niedziela, 23 kwietnia 2017

Od Isabelle cd. Harry`ego

Moja biedna, ukochana poduszka... Znaczy ukochana jak tylko Harry ją podarł. W innym przypadku jedna z wielu. Mogę się założyć, że w przeciągu kilku chwil spotka się ona z zębami Brittany`ego i zostanie rozerwana już całkowicie.
Wychyliłam głowę z małego pokoiku, w którym to znajdywało się rzeczy sprzątaczki. Mam nadzieję, że nie będzie zła jeśli zabraknie jej rano miotełki bądź szufelki, bo raczej braku jednego worka nie zauważy. Wyszłam po cichu na korytarz, a zaraz za mną pojawił się Harry, zamykając drzwi. W tym samym momencie usłyszałam z końca korytarza jakieś kroki. W jednej chwili pobiegliśmy w stronę mojego pokoju. Odwróciłam głowę i w ułamku sekundy zobaczyłam tylko światło dobiegające z końca korytarza. Przytrzymałam drzwi, wpuszczając Harry`ego, który padł płasko na podłogę pośród pierza i w tym samym momencie został znów zalizany przez mojego psa.
-Brittany, cicho - tupnęłam nogą, nasłuchując jakiś dźwięków pod drugiej stronie. Chłopak spojrzał na mnie wyczekująco, wstrzymując wręcz prawie oddech. Nie było nic słychać. Jednie, drepczącego po pokoju husky`ego, który zapewne tylko czekał aż znowuż pozwolę mu się zbliżyć do Harry`ego, którego obecnie obrał sobie jako zabawkę. Już chciałam odetchnąć z ulgą gdy dało się słyszeć jakiś szmer po drugiej stronie. Był coraz bliżej.
-Trzeba cię schować - odwróciłam się gwałtownie. Chłopak wstał na nogi, oglądając się dookoła. Ja również szukałam optymalnego miejsca. Szafa odpada, łazienka... łazienka też, bo czuję, że moje kosmetyczki i wszystko inne będzie w stanie ogromnego zagrożenia. Łóżko? Tak, łóżko!
-Pod kołdrę. Już - wskazałam palcem, gasząc natychmiast światło.
-Tak normalnie? - chłopak uniósł do góry ramiona. Przewróciłam oczami, odwracając go przodem do miejsca mojego spania i pchnęłam do przodu. Położył się na końcu, chowając głowę pod poduszkę. Przykryłam go kołdrą, bardziej czochrając swoje włosy aby wyglądało, że spałam i nadal śpię. Wgramoliłam się obok i zamknęłam powieki, dając znak Brittany`emu aby wskoczył na górę i ułożył się w moich nogach. Zapadła głucha cisza, lecz szmery z zewnątrz nadal były dość słyszalne.
-Gorąco mi - usłyszałam głos Harry`ego, który wychyla głowę spod kołdry.
-Siedź tam i cichaj - nakazałam, otwierając oczy - Zgasiłeś światło w kantorku? - po chwili zapytałam, nie będąc pewna czy w ogóle je zapalał. Chłopak znów podniósł głowę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Obróciłam się na drugi bok, przyglądając mu się z poważną miną. Tylko nie mów, że to zawaliłeś.
-A zapalałem je? - uniósł do góry brew, przenosząc na mnie spojrzenie. Wzięłam głęboki wdech, obmyślając jakieś dobre kazanie na temat jak bardzo jesteśmy w takim przypadku w dupie, rzucić Harry`emu, jednak przerwało mi pukanie do drzwi. Nakryłam go kołdrą, zastanawiając się przez chwilę czy podejść i otworzyć, udając totalnie zaspaną czy też sprawdzić się w grze aktorskiej jako śpiąca głęboko królewna. Ostatecznie chciałam wyjść z łózka, jednak zostałam zatrzymana przez leżącego obok Harry`ego, który chwycił mnie za nadgarstek i pokręcił z twardą miną przecząco głową. Dobrze, w takim razie zostajemy i zgrywamy idiotów. Chociaż nie. On nie musiał.
Po drugim pukaniu, szmery ucichły.
-Chyba nasza nieznajoma postać odeszła - wymamrotałam.
-To dobrze, bo myślałem, że się uduszę - Harry nałożył całą kołdrę na mnie i usiadł na łóżku.
Zapaliłam lampkę nocną, która stała na szafce.
-Czy zabrałeś potrzebne rzeczy ze schowka? - spojrzałam na jego dłonie, które były niestety puste.
-Tak... leżą na ziemi, bo niestety ktoś zaciągnął mnie szybko do łóżka - uniósł do góry brwi z złośliwym uśmiechem, za co oberwał stopą w udo.
-Ja tam widzę tylko miotełkę i szufelkę, a gdzie worek? - wstałam z łóżka, podchodząc do rozwalonych rzeczy. Harry spojrzał na mnie z niewinnym uśmiechem - Tylko nie mówi, że zostawiłeś go na miejscu...
-Ej, myślałem o tym żeby uciec! - uniósł ręce w geście obronnym.
-Ciekawe jak teraz zamierzasz to zebrać, a raczej gdzie... - pokręciłam głową z dezaprobatą.
-Może leży na korytarzu - jakby normalnie doznał olśnienia - Ups, może już nie leżeć... - usiadł na skraju łóżka.
Podeszłam do drzwi, otwierając je ostrożnie aby nie wydały żadnego, niepożądanego skrzypnięcia. Wychyliłam ostrożnie głowę na zewnątrz w celu zobaczenia czy nikogo nie ma już na korytarzu, ale widocznie nieznajomy stwierdził, że nie ma co sprawdzać o tej godzinie. Zresztą, sam był pewnie zmęczony.
-Uważaj... - Harry delikatnie popchnął mnie do przodu, chichocząc przy tym i sam wyglądając na zewnątrz. Stanęłam twardo na nogach aby uniknąć bliskiego spotkania z podłogą na korytarzu. Postukałam się w czoło, zwracając ten gest w kierunku chłopaka, któremu uśmiech nie schodził z twarzy.
-Lepiej szukaj tego worka... - prychnęłam, pochylając się ku podłodze. Było tak ciemno, że nie widziałam nic. Chłopak powoli wyszedł i podreptał za mną. I w tym samym momencie zza rogu wychyliła się postać ochroniarza, strażnika, Bóg jeden wie kto i poświecił nam w oczy swoją latarką.
-Oślepłem - usłyszałam tylko cichy szept z boku zanim dorosły mężczyzna podszedł do nas i spojrzał z góry. Pewnie zastanawiał się dlaczego Harry ma w swoich włosach pełno piór. Spojrzeliśmy po sobie, wiedząc że możemy jedynie liczyć na miłosierdzie ochroniarza.

Harry?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz