-Może lepiej dokończymy sprzątać - Harry uchylił drzwi i spojrzał na naszą dwójkę. Blondyn przestał w końcu tarzać się po podłodze i wstał z szerokim uśmiechem, patrząc na nas.
-Lepiej zamiast się śmiać, chwytaj jako pomocnik Harry`ego za miotełkę i do sprzątania? - zaproponowałam, wchodząc pierwsza do pokoju.
-A ty? - wtrącił Harry, unosząc brwi. Ten jego szeroki uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy.
-Ja usiądę sobie wygodnie na łóżeczku i będę patrzyła. Brittany chętnie ci pomoże - uśmiechnęłam się słodko, marszcząc nos.
-No nie wiem czy wchodzenie do twojego pokoju to dobry pomysł... - Niall pokręcił głową, zaciskając usta i rozglądając się dookoła. Chyba jednak trochę zaskoczył go widok pokoju, który był cały w latających przy najmniejszym wietrze piórach - Jeszcze pan ochroniarz pomyśli, że jakiś trójkąt czy coś... - wzruszył ramionami. Nie wierzę. Spojrzałam na Harry`ego, któremu spodobał się żart, bo aż zgiął się w pół i z trudem opanował gromki śmiech.

-Ale to już było śmieszne - Harry na prawdę próbował się za wszelką cenę narazić, jednak wypowiedział się dosyć cicho, na wszelki wypadek zasłaniając się rękoma. Z uniesionymi delikatnie kącikami ust, wysypałam na jego głowę zawartość worka, którym dodatkowo dostał w swoją piękną twarzyczkę.

*Tak oto wygląda wkurwiony człowiek po godzinie snu, gdyż mądry Harry-idiota ustawił ci budzik na za piętnaście piąta! Kuźwa, czemu piąta!?*
-Ja go pobiję... i zmuszę Nialla żeby zeznał, że to przypadek... - burknęłam pod nosem, idąc niczym zombie do łazienki. Oparłam ręce o umywalkę i spojrzała w lustro, widząc tylko kosmyki włosów, opadających mi bezwładnie na twarz. Dmuchnęłam w górę, lecz wyglądało to jeszcze gorzej. Chwyciłam szczoteczkę do zębów, czując że nawet jakbym się z powrotem położyła do łóżka to i tak bym nie zasnęła. Dziękuję Styles.
Po dosyć szybkim ogarnięciu ciała, twarzy i garderoby zastanawiałam się nad ogromnym dylematem. Wyjście z psem teraz czy może po treningu? Jednak patrząc jak Brittany robi kółka po całym pokoju, w tym po moim łóżku i kanapie chyba przyda mu się trochę ruchu. A skoro już wstałam o tej godzinie to raczej nie jest złym pomysłem poranne bieganie. Chwyciłam pierwszą lepszą bluzę z brzegu wraz ze smyczą i zawołałam husky`ego do siebie. Gdybym nie stanęła w drzwiach to pewnie byłaby strzała do lasu i tyle było go widać. Zakluczyłam drzwi, wymieniając wszystkie możliwe zagrożenia, które czekają mój pokój gdybym zostawiła go otwartym. Brittany zaskakując mnie swoją siłą, pociągnął w kierunku schodów. Doskonale zdążył poznać już okolicę. Nim jednak doszłam do schodów, ktoś z impetem zbiegł po schodach, dudniąc przy tym jak stado koni. Zdziwiłabym się gdyby nie był to Harry.
-Dzień dobry! - wyszczerzył się, chyba niezbyt zważając na to, że wybiegł w samych bokserkach.
-Harry! - rzuciłam w niego swoją bluzą, uświadamiając po chwili siebie, że będę musiała ją od niego zabrać - Czy ty potrafisz nie wychodzić z pokoju niegotowy? Posiadasz takie coś jak ubrania? - odwróciłam wzrok.
-Przecież to nie ja wczoraj biegałem po twoim pokoju w samych bokserkach - usprawiedliwił się. Dobra, to rzeczywiście był jakiś tam argument - Idziesz gdzieś?
-Pobiegać z Brittanym i wyładować złą energię z koszmarnej pobudki o za piętnaście piąta - z powrotem na niego spojrzałam z chęcią aby lepiej się ulotnił. Wzruszył ramionami, jednak jego niewinnie wyglądający uśmiech tylko przyznawał się do szperania mi w budziku - Co znowu odwaliłeś? - zapytałam. Przecież nie bez powodu stoi tutaj wręcz bez żadnych ubrań.
-Ja? A czemu myślisz, że ja? Sprawdzaliśmy tylko czy siła grawitacji działa na moje spodnie, a właściwie... to Niall sprawdzał.
-Wszystko co złe to jego wina? - uniosłam brwi do góry z udawanym potwierdzeniem.
-Oczywiście! - Harry pokiwał głową.
-I mówisz, że zamierzasz tam teraz tak zejść? - zmierzyłam go spojrzeniem.
-A czemu nie? - wzruszył ramionami. Zaśmiałam się cicho. Jego "nie widzę w tym żadnego problemu" było powalające.
-Poczekaj tu. Przyniosę ci te twoje spodnie, bo coś czuję, że strażnik pójdzie wcześniej na emeryturę niżeli się tego spodziewa - zeszłam po pierwszych schodkach.
-A może...
-Nawet nie myśl o wspólnym joggingu! Ranek jest do odstresowania się, a za ten budzik cię nie ominie - powiedziałam wyraźnie, szukając oczami ubrań Harry`ego.
Harry?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz