Było mi wstyd, że to wszystko się tak potoczyło. Mam nadzieje, że nic się nie stało ogierowi chłopaka. Pogładziłam wałacha po szyi, był jeszcze roztrzęsiony, uszy miał lekko położone jednak wiedziałam, że nie zrobi mi krzywdy. Przytuliłam się do niego, Gavil oparł łeb o moje ramie, po policzku spłynęła mi samotna łza, którą jednak szybko wytarłam. Nie chce by ktoś niepotrzebnie się o mnie martwił. Mogłam poznać nową osobę, zyskać przyjaciela, ale nie musiałam zacząć się wydurniać. Kiedyś utrzymywałam kontakt z Sammy, teraz mnie ignoruje, nawet nie odpisuje na wiadomości. Nie mam pojęcia co złego zrobiłam. Wyprostowałam się i podeszłam do sprzętu zostawionego kilka metrów dalej. Zarzuciłam je na grzbiet wierzchowca i ruszyłam w stronę wyjścia. Popchnęłam drzwi hali, na dworze spacerowało wiele psów, kilka kotów, a nawet drapieżne ptaki. Mając na wszystko wywalone (dosłownie) zaprowadziłam konia do stajni. Otworzyłam boks, wprowadziłam tam Gaviego. Zdjęłam ogłowie i położyłam je na drzwiczkach. Zaczęłam dokładnie oglądać konia, na prawej Łopatce miał malutką rankę. Wzięłam namoczoną gazę i powili przemyłam ją, później zasypałam ją zasypką antyseptyczną, żeby nie zainfekowała oraz żeby odstraszyć owady. Dałam wałachowi ciastko dla konia, które miałam w kieszeni i wyszłam z boksu. Wzięłam sprzęt na ręce i poszłam w stronę siodlarni. Kiedy przechodzić miałam obok boksu konia Christophera chciałam przeprosić, jednak kiedy miałam już otwarte usta stchórzyłam. Obróciłam się i pobiegłam speszona do siodlarni. Musiało to wyglądać na prawdę komicznie. Odłożyłam wszystko na podłogę, zaczęłam okładać po kolei rzeczy na swoje miejsce. Zabrałam szczotki i wróciłam do konia. Tym razem chciałam przejść niezauważona, nie wiem czy się udało, bo nie patrzyłam na niego. Chwyciłam zgrzebło i dokładnie zaczęłam czyścić Gaviego, potem przejechałam kilka razy włosianą szczotką, na koniec wyczesałam go z wypadającego włosia. Podczas czyszczenia kopyt kilka razy dostałam ogonem w twarz, jednak to było na porządku dziennym. Poklepałam wałaszka po szyi i poszłam odnieść szczotki. Kiedy wracałam wpadłam na pomysł, nie wiem czy wypali, jednak warto spróbować. Oparłam się o wejście do boksu ogiera Christophera. Uśmiechnęłam się w stronę chłopaka, który jednak był bardziej zajęty koniem niż mną.
- Hej, może tak na przeprosiny pójdziemy na kawe, oczywiście ja stawiam? Jeśli tak to muszę się tylko iść przebrać - zapytałam, Cris po kilku sekundach namysłu odpowiedział.
<Cristopher?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz