poniedziałek, 30 stycznia 2017

Od Nialla cd. Marie

Uśmiechnąłem się szeroko spuszczając na chwilę wzrok. Gdy dziewczyna zniknęła z mojego pola widzenia wróciłem jeszcze do Andorry, która wychylała głowę z boksu. Wyciągnąłem rękę w jej stronę głaszcząc ją po głowie i odgarniając jej grzywkę. 
- Odpoczywaj piękna, jutro czeka nas dużo pracy. - Uśmiechnąłem się. Klacz zarżała i po chwili odsunęła się od drzwiczek. Wyszedłem ze stajni i udałem się w stronę akademika. 
Na dole już nikogo nie było, a za pół godziny miała się zacząć cisza nocna. Wszedłem po cichu po schodach i zatrzymałem się przed drzwiami mojego pokoju. Przekręciłem klucz w zamku i od razu usłyszałem głośne szczekanie. Cora przyczaiła się przy drzwiach i już zaczynała warczeć, jednak, gdy mnie rozpoznała uspokoiła się, skoczyła na mnie i o mały włos nie wylądowałem na podłodze zaskoczony jej nagłym entuzjazmem.
- Ejej, spokojnie - jęknąłem łapiąc równowagę.
Cora zatrzymała się tuż przede mną i zaczęła radośnie szczekać, po czym położyła się i zrobiła smutną minę. Zaczęła cicho skomleć i już wiedziałem, że coś jest nie tak.
- Co nabroiłaś? - Wziąłem głęboki wdech. 
Zacząłem rozglądać się po całym pokoju, żeby dostrzec co złego zmajstrowała, jednak nie mogłem niczego wypatrzeć. 
- Cora, to nie jest zabawne. Już. Co zrobiłaś? 
Suczka podniosła się z miejsca i zatrzymała przy szafie. Niepewnie ją otworzyłem i.. trochę przeraził mnie widok jaki zastałem w środku. 
Wszystkie ubrania były zrzucone ( a raczej zerwane ) z wieszaków i całkowicie pogniecione. 
- Mam nadzieję, że chociaż nic nie pogryzłaś, co? - westchnąłem sięgając po ubrania.
Na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się być w nienaruszonym stanie. Jednak na samym dole znalazłem swoje ulubione jeansy, których nogawki były strasznie postrzępione.
- Cora? - uniosłem brwi patrząc na suczkę.
Położyła się na ziemi kładąc po sobie uszy i robiąc te swoje słodkie psie oczka. Nie potrafiłem się na nią gniewać, a takie rzeczy działy się bardzo rzadko. Wziąłem głęboki oddech i zabrałem się za składanie ubrań, bo jedynie to mi zostało teraz do zrobienia.
*   *   *   *
Rano obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Leniwie przetarłem twarz dłonią i sięgnąłem do szafki nocnej po komórkę. Zmrużyłem oczy, żeby lepiej móc dostrzec to co wyświetla się na ekranie.
Wiadomość od: Pani Stewart.
W Morgan University mieli zwyczaj wysyłania SMS-ów, jeżeli chcieli każdemu szybko coś przekazać. Musiałem bardziej się wysilić, żeby być w stanie dokładnie przeczytać, bo dopiero co wstałem i nie zdążyłem jeszcze założyć soczewek.
Dzisiaj o godzinie 8:25, zaraz po śniadaniu, proszę wszystkich o przybycie do świetlicy. Odbędzie się krótki apel.
Ugh. Okej. A która jest godzina?
Zerknąłem na zegarek wiszący przy drzwiach, chociaż.. miałem przed nosem telefon, gdzie równie dobrze mogłem sprawdzić.. mniejsza z tym. Oj Niall, chyba troszkę zaspałeś. Miałem dokładnie 8 minut na ogarnięcie się i pójście na stołówkę. Nie tracąc czasu zerwałem się z łóżka i od razu skierowałem się do łazienki. Założyłem soczewki, umyłem zęby, ułożyłem włosy i przebrałem się w ciemne jeansy, czarny podkoszulek i koszulę w kratę. Gdy wyszedłem z pokoju Cora zdążyła rozłożyć się wygodnie na moim łóżku. Złapałem klucze i wyszedłem szybko z pokoju.
Na stołówce byłem punktualnie o godzinie 8, więc na szczęście się nie spóźniłem. Ustawiłem się w kolejce i wziąłem dwie bułki z serem i do tego sałatkę. Rozejrzałem się po całym pomieszczeniu, aż przy jednym ze stolików ujrzałem Marie wpatrującą się w ekran swojego telefonu. Podszedłem bliżej i bez pytania zająłem miejsce naprzeciwko niej.
- Jak się spało mojej ulubionej czarownicy? - spytałem z uśmiechem.
Dziewczyna uniosła wzrok znad swojego telefonu i spojrzała na mnie marszcząc brwi.
- Ujdzie, a tobie jak minęła noc Niall? - powiedziała przesadnie miło.
- Dooobrze, czy ty coś knujesz przeciwko mnie?
- Nie, skądże. Po prostu pokazuję ci, że wcale nie jestem nieprzyjacielska. - Wzruszyła ramionami i wróciła do jedzenia. Resztę posiłku spędziliśmy w przyjemnej, chociaż dla mnie trochę nieznośnej, ciszy,a potem razem udaliśmy się na świetlicę. Większość zajęła już miejsca, a my usiedliśmy na krzesłach z tyłu pomieszczenia.
- Nie będę zajmować wam zbyt dużo czasu - zaczęła pani Ruby - Ale chcemy odnowić jedno z pomieszczeń naszego akademika, żeby zrobić w nim.. drugą świetlicę. Chodzi nam o miejsce, gdzie będzie można spokojnie posiedzieć sobie przy kominku, pooglądać wspólnie filmy, posiedzieć razem. Właśnie tu potrzebujemy waszej pomocy. W ramach lepszej integracji, chcemy, żebyście to właśnie wy się tym zajęli. Wyznaczymy wam zadania, dostarczymy materiałów. Co o tym sądzicie?
Większość chórem odpowiedziała twierdząco i zaraz zaczęło się wyznaczanie zadań. Każdy miał dostać coś do zrobienia, więc postanowiłem uważnie słuchać, żeby zgłosić się do czegoś, co raczej mi się spodoba. Gdy Pani Stewart powiedziała o malowaniu Marie się zgłosiła, więc ja również od razu podniosłem rękę.
- Serio? Musisz? - mruknęła pod nosem.
- Tak - zaśmiałem się cicho.
Gdy wszystkie zadania były już rozdzielone, właścicielka kazała nam na chwilę zostać.
- Malowanie zaczynamy dzisiaj, najlepiej zaraz. Jesteście zwolnieni z treningów i będziecie mogli nadrobić je później, z tym nie będzie problemu - Uśmiechnęła się - Teraz idźcie się przebrać, bo możecie się trochę pobrudzić.
Kiwnęliśmy głowami i opuściliśmy świetlicę.
- Nie mogłeś zgłosić się do czegoś innego?
- Mogłem, ale nie chciałem zostawić cię samej. - Wyszczerzyłem się.
- Wow, dziękuję Niall, co ja bym bez ciebie zrobiła? - burknęła Marie wywracając oczami.
- Zawsze do usług. - Puściłem jej oczko.
*   *   *   *
- Krzywo malujesz! - zawołałem delikatnie popychając Marie na świeżo pomalowaną ścianę. 
- Masz szczęście, jakbym się przez ciebie pobrudziła to byłbyś już martwy - burknęła.
To chyba jednak nie był dobry pomysł, żeby nasza dwójka zabrała się za malowanie. Na szczęście jest to tylko jeden kolor i na dodatek biały, więc raczej nic nie popsujemy. Szło nam dość dobrze, dopóki nie zaczęliśmy wytykać sobie każdego, nawet najmniejszego błędu. Wystarczyło, że odrobina farby kapnęła na podłogę i już zaczynaliśmy się sprzeczać. 
- Oj, daj spokój - zaśmiałem się podchodząc do niej. 
Zamoczyłem palec w farbie i dotknąłem jej nosa zostawiając na nim biały ślad. W tym momencie Marie sięgnęła po wałek, którym prawie oberwałem w twarz.
- Dobra! Przepraszam! - krzyknąłem biegając po całym pomieszczeniu - Rozejm! 
- Dobra, pod jednym warunkiem - odezwała się.
- Jakim?
- Jeżeli jeszcze raz mnie pobrudzisz farbą, to wyleję ci całe wiaderko na głowę. - Uniosła brwi.
- Zgoda, ale jeżeli ty mnie pomalujesz to jest to jednoznaczne z zerwaniem rozejmu i rozpoczęciem wojny - powiedziałem poważnie krzyżując ręce. 
Dziewczyna przez chwilę się zastanawiała, jednak zaraz przytaknęła. 
Wziąłem pędzelek, żeby pomalowac mniejsze elementy przy kominku. 
- Przepraszam, nie wytrzymam - usłyszał radosny śmiech Marie i poczułem jak przejeżdża wałkiem po moich plecach
- Teraz zaczęłaś wojnę! - zaśmiałem się próbując ją złapać. 



Marie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz