wtorek, 25 kwietnia 2017

Od Isabelle cd. Harry`ego

Stwierdzenie ochroniarza wbiło mnie totalnie w ziemię. Popatrzyłam na niego, nie wiedząc jak właściwie się odezwać, choć wypowiedź miałam całą gotową w głowie. Jednak z mojego gardła nie wydobyło się nic. Przynajmniej Harry próbował w jakiś sposób, choć nieskuteczny, jakoś wyjaśnić. Gdy ochroniarz poszedł nie wiedziałam czy mam zatrzymać dla siebie przemyślenia, zacząć nimi okładać chłopaka czy też wybuchnąć śmiechem i sprowadzić na siebie gniew mężczyzny, który już raz prosił o zachowanie ciszy. Jednak nie to okazało się największym problemem, gdy Niall postanowił się dołączyć i chichrać na cały korytarz.
-Może lepiej dokończymy sprzątać - Harry uchylił drzwi i spojrzał na naszą dwójkę. Blondyn przestał w końcu tarzać się po podłodze i wstał z szerokim uśmiechem, patrząc na nas.
-Lepiej zamiast się śmiać, chwytaj jako pomocnik Harry`ego za miotełkę i do sprzątania? - zaproponowałam, wchodząc pierwsza do pokoju.
-A ty? - wtrącił Harry, unosząc brwi. Ten jego szeroki uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy.
-Ja usiądę sobie wygodnie na łóżeczku i będę patrzyła. Brittany chętnie ci pomoże - uśmiechnęłam się słodko, marszcząc nos.
-No nie wiem czy wchodzenie do twojego pokoju to dobry pomysł... - Niall pokręcił głową, zaciskając usta i rozglądając się dookoła. Chyba jednak trochę zaskoczył go widok pokoju, który był cały w latających przy najmniejszym wietrze piórach - Jeszcze pan ochroniarz pomyśli, że jakiś trójkąt czy coś... - wzruszył ramionami. Nie wierzę. Spojrzałam na Harry`ego, któremu spodobał się żart, bo aż zgiął się w pół i z trudem opanował gromki śmiech.
-Wiesz co? - zwróciłam się do Nialla, pokazując mu magiczny, środkowy palec i rzuciłem w niego miotełką, leżącą na łóżku - A ty się tak nie chichraj, bo też całkiem przypadkiem zostaniesz poturbowany - obrzuciłam stojącego obok bruneta. Uklęknęłam i chwyciłam pierwszą porcję piór, wkładając ją do worka.
-Ale to już było śmieszne - Harry na prawdę próbował się za wszelką cenę narazić, jednak wypowiedział się dosyć cicho, na wszelki wypadek zasłaniając się rękoma. Z uniesionymi delikatnie kącikami ust, wysypałam na jego głowę zawartość worka, którym dodatkowo dostał w swoją piękną twarzyczkę.
Nie wiem ile zajęło nam sprzątanie oraz wysłuchiwanie żartów Nialla, które miały chyba swoją niekończącą się opowieść. Nie obyło się także bez tańców i innych nietypowych dla normalnego człowieka zachowań. W międzyczasie worek z piórami już po raz trzeci czy czwarty został opróżniony na którymś z nich, choć najśmieszniejszym widokiem był oblany Niall, do którego całe pierze się potem przykleiło. Żeby nikt nie myślał, sprzątanie z tą dwójką dzieci z jakąś cholerną dysfunkcją mózgową było rzeczą nierealną i ledwo uwierzyłam w czystość mojego pokoju o czwartej nad ranem. A może to była czwarta trzydzieści? Tak czy inaczej, musiałam siłą wypychać Harry`ego z mojego pokoju, który potem stwierdził, że nie opłaca mu się iść spać na dosłownie dwie godziny albo i mniej. Musiałam też pożyczyć jakichś szerszy sweter blondynowi, bo po jakimś czasie zrobiło mu się zimno i z drugiej strony z przyczyny słyszalnych śmiechów i rozmów, ktoś znowu mógł do nas podejść, a tym razem trudno było ukryć, że chłopak siedział przez cały czas w samych jaskraworóżowych bokserkach, które w późniejszym czasie były głównym powodem złośliwości Harry`ego i mojej. Żeby kolorystycznie się nie gryzło, pożyczyłam mu sweterek o barwie zbliżonej do jego bielizny, podajże pudrowy. Gdy w końcu udało mi się wysłać chłopaków do swoich pokoi(albo i nie) opadłam na łóżko twarzą w poduszki, nie mając nawet siły się przykryć rozwaloną kołdrą. Brittany tylko czekając na okazję, wskoczył na górę, kładąc głowę na moich plecach. Nie pamiętam nawet kiedy zasnęłam. Nastąpiło to szybko niczym palcami pstryknąć.

*Tak oto wygląda wkurwiony człowiek po godzinie snu, gdyż mądry Harry-idiota ustawił ci budzik na za piętnaście piąta! Kuźwa, czemu piąta!?*
-Ja go pobiję... i zmuszę Nialla żeby zeznał, że to przypadek... - burknęłam pod nosem, idąc niczym zombie do łazienki. Oparłam ręce o umywalkę i spojrzała w lustro, widząc tylko kosmyki włosów, opadających mi bezwładnie na twarz. Dmuchnęłam w górę, lecz wyglądało to jeszcze gorzej. Chwyciłam szczoteczkę do zębów, czując że nawet jakbym się z powrotem położyła do łóżka to i tak bym nie zasnęła. Dziękuję Styles.
Po dosyć szybkim ogarnięciu ciała, twarzy i garderoby zastanawiałam się nad ogromnym dylematem. Wyjście z psem teraz czy może po treningu? Jednak patrząc jak Brittany robi kółka po całym pokoju, w tym po moim łóżku i kanapie chyba przyda mu się trochę ruchu. A skoro już wstałam o tej godzinie to raczej nie jest złym pomysłem poranne bieganie. Chwyciłam pierwszą lepszą bluzę z brzegu wraz ze smyczą i zawołałam husky`ego do siebie. Gdybym nie stanęła w drzwiach to pewnie byłaby strzała do lasu i tyle było go widać. Zakluczyłam drzwi, wymieniając wszystkie możliwe zagrożenia, które czekają mój pokój gdybym zostawiła go otwartym. Brittany zaskakując mnie swoją siłą, pociągnął w kierunku schodów. Doskonale zdążył poznać już okolicę. Nim jednak doszłam do schodów, ktoś z impetem zbiegł po schodach, dudniąc przy tym jak stado koni. Zdziwiłabym się gdyby nie był to Harry.
-Dzień dobry! - wyszczerzył się, chyba niezbyt zważając na to, że wybiegł w samych bokserkach.
-Harry! - rzuciłam w niego swoją bluzą, uświadamiając po chwili siebie, że będę musiała ją od niego zabrać - Czy ty potrafisz nie wychodzić z pokoju niegotowy? Posiadasz takie coś jak ubrania? - odwróciłam wzrok.
-Przecież to nie ja wczoraj biegałem po twoim pokoju w samych bokserkach - usprawiedliwił się. Dobra, to rzeczywiście był jakiś tam argument - Idziesz gdzieś?
-Pobiegać z Brittanym i wyładować złą energię z koszmarnej pobudki o za piętnaście piąta - z powrotem na niego spojrzałam z chęcią aby lepiej się ulotnił. Wzruszył ramionami, jednak jego niewinnie wyglądający uśmiech tylko przyznawał się do szperania mi w budziku - Co znowu odwaliłeś? - zapytałam. Przecież nie bez powodu stoi tutaj wręcz bez żadnych ubrań.
-Ja? A czemu myślisz, że ja? Sprawdzaliśmy tylko czy siła grawitacji działa na moje spodnie, a właściwie... to Niall sprawdzał.
-Wszystko co złe to jego wina? - uniosłam brwi do góry z udawanym potwierdzeniem.
-Oczywiście! - Harry pokiwał głową.
-I mówisz, że zamierzasz tam teraz tak zejść? - zmierzyłam go spojrzeniem.
-A czemu nie? - wzruszył ramionami. Zaśmiałam się cicho. Jego "nie widzę w tym żadnego problemu" było powalające.
-Poczekaj tu. Przyniosę ci te twoje spodnie, bo coś czuję, że strażnik pójdzie wcześniej na emeryturę niżeli się tego spodziewa - zeszłam po pierwszych schodkach.
-A może...
-Nawet nie myśl o wspólnym joggingu! Ranek jest do odstresowania się, a za ten budzik cię nie ominie - powiedziałam wyraźnie, szukając oczami ubrań Harry`ego.

Harry?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz