niedziela, 23 kwietnia 2017

Od Harry'ego cd. Isabelle

Był remis, jednak w ostatniej minucie, Isabelle udało się strzelić gola, który zapewnił jej wygraną. Dziewczyna podskoczyła zadowolona na łóżku i uniosła wysoko ręce i krzycząc głośne goal. Jak ona mogła ze mną wygrać? Spojrzała na mnie z triumfem i uśmiechnęła się szeroko.
- Wygrałam! - zawołała.
- Dałem ci wygrać. - Uśmiechnąłem się, wiedząc, że może ją to zdenerwować.
- C-co? Nie musisz usprawiedliwiać swojej przegranej. Pogódź się z tym, że dziewczyna cię pokonała! - odezwała się teatralnie wyniosły mi głosem.
- Tu nie chodzi o to, czy jesteś dziewczyną, tu chodzi o to, że dałem ci wygrać.
- Wmawiaj sobie! Chcesz rewanżu? - Uniosła brwi, a ja widząc jej coraz większe oburzenie, zacząłem się śmiać.
- W porządku, Isabelle. Tylko żartował.. - nie byłem w stanie dokończyć, bo oberwałem czymś po twarzy. 
Dopiero po chwili zorientowałem się, że była to poduszka, którą właśnie trzymała w rękach Isabelle.
- Chcesz wojnę na poduszki jak z Niallem?
- Znowu chcesz przegrać? - Spytała ze złowieszczym uśmiechem.
- O nie! Nie tym razem! - odpowiedziałem, biorąc do ręki poduszkę.
- Harry, nawet nie.. - nie zdążyła dokończyć, bo moja broń już zdążyła polecieć w jej stronę - o nie!
W tym momencie zaczęła się już zacięta bitwa, w której żadne z nas nie miało zamiaru odpuścić. Czy to ważne, że jest środek nocy i każdy powinien być teraz cicho w swoim pokoju? Zazwyczaj nikt tego nie sprawdza, w końcu wszyscy tutaj są pełnoletni i teoretycznie nie wymagamy od nich aż tak wielkiej uwagi. Aczkolwiek ktoś mógłby się tym zainteresować, bo nie zachowywaliśmy się zbyt cicho. Okładaliśmy się poduszkami, głośno się przy tym śmiejąc i nawet nie zważając na fakt, że moglibyśmy kogoś obudzić. Po krótkiej chwili naszej walki, jedna z poduszek rozerwała się, a pierze rozsypało po całym pomieszczeniu, przyciągając uwagę psa, który od razu zaczął łapać pojedyncze piórka. 
- Harry! Moja poduszka! - krzyknęła Isabelle, uderzając we mnie drugą i jednocześnie zrzucając z łóżka. 
- Wybacz! Odkupię ci ją! - zaśmiałem się, uderzając plecami w podłogę. 
- Jejku - westchnęła, po czym złapała się za głowę - co sobie ludzie myślą, jak słyszą takie odgłosy w moim pokoju.
- Ja bym się bardziej przejmował tym pierzem, to już w ogóle może wyglądać dwuznacznie. - Uśmiechnąłem się, unosząc jednocześnie brwi, jednak już po chwili dostałem odpowiedź na moje słowa, a podarta poduszka uderzyła w mój brzuch. - Ej!
- Żadne "ej", musisz mi pomóc to posprzątać - odezwała się, wywracając oczami 
- Nie uważasz, że jeżeli ktoś mnie spotka po drodze, to będzie to dziwne, że w środku nocy naszła mnie ochota sprzątać? Na dodatek w damskim pokoju?
- To ja mogę pójść po miotłę, najwyżej powiem, że pies rozerwał poduszkę. - Wzruszyła ramionami.
- Dobra - jęknąłem, podnosząc się z ziemi - pójdę. 
- Ale przecież mówiłeś..
- Trudno, dam sobie radę. 
Podszedłem do drzwi, a po chwili usłyszałem ciche czekaj i obok mnie pojawiła się Isabelle. Najwyżej razem będziemy się tłumaczyć. 
Wyszliśmy po cichu z pokoju i udaliśmy się w stronę schowka, gdzie znajdowały się wszelkie środki czystości. 
- Myślisz, że wszyscy już śpią? - spytałem, na co od razu oberwałem z pięści w ramię.
- Cicho bądź - szepnęła Isabelle, mierząc mnie złowieszczym spojrzeniem. 
- Oj przestań, ja jestem jak ninja. - Wywróciłem oczami, "przyklejając" się do ściany i robiąc kolejne kroki zaraz przy niej. 
- Harry, wiesz co?
- Co? - Zatrzymałem się na chwilę.
- Jesteś idiotą - powiedziała poważnie, jednak zaraz na jej usta wkroczył szeroki uśmiech. 
- Wolę określenie mądry inaczej. - Odwzajemniłem jej uśmiech.
Ruszyliśmy dalej, aż w końcu dotarliśmy do odpowiedniego pomieszczenia, które na szczęście okazało się otwarte. Otworzyłem drzwi i wyjąłem ze środka miotłę, szufelkę i worek na śmieci, bo pierza było dość dużo i mogłoby nie zmieścić się do kosza. Zamknąłem po cichu drzwi, jednak gdy tylko to zrobiłem, jestem wręcz pewny, że usłyszałem czyjeś kroki.
- Czy ty też to słyszałaś? - spytałem cicho Isabelle - Myślisz, że w tym momencie powinniśmy już zacząć uciekać? 
- Myślę, że tak - szepnęła i po chwili oboje ruszyliśmy biegiem w stronę jej pokoju, o mało nie potykając się o własne nogi.





Isabelle? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz