- Poszłabyś po zajęciach ze mną do stajni? Muszę wyczyścić Gaviego bo wczoraj w nocy byliśmy na małej wycieczce a po ciemku nie chciałam go pucować. Potrzebuje też pomocy w pozanoszeniu wszystkich rzeczy do siodlarni. Wczoraj większość dnia szukałam pokoju więc nie miałam ani siły ani czasu - Yekaterina spojrzała na mnie, a ja skinęłam głową. I tak nie miałam nic innego do roboty, a propozycja obejrzenia nowego konia wydała mi się kusząca.
- Jasne, nie ma sprawy - uśmiechnęłam się, podnosząc się z krzesła, żeby odnieść talerz. Przy okazji chwyciłam z barku jabłko, żeby poczęstować nim później Ventiego, który z całą pewnością będzie szukał u mnie przysmaków. Gdy brunetka również skończyła jeść, zgodnie skierowałyśmy się w stronę stajni. Yo sprawiała wrażenie bardzo radosnej osoby, od razu złapałam z nią dobry kontakt. Cieszyłam się z tego, bowiem oprócz Maxa, nie znałam w Morgan praktycznie nikogo i czasami doskwierała mi samotność. Kilka minut później byłyśmy już na miejscu, a gdy tylko stanęłyśmy w drzwiach, usłyszałam radosne rżenie.
- To mój koń - przewróciłam oczami, widząc zaskoczenie dziewczyny. - Czeka na jedzenie, zawsze wie, że je dla niego chowam.
Uśmiechnęła się szeroko.
- Okej, możemy zahaczyć o... - urwała, nie znając imienia mojego wierzchowca.
- Filsa - dopowiedziałam z uśmiechem. Karosz powitał mnie radośnie, przymilał się najpierw do mnie, a następnie do Yekateriny, która z uśmiechem głaskała go po pysku. Postanowiłam wykorzystać moment, gdy wałach schylił się po jabłko. - Chodźmy, nie będziemy tu stać cały dzień.
Yo? Brak weny to już epidemia xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz