piątek, 28 kwietnia 2017

Od Nathaniel'a Cd Marie

Droga do akademii dłużyła mi się niemiłosiernie. Demon nudził się w przyczepie, zaczął się niezwykle wiercić.
Na szczęście pierwsze pastwiska ukazały mi się już po upływie niecałych dziesięciu minut.
Wyskoczyłem z samochodu i ruszyłem na poszukiwania właścicielki. Najpierw musiałem załatwić formalności i dowiedzieć się co i jak, dopiero później mogłem wyprowadzić zwierzę.
Otworzyłem ciężkie drzwi biura, pukając dostatecznie głośno.
- Proszę! - ze środka dobiegł kobiecy głos.
- Dzień dobry - drzwi za mną zatrzasnęły się z hukiem przez przeciąg powietrza. - Jestem Nathaniel Black, dzisiaj miałem rozpocząć naukę w Morgan University i oto jestem. - na moich ustach pojawił się promienny uśmieszek.
- Tak, kojarzę. Proszę podpisać jeszcze kilka dokumentów... - położyła na biurku przede mną kilka zadrukowanych niemalże w całości kartek.
Nie zaprzątając sobie głowy przeczytaniem tego po prostu wszystko podpisałem. Domyślałem się, że Demon zaraz rozwali przyczepę.
- Którędy do stajni? Mój koń źle znosi podróże... - wypaliłem, obdarzając starszą kobietę błagalnym wzrokiem. Chyba zrozumiała moją sytuację, ponieważ zaśmiała się lekko i wskazała mi prawidłową drogę.
Niemalże wybiegłem z budynku, następnie wszedłem bocznymi drzwiami do przyczepy. Kary ogier stał w cieniu pomieszczenia, darząc mnie wzrokiem zezłoszczonej księżniczki, a w strudze przedzierającego się do środka światła sierść zwierzęcia lśniła od potu.
- Ty głupku - westchnąłem, następnie opuściłem rampę i ostrożnie go wyprowadziłem. Mocno trzymając za uwiąz skierowałem się w stronę stajni. Gdy tylko wszedłem do środka, przywitał mnie przyjemny zapach siana i ciche rżenie pozostałych mieszkańców.
Odszukałem pustego boksu z imieniem Demona po czym wprowadziłem go. Ten podrzucił świeżą słomę chrapami i prychnął uszczęśliwiony. No dobra, teraz czas się rozpakować.
Wróciłem do przyczepy i zabrałem cały ekwipunek mojego dzieciaka, po czym zaniosłem go do znalezionej wcześniej siodlarni.
Gdy koń i jego ekwipunek został już w miarę ogarnięty, zająłem się sobą.
Wyjąłem z bagażniku samochodu wszystkie moje bagaże po czym skierowałem się do budynku z pokojami. Podszedłem pod dany numer pokoju i otworzyłem drzwi za pomocą otrzymanego wcześniej klucza. Wtedy po drugim końcu korytarza usłyszałem głośny huk zamykania.
Odwróciłem głowę w stronę źródła dźwięku.
O cholera...
Przez korytarz właśnie zmierzała brązowowłosa dziewczyna. Była niższa ode mnie, jednak miała idealną figurę. Posiadała symetryczne piersi, płaski brzuch, szersze biodra... i doskonały tyłek. Gdy przechodziła obok mnie, poczułem nieziemski zapach jej perfum. Jeżeli tutaj są takie laski... zostanę tak długo, jak tylko będę mógł.
Nieco oszołomiony tym zdarzeniem wszedłem do środka przydzielonego mi pokoju. Przyjemny, szary kolor ścian wyciszał, czarno biała pościel wyglądała kusząco, a ja czułem się bardzo zmęczony po tak długiej podróży. Ściągnąłem koszulkę i buty, następnie pomrukując cicho ułożyłem się na miękkim łóżku. Pomijając kolorystykę wnętrza i ogólnie cały jego wystrój, świetnie tutaj pachniało. Jakby... lawendą?
No tak. Dopiero teraz dostrzegłem, że nad ramą łóżka znajduje się wielki obraz przedstawiający pola lawendy wczesnym rankiem, nad którymi unosiła się gęsta mgła. Jego nastrój był raczej melancholijny i ponury, miał jednak w sobie to coś.
Muszę kiedyś narysować coś podobnego.
Nie minęło pięć minut, nim odpłynąłem w głęboki sen.

*   *   *

Zbudziłem się gwałtownie, cały zlany potem. Znowu koszmar, cholera, muszę zacząć brać coś na uspokojenie.
Zerknąłem na zegar w stylu retro, była godzina 19. Może by tak wybrać się do pobliskiego miasta, zabawić się jeszcze w pierwszy dzień...?
Wszedłem do łazienki i wziąłem zimny prysznic, by pobudzić się nieco. Następnie ubrałem czarne jeansy i szarą bluzę z kapturem. Na nogi jak zwykle założyłem buty sportowe.
Wyszedłem z budynku, kierując się w stronę mojego motocyklu. Już miałem wsiadać i odjeżdżać, gdy dostrzegłem dziewczynę. Chodzący ideał z nieziemskim tyłeczkiem. Chyba się gdzieś wybierała, bo wyglądała... jeszcze lepiej niż ostatnio. Jej zgrabne, długie nogi okrywały obcisłe biodrówki. Jeszcze nigdy nie widziałem na oczy takiej dupy.
- Hej, piękna! - krzyknąłem w jej stronę niemalże w tym samym momencie gdy przypomniałem sobie, że mam jeszcze zapasowy kask.
Odwróciła się w moim kierunku.
- Podwieźć cię gdzieś? - moje usta rozciągnęły się w tym moim onieśmielającym uśmieszku działającym na każdą.
- Pff, nawet cię nie znam. - odparła beznamiętnie, jednak podeszła bliżej.
- Nathaniel, jestem tutaj nowy i właśnie wybieram się na miasto. Z tego co widzę, ty też. Zabierając się ze mną zaoszczędzisz czas i pieniądze. - puściłem do niej oczko. - A jak brzmi twoje imię?
Widziałem, że się zastanawia. Wyglądała tak pociągająco, a moje myśli można by śmiało porównać teraz do myśli najgorszych pedofili, jakim sam oczywiście nie byłem, tak więc tej idealnej nieznajomej nic przy mnie nie groziło.
- Marie. - odparła. - Mogę się z tobą zabrać.

Marie? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz