

Phill?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz