niedziela, 30 kwietnia 2017

Od Olivii C.D. Lewisa

Spuściłam wzrok w dół i poczułam jak moje policzki spłonęły rumieńcem,  a chłopak delikatnie pstryknął mnie w nos. Po chwili przypomniałam sobie o obecności jego przyjaciół, więc odsunęłam się od niego i spojrzałam kolejny raz na miasto. Różowo-błękitne niebo i blask zachodzącego słońca pięknie komponowały z błyszczącymi światłami Londynu. Przyłożyłam kieliszek do ust i wypiłam troszkę.
- Pięknie tu - szepnęłam bardziej do siebie, niż do Lewisa, a potem się odwróciłam - dziękuję wam - uśmiechnęłam się szeroko. Gabriel i Brian jak na komendę zasalutowali, a po chwili rozsiedliśmy się wszyscy na tarasie. Podciągnęłam kolana pod piersi i objęłam nogi rękami, przysłuchując się ich historiom, czasami dopowiadałam coś od siebie.
Właściwie to było mi trochę głupio za mój niepohamowany napad zazdrości w pokoju Lewisa, muszę nad tym popracować, to zdecydowanie jedna z wad, której w sobie nienawidzę. Z drugiej strony cieszyłam się, że chłopak tak dużo mi o sobie opowiedział. Lubiłam gdy ludzie mi ufali.
- Babii, nie odbierz tego tak, że nie chcemy spędzać z tobą czasu, ale co z twoimi przyjaciółmi? - zwrócił się nagle do mnie Brian. Zmarszczyłam brwi i zastanowiłam się przez chwilę, zaczęłam mieć już z tym pewne trudności, dwa kieliszki zaczęły już ewidentnie krążyć w moich żyłach, a ja miałam niestety bardzo słabą głowę.
- Wiesz, że nie wiem - wzruszyłam ramionami, a potem doszłam do wniosku, że to naprawdę niemiłe. Co prawda widzieliśmy się po południu, ale halo, nie dłużej niż dziesięć minut. - Zaraz to naprawimy - powiedziałam poważnie i zaczęłam szukać mojego telefonu, nie wiem dlaczego, ale był w kieszeni u Lewisa, wyciszony. Odblokowałam i spojrzałam na czternaście nieodebranych połączeń na przemian od Paula i Melody, a także niezliczoną ilość sms'ów. Zaśmiałam się pod nosem czytając je, większość z nich brzmiała jak parodia sms'ów mamy Melody.
Wiadomości mamy Melody były... Specyficzne. Pisała takim oficjalnym tonem, jakby do premiera, a nie do własnej córki. Hail nalała mi kolejny kieliszek, odmówiłam, wiedząc że skończy się to dla mnie bardzo źle, ale wszyscy nawet nie chcieli o tym słyszeć. Ostrzegłam towarzystwo przed skutkami, ale nikt nie brał moich słów na poważnie. Nim zdążyłam przeczytać je wszystkie, to kolejna porcja alkoholu zdążyła już mi wejść i byłam pijana.
 - "Uprzejmie proszę o odebranie połączenia i poinformowanie gdzie i w jakim stanie się znajdujesz, pozdrawiam" - przeczytałam na głos i wybuchnęłam śmiechem, widząc ich zdezorientowane miny chciało mi się jeszcze bardziej śmiać, aż w końcu dostałam czkawki, po chwili moja głupawka ich zaraziła i również zaczęli zanosić się śmiechem. Pierwszy uspokoił się Lewis, spojrzałam na niego i hamując czkawkę, poprosiłam by oddzwonił do któregokolwiek z nich. Ustawił połączenie na głośnomówiący i podstawił mi. Paul odebrał po kilku sygnałach.
- Dzięki, Babii, wielkie dzięki - powiedział z pretensją - miło, że nas porzuciłaś na rzecz swojego nowego znajomego.
- Znajomych - wtrącił Gabriel.
- Jezus, Paul, to nie tak - odparłam płaczliwym tonem - bardzo chciałabym was zobaczyć, ale uciekliście.
- I jeszcze dodatkowo się narąbałaś bez nas, co ty sobie wyobrażasz, dziewczyno?
- Bez pozdrowień - usłyszałam gdzieś stłumiony głos Mel.
Byłam prawie pewna, że żartują, prawie.
- Ale naprawdę? - zapytałam.
- Gdzie jesteś, głupku? - spytał chłopak.
- Wysoko, bardzo, zgadnij gdzie - odpowiedziałam wesoło.
- Lewis, czy jakiś inny znajomy, który się tam znajduje, jest jakieś ryzyko, żeby spadła?
- Spoko, pilnujemy jej, póki co jest grzeczna - odparł brunet.
- Jestem tutaj - przypomniałam głosowi z telefonu.
- Może wpadnijcie, jak macie czas? - zaproponowała Hailey. Jakoś się dogadali, gdy opróżniałam kolejny kieliszek, teraz już było mi wszystko jedno. Moja impreza właśnie wchodziła na inny  poziom, niż ta, w której uczestniczyła reszta osób, właściwie to zawsze tak było. Ludzie byli jeszcze trzeźwi, a mnie przydałoby się odesłać już do domu. Na szczęście każdy zawsze mi to wybaczał i tolerował moje radosne bełkotanie. Ponoć nawet nie było irytujące, ale nie wierzyłam w to, bo raz Mel mnie nagrała, i było... Bardzo źle. Nie jestem baletnicą i nawet nie tańczę, ale za każdym razem po procentach wychodzą ze mnie jakieś skryte w podświadomości marzenia.
Po jakimś czasie na tarasie pojawili się moi cudowni przyjaciele, zerwałam się i podbiegłam do nich tanecznym (chwiejnym) krokiem i rzuciłam się Melody na szyję. W zamierzeniu miał być to Paul, ale było mi trochę nie po drodze. Dziewczyna zachwiała się, ale chłopak ją podparł i jakoś utrzymałyśmy  równowagę.
- Pójdziesz spać? - spytał chłopak.
- Nie, jesteś piękny, ty też jesteś piękna, Mel, wy też jesteście piękni - powiedziałam na wydechu, patrząc na wszystkich po kolei.
- Były już balety? - zapytała się towarzystwa Melody.
- Co masz na myśli? - zapytał Gabriel, a ja klasnęłam przeszczęśliwa w ręce.
- Nie było, ja też jestem piękna, patrzcie! - wyciągnęłam w górę ręce i splotłam palce, a potem wyprostowałam nogę i uniosłam ją. Mel objęła mnie w pasie i pomogła złapać równowagę.
- Nie świeć majtkami przed wszystkimi, pewnie masz te w kaczki - zwróciła mi uwagę.
- Jesteś piękna, ale głupiutka, nie noszę ich już od pół roku, bo mi się przetargały - zaśmiałam się i przytuliłam się do niej. - Dlaczego ubrałam dzisiaj sukienkę? Mel, wiesz, że zaatakowała mnie dziś kaczka w Hyde Parku?
Wszyscy spojrzeli pytająco na Lewisa, jakby wiedząc, że nie byłabym w stanie sensownie opowiedzieć o co mi chodzi. Chłopak streścił im moją niesamowicie ciekawą przygodę, ale wszyscy głośno się zaśmiali, wypite wino zaczęło działać nie tylko na mnie.
- Siadaj - posadzili mnie obok znajomych.
- Lewis, jesteś piękny.
- No, już zamknij buzie, Babii, wiemy, wszyscy są piękni - poklepał mnie po plecach Paul.
- Gabriel też, a Hailey aż za bardzo - powiedziałam - chciałabym jeszcze trochę wina.
- Skończyło się już - westchnęła Hail.
- Mamy coś w zastępstwo - uśmiechnęła się Melody i wyciągnęła z torby butelkę czystej. - Nie przyszlibyśmy na krzywy ryj, oczywiście.
- Boże, będę po tym umierać - westchnęłam głośno.
- Może wystarczy? - zaproponował Lewis
- Pojebało cie? - spytałam i od razu zasłoniłam usta dłonią i zaczęłam panicznie przepraszać. - Jezu, Jezu, nie chciałam, przepraszam, nie chciałam na ciebie przeklinać.
- No dobrze, dobrze, może powinniśmy jednak słuchać jej ostrzeżeń - parsknął śmiechem pod nosem brunet. Dostałam po chwili ogromnego drinka i nakaz, bym piła go powoli. Usiadłam więc z boku, sączyłam napój, walczyłam z sennością i znowu przysłuchiwałam się rozmowie. Oparłam się o barierkę i wpatrywałam przez chwilę w widok, zdążyło się zrobić już całkiem ciemno. Zamknęłam na moment oczy.
- Może jej znajdziemy jakieś wygodniejsze miejsce do spania? - zastanowił się Gabriel.
- Ja nie śpię - poderwałam się gwałtownie - wiecie, że ja też umiem szprechać po deutsch?
- Co to ma do rzeczy? - spytał rozbawiony Brian.
- Wierzysz mi?
- Oczywiście - skinął głową.
- Lewis na mnie wyjechał kiedyś z takim niemieckim akcentem - przypomniałam sobie i postanowiłam się tym podzielić z resztą. Spojrzałam na trzy czwarte mojego drinka i wychyliłam go duszkiem. I właśnie tym momencie urwał mi się film.

Lewis? jakie rekordy żałosności pobiła Olivia? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz