środa, 19 kwietnia 2017

Od Mikel'a cd. Abigail

Kiedy ledwo otworzyłem oczy na wyświetlaczu telefonu pojawił się nieznajomy mi numer. Jęknąłem kiedy wydobył się dźwięk dzwonka i schowałem głowę pod poduszką. Mój ukochany przyjaciel, Baster wskoczył mi na plecy i wyszarpnął poduszkę z rąk zaczynając szczekać.
- Dobra, już dobra! Jezu Baster cicho! Odbieram. - Mruknąłem i wyciągnąłem rękę w stronę telefonu po czym przejechałem po ekranie aby odebrać.
- Słucham?
- Dzień dobry, panie Black. Mogę zająć panu chwilę? - Usłyszałem damski głos w słuchawce.
- Jasne, w czym mogę pomóc?
- Chciałam powiedzieć panu, że musimy przeprowadzić wywiad. Nie ukrywam, że najlepiej gdyby stało się to dzisiaj w miasteczku nieopodal Morgan University, gdzie jak udało mi się dowiedzieć, pan się obecnie znajduje.
- No dobrze, pasuje pani dzisiaj po 17?
- Jak najbardziej, dziękuję. W takim razie do zobaczenia dzisiaj o 17.
~~~~
Stwierdziłem, że zanim wyjadę spotkam się jeszcze z Bresem i zaprowadzę go do boksu. Wziąłem lonżę i kantar konia ze stajni i ruszyłem na pastwisko. Wziąłem ze sobą Bastera, który biegał luzem, gdyż trzymał się od koni z daleka i głównie zawsze czekał na mnie przy stajni lub przed boksem Bresa. Kiedy dotarłem na pastwisko i stanąłem przed wejściem na nie spojrzałem na ogiera, który wcale nie wyglądał na konia, który chce wracać do boksu. Przeskoczyłem przez płot z uśmiechem i stanąłem w miejscu patrząc na niego. Kary arab natychmiast podniósł łeb do góry i kłusem ruszył w moim kierunku. Stanął przede mną po paru sekundach i lekko skinął mi łbem na co pogładziłem go po pysku, a ten podniósł lekko łeb i lekko musnąłem go wargami w chrapy. Złożyłem mu kantar i zapiąłem do niego lonżę po czym oboje opuściliśmy pastwisko. Normalnie przytulił bym go do siebie jednak byłem już gotowy na wywiad i nie mogłem pozwolić na to, żeby zabrudzić ubrania. Nawet nie miałbym czasu na przebranie. Nagle znikąd zjawił się pies ciągnący za sobą jakiegoś konia. Bres szarpnął łbem w górę, a ja nie chcąc go puścić złapałem lonżę jeszcze mocniej niż przedtem. Husky zbliżył się za bardzo, gdyż ogier wspiął się na tylnych nogach po czym zaczął się pospiesznie cofać. Potykając się o psa, który właśnie przebiegł pod moimi nogami upadłem w największą kałużę, jaka tylko znalazła się na placu. 
- Cholera! - Wrzasnąłem patrząc wściekle na psa i na swoje mokre ubrania. Chwilę później zauważyłem dziewczynę, która wybiegła ze stajni i z automatu zaczęła się śmiać z całej sytuacji. Zmierzyłem ją wzrokiem mordercy po czym podparłem się dłonią i podniosłem z ziemi. 
- Przepraszam za mojego psa - powiedziała po chwili dziewczyna gdy w końcu udało się jej opanować. - Jestem Abigail. - Wystawiła w moją stronę rękę, w której trzymała lonżę Bresa po czym od razu ją chwyciłem.
- Mikel. - Burknąłem. - Wybacz, ale nie mam teraz czasu, a jeszcze muszę się przebrać. - Stwierdziłem i westchnąłem ciężko po czym ruszyłem truchtem w kierunku stajni. Wprowadziłem pospiesznie konia do boksu i wraz z Basterem pojawiłem się przed stajnią. Dziewczyna nadal tam stała ze swoimi zwierzakami uśmiechając się nieco. 
- Mogę ci to jakoś wynagrodzić? - Zapytała patrząc na mnie.
- Tak, zostaniesz moją stylistką. 

Abigail zmierzyła mnie wzrokiem nie rozumiejąc o co może mi chodzić, a ja uśmiechnąłem się złowieszczo.
- Czekam. - Rzuciłem sucho.
- Ale nie wiem gdzie jest boks mojego konia. - Zaczęła się usprawiedliwiać. Podszedłem do niej i przejąłem jej konia prowadząc go do stajni. Dziewczyna była ostatnią, która miała się dzisiaj pojawić w MU więc został tylko jeden uszykowany boks przeznaczony dla jej konia, do którego go wprowadziłem. 

- Więc teraz wyświadczysz mi przysługę i znajdziesz mi coś, co nada się na mój wywiad. - Uśmiechałem się.

Abigail? Podejmiesz się wyzwania?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz