Zaparkowałem auto wraz z przyczepą na parkingu w okolicach lotniska.
-To chyba nie jest Smiley?- spytałem gdy zouważyłem, że jakiś facet wyprowadza wierzchowca dziewczyny i kieruje się w nasza stronę
Charlie lekko się uśmiechnęła
- Nie, to Fridee Nite in Hollywood - odpowiedziała z promiennym uśmiechem
Dłuższego imienia chyba jie dało się nadać tej klaczy. Czym prędzej udaliśmy się w stronę auta i przyczepy. Klacz bez zbędnych problemów weszła do przyczepy, a my wsiedliśmy do auta.
****
Byłem w boskie Avenger'a. Ogier stał grzecznie w czasie kiedy go czyściłem. Hollywood miała swoj boks troche dalej, ale chyba już się zadomowiła.
- Colee- usłyszałem głos nikogo innego jak Charlie
Dziewczyna stanęła przed boksem konia w którym się znajdowałem. Avenger wyraźnie się zainteresował nową osobą i wyciągnął głowę w stronę dziewczyny. Charlie pogładziła go po chrapach z uśmechnąłem.
- Co chcialaś?- spytałem przerywając czynność jaką było czyszczenie
- Chodź ze mną przywitać się z ciocią i wujem- poprosiła i zatrzepotała rzęsami
Dziewczyna najwyraźniej w mgnieniu oka się rozpakowała i zadomowiła w swoim akademickim pokoju.
- Nie wiem do konca gdzie są- odparłem i zacząłem się rozglądać
To prawda. Czesto nie miałem pojęcia gdzie sa moi rodzice. Było kilka opcji. Stajnia. Biuro. Miasto. I wiele innych.
- To pomogę ci ich poszukać- przewróciła rozbawiona oczami
- No dobrze no- powiedziałem i wziąłem skrzynkę ze szczotkami aby odłożyć je po drodze do siodlarni
Charlie? Bezwen....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz