- Galopowałaś już kiedyś po plaży? - usłyszałam nagle głos chłopaka. Powstrzymałam się od podglądania, więc wciąż nie wiedziałam, o co chodzi. Odwróciłam się i zobaczyłam dwie klacze, które chłopak trzymał za kantary.
Zamurowało mnie. Nie sądziłam, że Luke zorganizowałby taką niespodziankę dla mnie. Zdumiona pokręciłam przecząco głową, podeszłam do jednej z klaczy i pogłaskałam ją po umięśnionej szyi.
* * *
Jechaliśmy spokojnym stępem wzdłuż brzegu morza, by nieco rozgrzać konie. W końcu skierowałam klacz nieco głębiej, tak, że woda zaczęła dosięgać moich stóp. Oparłam się na szyi klaczy, delikatnie obejmując jej szyję. Odwróciłam wzrok w stronę morza, wdychając delikatną, morską bryzę.
- Hej, nie śpimy! - zaśmiał się chłopak stukając mnie w ramię. Natychmiast wyprostowałam się, posyłając mu szeroki uśmiech. Przyłożyłam łydki do boków klaczy, jednocześnie wracając na brzeg, a ta posłusznie ruszyła sprężystym, równym kłusem. Gdy koń chłopaka również przeszedł o chód wyżej, klacz ruszyła galopem.
Na początku nie było jakiejś ogromnej prędkości, im bardziej jednak oddalaliśmy się od terenów miasta, tym bardziej konie przyspieszały. Galop na oklep był zdecydowanie niesamowity.
Widząc, że Luke mnie wyprzedza, jeszcze odrobinę popędziłam klacz. Zaczęliśmy się ścigać.
Po długim, szybkim galopie po piaszczystej plaży zwolniliśmy konie do stępa.
- Był remis! - chłopak wytknął język w moją stronę.
- Nieprawda! - zaśmiałam się, klepiąc zwierzę po zlanej potem szyi.
Luke? ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz