niedziela, 29 stycznia 2017

Od Theo do Sherie

- Theo, skup się! - zawołała pani Ruby.
Skierowaliśmy się na mur i tym razem bardziej przypilnowałem Nemesis. Klacz mocno się wybiła i nareszcie udało nam się zrobić cały przejazd prawidłowo. Wcześniej polegliśmy na murze, a to była już nasza trzecia próba.
- Bardzo ładnie! - Uśmiechnęła się instruktorka. - Wystarczy na dziś.
Kobieta wyjęła z kieszeni telefon i szybko zaczęła zbierać swoje rzeczy.
- Rozstępuj Nemesis, ja muszę teraz iść. Ktoś nowy przyjechał. - Wyszczerzyła się i przestąpiła kilka razy z nogi na nogę.
Właścicielka za każdym razem, gdy przyjeżdżał ktoś nowy, była bardzo podekscytowana. Chciała robić jak najlepsze wrażenie o sobie i o całym uniwersytecie.
Kiwnąłem głową i skierowałem klacz na ścianę. Pomimo dość długiego treningu nie była zbytnio zmęczona, a ją widziałem, że bardzo chętnie by jeszcze poskakała. Ruszyliśmy spokojnym stępem, a ja dałem jej luźniejszą wodzę i wyjąłem nogi ze strzemion. Gdy Nemesis poczuła, że za bardzo się rozluźniłem, przeszła ze spokojnego stępa do galopu, jednocześnie strzelając kilka baranków.
- Ejej, spokojnie - mruknąłem zbierając wodze.
Klacz jeszcze przez chwilę stawiała opory, jednak w końcu zwolniła. Tym razem już nie dałem jej takich luzów. Zrobiliśmy trzy okrążenia wokół hali i zatrzymałem Nemesis na środku. Zeskoczyłem z klaczy i złapałem wodze, prowadząc ją w stronę wyjścia. Udaliśmy się prosto do stajni, a chwilę przed naszym wejściem stajenni wprowadzili nowego konia.
Wprowadziłem Nemesis do boksu i rozsiodłałem, a ta od razu zaczęła podgryzać kieszenie mojej kurtki.
- Myślisz, że zasłużyłaś na marchewkę? - spytałem śmiejąc się.
Często wydawało mi się, że klacz o wiele więcej rozumie po polsku, niż po angielsku, dlatego zdarzało mi się tak do niej mówić.
Nemesis zarżała i zaczęła machać głową, wciąż sięgając do moich kieszeni.
- Za bardzo cię rozpieszczam. - Wywróciłem oczami i wyjąłem z kieszeni dwie marchewki.
Klacz cofnęła się o kilka kroków i zarżała radośnie. Zawsze, gdy dostawała marchewki musiała się trochę postarać.
Wyciągnąłem rękę że smakołykiem w jej stronę, a ta przechyliła się do przodu, by ją dosięgnąć.
- Pięknie - odezwałem się, gdy złapała marchewkę.
Podszedłem bliżej niej i kucnąłem podając jej marchewkę między nogami, tak, że musiała się ukłonić. Klacz poradziła sobie bez problemu, bo czego to nie robi się dla marchewek. Poklepałem ją po szyi i wyszedłem, upewniając się, że dobrze zamknąłem boks. Ostatnio, gdy tego nie dopilnowałem przez ponad godzinę biegałem próbując ją złapać, za to ona bawiła się w najlepsze.
Wyszedłem ze stajni i zobaczyłem jak pani Ruby rozmawia z jakąś dziewczyną i jak mniemam nową uczennicą.
- Theo! Chodź tu na chwilkę! - zawołała właścicielka, gdy tylko mnie zobaczyła.
Podszedłem bliżej i przyjrzałem się lepiej nowej dziewczynie. Była dość niska i jednocześnie szczupła. Zielone oczy idealnie podkreślały jej urodę w połączeniu z długimi, ciemnymi włosami. Jednak pierwszą rzeczą jaka rzuciła mi się w oczy były liczne piegi na twarzy dziewczyny.
- Theo, pomożesz Sherie zanieść bagaże do pokoju, prawda? - spytała.
- Oczywiście - odpowiedziałem z uśmiechem.
- Oh, ale brzydko was sobie przedstawiłam - jęknęła pani Ruby - Sherie Brooke, to Theo Christian. Theo, to Sherie. Ugh.. teraz zbyt oficjalnie.. chyba nie jestem w tym zbyt dobra - zaśmiała się.
- Niestety muszę przyznać pani rację. - Uśmiechnąłem się i wyciągnąłem rękę w stronę dziewczyny - Theo.
- Sherie. - Odwzajemniła uśmiech i uścisnęła moją dłoń.
- Radzę wam się pospieszyć, bo za chwilę będzie obiad, na którym oboje macie się pojawić - oznajmiła pani Ruby - Po drodze zajdźcie na portiernię, klucz do pokoju Sherie powinien już tam leżeć.
Kiwnęliśmy głowami, a pani Ruby z szerokim uśmiechem udała się w stronę stajni.

Sherie?
tak na marginesie: to co pisane kursywą Theo mówił po polsku XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz