wtorek, 31 stycznia 2017

Od Samuela CD Hayden

Dzień zaczął się zwyczajnie. Trochę zbyt zwyczajnie. Nic praktycznie bardziej ciekawszego się nie działo. Aż do popołudniowego treningu. Z racji tego, że dziś był wtorek, drugą jazdę mięliśmy z panią Melanie O’Connor. Ujeżdżenie, coś co lubię prawie najbardziej.

Czyściłem właśnie jedno z kopyt Hope, kiedy usłyszałem nad sobą głos.
- Co masz? – od razu poznałem, że był to Max
Podniosłem wzrok na brata, stojącego przy boksie siwki. Trzymał sprzęt Newtona i najwyraźniej się nie spieszył. Spojrzałem na zegarek, żeby upewnić się która jest faktycznie.
- Ujeżdżenie. Gościu, za dziesięć minut masz trening, a ty się jeszcze zatrzymujesz żeby pogadać? Może chcesz herbatki jeszcze? – zaśmiałem się, wyciągając szczotkę o miękkim włosiu i piorunując go wzrokiem
- Sam nie jesteś gotowy! Poza tym, napiłbym się herbatki. – wyszczerzył się i poszedł do swojego ogiera
Pokręciłem głową, uśmiechając się lekko sam do siebie. Max miał rację, też byłem daleko w lesie z siodłaniem siwej. Dokończyłem w mgnieniu oka czyszczenie Hope i popędziłem do siodlarni po jej  sprzęt. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, szukając swojego haka oraz brązowego siodła klaczy. Jest! Szybko zdjąłem je wraz z ogłowiem i powróciłem pędem do Hope. W połowie drogi wróciłem się po czaprak i owijki, bo oczywiście musiałem o nich zapomnieć.
W boksie siwki zabrałem się za jej siodłanie, a gdy wszystko było dopięte na ostatni guziczek zerknąłem na zegarek. Zostały mi trzy minuty. Założyłem więc toczek i wyprowadziłem klaczkę z boksu. Podekscytowana siwka strzygła co chwilę uszami i po cichu rżała. Po drodze mijałem boks Newtona, gniadosza Maxa i zerknąłem do środka. Kiedy dostrzegłem jak braciszek męczy się z ostatnią owijką ogiera, który nie mógł się już doczekać jazdy i dreptał w miejscu, uśmiechnąłem się złośliwie.
- Ruszaj się, ciamajdo! – rzuciłem ze śmiechem przez ramię, Max w odpowiedzi pokazał mi język

Trening zaczęliśmy od krótkiej rozgrzewki. Hopeful zachowywała się wręcz jak aniołek, posłusznie wykonując każde moje polecenie. Naprawdę świetnie się z nią pracuje. Po kilku okrążeniach stępem a potem kłusem, przyszedł czas na galop. Miękki chód i jednolity rytm siwej świadczył o jej całkowitym rozluźnieniu i chęci współpracy.
- Okey, zatrzymajcie się! Niech kilka osób pomoże mi sprzątnąć to wszystko i ustawcie, proszę slalom! – powietrze przeciął wysoki głoś pani O’Connor
Zgodnie z poleceniem trenerki kilka osób zeszło z koni i pomogło jej znieść wszystkie przedmioty z ujeżdżalni. Wiedziałem co się kroi.
- Ustawcie się proszę w kolejce poza barierką. Pamiętać o odstępach! – poleciła trenerka
Wykonaliśmy to, co nam polecono. Stanąłem za Samanthą i jej karym wałachem i obserwowałem przejazd trenerki. Pani O’Connor wykonała kilka podstawowych ćwiczeń na swoim koniu. Potem powiedziała, żeby każdy spróbował z osobna. Miał to być freestyle'owy przejazd.
W głowie układałem sobie po kolei to co będę pokazywał. Z niecierpliwością oczekiwałem na swoją kolei, a kiedy nadeszła byłem nawet trochę zdenerwowany. Wiedziałem, że prawie każda para oczu mnie obserwuje, niemal jak na zawodach. Okey, skup się, Sam. Dasz radę.
Wjechałem na środek pustej ujeżdżalni. Hope nie dawała żadnych oznak zdenerwowania. Dało się wyczuć opanowanie i skupienie w jej ruchach. Rozpocząłem od salutu, a następnie popędziłem klacz do lekkiego kłusu. Potem wjechałem na slalom, skracając nieco wodze. Klacz wiedziała o co mi chodzi. Spięła się, wyginając długą szyję w zgrabny łuk. Po gładkim przejechaniu slalomu zrobiliśmy przekątną z przestępowaniem na krzyż. Byłem dumny z siwej, bo wyszło jej to naprawdę nieźle. Potem zrobiliśmy jeszcze kilka innych ćwiczeń i zakończyliśmy swój przejazd.
Po treningu rozsiodłałem i wyczyściłem szybko Hope. Jazda nie była dziś specjalnie męcząca, więc siwka była nadal pełna energii. Poklepałem ją i czule podrapałem po czole na pożegnanie i skierowałem się w stronę boksu Maxa. Tak jak się spodziewałem, znów się guzdrał i nadal nie odniósł sprzętu ogiera do siodlarni tylko rzucił w kąt. Eh, on w ogóle nie szanuje tego co ma.
- Co tak wolno, ślimaku? – zaśmiałem się, opierając się o bramkę boksu
- Nie mam po co się spieszyć. – odparł, nie zwracając na mnie większej uwagi
Prychnąłem. Nadal opierałem się ramieniem o bramkę i obserwowałem Maxa. Cisza między nami trochę zaczęła mi przeszkadzać, a chciałem mu jeszcze trochę podokuczać zanim sobie pójdę.
- A… Jak tam twoja Sammy? – zmrużyłem oczy i posłałem mu znaczący uśmieszek
Może to od wspomnienia jej imienia, a może od tego że trzymał głowę nisko przy czyszczeniu tylnego kopyta Newta, ale dostrzegłem jak się zarumienił. Zabębniłem palcami o kraty, wciąż się głupkowato uśmiechając.
- Dobrze. – krótka odpowiedź. Chwilę potem zmienił temat, szczerząc się szeroko, jak zawsze – A zgadnij kto dzisiaj zaliczył aż trzy gleby.
Zmarszczyłem brwi. Do kogo on to mówił?
- Przynajmniej nie zrobiłam tego na samym początku – odpowiedział Maxowi melodyjny głos, należący do którejś z dziewczyn z jego grupy
Byłem pewien, że gdzieś go już słyszałem, ale za nic nie mogłem go skojarzyć z żadną twarzą. Nie zdołałem powstrzymać ciekawości i skierowałem szybko swój wzrok w stronę źródła głosu. Okazało się, że jego właścicielką była Hayden. Chyba… Tak miała na imię, o ile się nie pomyliłem.
- Nie zdążyłem się dobrze rozgrzać – usprawiedliwiał się Max, wciąż się uśmiechając
- Tak, tak. Tak się tłumacz – dziewczyna zaśmiała się i pokiwała głową
Zapadła cisza. Max zmarszczył brwi i skakał spojrzeniem to na Hayden, to na mnie. Niemal widziałem jak trybiki w jego umyśle zaczynają się rozkręcać, uruchamiając proces myślenia. Tylko nad czym on się zastanawiał?
- Wy się znacie? – odezwał się w końcu, przerywając ciszę
- Um… Raczej nie. – dziewczyna odpowiedziała, jakby niepewnym tonem
Pokiwałem przecząco głową. Max ożywił się i podszedł do nas. Najpierw gestem wskazał na mnie.
- Sam. – odwrócił się na pięcie w stronę dziewczyny, nie zmieniając pozycji swoich rąk – Hayden. Hayden. – powtórzył obrót – Sam.
Miałem rację. Posłałem uśmiech w stronę dziewczyny i podałem jej rękę.

Hayden? Trochę kijowe, wiem, ale obiecuję poprawę. xdd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz