sobota, 14 stycznia 2017

Od Nialla cd. Marie

- Trochę żwawiej! - zawołała z uśmiechem pani O'Connor - To, że już kończymy trening, nie oznacza, że można się obijać!
Przyłożyłem mocniej łydkę, na co Andorra od razu przyspieszyła. Zrobiliśmy dwa okrążenia wokół halo i skierowałem ją na środek. Poklepałem ją po szyi i zeskoczyłem z jej grzbietu.
- Muszę przyznać, że bardzo dobrze sobie radzicie. Trzeba jeszcze dopracować lotną zmianę nogi, bo zauważyłam, że Andorra ma z tym małe problemy. Kiedy mamy kolejny trening? 
- Jutro o szesnastej. 
- To w takim razie wiemy nad czym będziemy bardziej pracować. - Uśmiechnęła się szeroko - Masz coś jeszcze dzisiaj? 
- Skoki z panią Ruby.
- Pewnie da ci niezły wycisk, uważaj - zaśmiała się. 
Bardzo lubiłem treningi z panią Melanie, chociaż miałem dopiero dwa. Była bardzo wesołą osobą i dobrze mi się z nią współpracowało. Złapałem wodze Andorry i odprowadziłem ją do stajni. Klacz posłusznie weszła do boksu, gdzie ją rozsiodłałem.
- Zasłużyłaś - zaśmiałem się wyjmując z kieszeni marchewkę.
Zarżała radośnie po czym od razu wyciągnęła głowę w stronę jej ulubionego smakołyka.
Odniosłem sprzęt do siodlarni i szybkim krokiem udałem się do akademika, żeby zdążyć na obiad.
*-*-*-*-*-*
Wziąłem szybki prysznic i przebrałam się w znienawidzone przeze mnie bryczesy. Za dziesięć minut zaczynam trening i jestem wręcz pewny, że jak zwykle się spóźnię. Złapałem kurtkę i wybiegłem z pokoju od razu kierując się do stajni. 
Całe szczęście, że Andorra należała do "czyściochów" i nie lubiła zbytnio się brudzić. Wziąłem zgrzebła, a klaczy w tym momencie włączył się tryb "nie mam ochoty, będę się kręcić". Biegałem za nią po całym boksie, a wszelkie próby uspokojenia jej kończyły się na niczym.
- Andorra, proszę cię i tak pewnie jesteśmy już spóźnieni - mruknąłem biorąc do ręki kopystkę.
- Co masz teraz? - usłyszałem znajomy głos. 
Odwróciłem się i zobaczyłem Luke'a opierającego się o drzwiczki boksu.
- Skoki - odpowiedziałem.
- Z panią Ruby? - zmarszczył brwi. 
Kiwnąłem głową i zacząłem wojnę z nogami Andorry. Gdy udało mi się podnieść jedną nogę zaraz ją wyszarpała. Przycisnąłem biodro do jej boku i stanowczo złapałem za kończynę, tym razem była już spokojniejsza. 
- Na pewno masz trening? Stewart je odwoływała. Rozmawiała dziś z Seleną i mówiła, że nie będzie.
- Cholera - mruknąłem - Wiesz gdzie jest? 
- Na hali z jakąś dziewczyną, zapytać? 
- Nie, dzięki. Sam pójdę. - Uśmiechnąłem się i opuściłem boks klaczy. 
Skierowałem się na halę i od razu zauważyłem panią Ruby i nową dziewczynę. Obserwowałem stacjonatę, a zaraz po niej krzyżak. Nakierowała konia na okser wysokości 120 cm i mocno się wybili. Zauważyłem jak noga delikatnie wysuwała jej się że strzemienia, a przy lądowaniu zaliczyła bliskie spotkanie z piachem. Wszedłem do środka łapiąc konia, który podbiegł w stronę wyjścia. 
- Wszystko w porządku? - spytała pani Ruby.
- Tak - mruknęła dziewczyna. 
Pani Stewart podeszła do niej i podała jej rękę pomagając wstać. Trzymając konia za wodze podszedłem bliżej. 
- Na dzisiaj skoków wystarczy, na następnym treningu postaramy się to dopracować. Może lepiej Niall dokończy i go rozstępuje? 
- Nie trzeba - odpowiedziała szybko - Dam sobie radę, przecież nic mi nie jest. 
Podałem jej wodze, a ona zwinnie wskoczyła na jego grzbiet. Nakierowała konia na ścianę i spokojnym stępem ruszyła wokół hali. 


Marie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz