sobota, 22 kwietnia 2017

Od Zaina cd. Brooke

Nie spodziewałem się, że Safaa wsiądzie na konia, choć można było się domyślić, że będzie chciała zrobić mi na złość. Nie pałała gorącym uczuciem do Morrigan, choć potrafiła bardzo dobrze jeździć. Zaczynała dużo wcześniej przede mną i szczerze mówiąc to przekonałem się do koni dzięki co tygodniowym odwiedzinom w stajni, do której uczęszczała. Również zadziwiła mnie Brooke, która wyjątkowo zaangażowała się i zaproponowała Tikani. Widziałem już ten błysk w oczach Safaa`y. Oglądała ją od samego początku treningu. Jednak totalnie zbiła mnie z tropu propozycja dziewczyny aby wyjechać na wspólny teren. Niestety, zapanowała demokracja, a każdy porządny człowiek wie, że z kobietami nie należy się kłócić gdyż zawsze mają racje.

Jezioro to zły pomysł. To bardzo zły pomysł. Jednak Brooke zignorowała moje uwagi i zajęła się rozmową z moją siostrą. Nie miałem nawet szans na chociażby wtrącenie się w dyskusję. W jednej chwili znajdywały argumenty, które powodowały, że przez większość drogi jedynie przysłuchiwałem się rozmowie dziewczyn.
Wcale nie zamierzałem wchodzić z Mori do wody. Wiedziałem, że kara wyczuje okazję do zrobienia czegoś głupiego, co spowoduje, że moje ubrania, włosy i całe ciało ucierpi. Jednak nie przewidziałem jednej rzeczy, że nie muszę wchodzić do jeziora by po chwili być cały mokry. Skupiłem się na czarnowłosej, która pochyliła się ku tafli wody, obejmując arabkę wokół szyi. I w tym, jednym momencie zostałem popchnięty do przodu, znajdując się w jeziorze. Za jakie grzechy ja się zgodziłem? Stanąłem na nogi, przejeżdżając dłonią po głowie i zakładając włosy do tyłu, które pod wpływem wody opadły mi na oczy. Byłem cały mokry do suchej nitki. Spojrzałem na śmiejącą się Brooke, która trzymała w rękach wodze Silvana. Odchyliłem wargi, chcąc coś powiedzieć, jednak z mojej krtani nie wydobył się żaden dźwięk.
-Wyglądasz przepięknie - skomentowała Safaa, posyłając mi szeroki uśmiech. Fajnie, że mi w tym momencie nie było do śmiechu. Jest przecież koniec kwietnia. Pory roku się chyba pomyliły.
-Obiecałam ci, a ja jestem słowna - po chwili jednak sam się roześmiałem, widząc rozbawioną Brooke.
-Wy sobie to wszystko zaplanowałyście. Patrzcie jak się dobrały... - obejrzałem się po dwóch dziewczynach - Jak mokrzy to wszyscy - energicznym ruchem chwyciłem Safaa`e w pasie i pociągnąłem w dół. Zsunęła się po boku Tikani, lądując w wodzie. Odepchnęła mnie, po chwili również się śmiejąc. Przeniosłem spojrzenie na Brooke, powoli się do niej zbliżając. Widząc mój wzrok, odsunęła się parę kroków w tył i wyciągnęła ręce do przodu, cała gotowa do ewentualnej ucieczki.
-Nie, Zain. Ani się waż... Ja byłam już chora i dziękuję na ten rok - wyszedłem z wody z łobuzerskim uśmieszkiem, nie zatrzymując się. Dziewczyna stanęła twardo w miejscu, robiąc groźną minę, jednak widząc, że jestem coraz bliżej, gwałtownie się odwróciła i uciekła. Jakbym jeszcze biegać nie umiał. Pobiegłem za nią i chwyciłem w pasie, unosząc do góry.
-Mówiłem, że wszyscy...
-Ale to miała być moja zemsta! - powoli wszedłem do wody i postawiłem dziewczynę, która stanęła cała sztywno - Ale ja cię nienawidzę - wyszeptała, otwierając oczy z złowrogą miną, lecz po chwili uniosła kąciki ust. Zapewne mój obecny wizerunek musiał być powalający. I w tym samym momencie, jakby tego było dość, Morrigan wpakowała się do wody, chlapiąc naszą trójkę i tym samym mocząc swoje siodło, czaprak... wszystko. Pięknie.
-Nigdy więcej nie jadę z wami nad żadną wodę - odezwałem się, wychodząc na brzeg, gdzie spokojnie stała Tikani wraz z Silvanem. Spojrzałem na Mori, która wpadła z impetem w trzcinę rosnącą nieopodal. Nie, Morrigan, błagam cię. Po chwili zaczęła ze spokojem przeżuwać liście lilii wodnej. Trzeba po nią iść.
-Ale przyznaj nam kreatywność - Safaa podeszła do mnie, zdejmując przemoczoną kurtkę, którą wykręciła aby pozbyć się wody. Zaraz za nią pojawiła się Brooke z złośliwym uśmiechem, widocznie ciesząca się swoim zwycięstwem.
-A na twój pobyt też się nie zgodzę. Mama nas zabije jak wrócisz chora do domu. A mi się oberwie od ojca, córeczko tatusia - dziewczyna wytknęła mi w odpowiedzi język, szturchając w bok. Ruszyłem z powrotem do wody po karą księżniczkę, która z czystej złośliwości mnie minęła i wyszła na brzeg. Opuściłem ramiona ze zrezygnowania, słysząc chichot dziewczyn. Brooke złapała wodze Morrigan i przytrzymała. Przez ten moment zrobiło mi się cholernie zimno. Stanąłem obok, patrząc pytająco na towarzyszki, które chyba oczekiwały uznania z mojej strony. Przewróciłem oczami, kiwając głową i po chwili uśmiechając się szeroko.
-Dobra, przyznaję. Udało wam się - dziewczyny przybiły piątkę. A ja się martwiłem o Safaa`e. Czy ja przeżyję te kilka dni!?
-Tak, było super... ale nie musiałeś nas wpakowywać do wody - odparła pretensjonalnie Brooke.
-Trzeba było wymyślić inną zemstę, mądralo - odgryzłem się, pstrykając ją w ucho. Odsunęła głowę do tyłu, gładząc Silvana po szyi i obserwując jak Safaa również podchodzi do Tikani i kładzie delikatnie dłoń na jej szyi. Oczywiście ja też mógłbym zostać wyłącznie przywitany ciepłym spojrzeniem swojego wierzchowca, jednak nie dość, że zostałem ochlapany to jeszcze Morrigan zaczęła wycierać o moje i tak dostatecznie mokre rzeczy, swoją głowę. Standardowe parsknięcie na twarz i po chili miałem na niej jej chrapy i ciepły oddech, owiewający moje policzki.

Brooke?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz