poniedziałek, 30 stycznia 2017

Od Marie CD Nialla

Rzuciłam na ziemię wałek, którym wcześniej moje małe, słodkie łapki pracowały i zaczęłam uciekać na drugą stronę pomieszczenia wywracając przy tym puszki z farbą i drabinę. Na całe szczęście, Niall jest tak roztrzepany, że nawet nie zauważył ogromnej plamy farby na gazetach i cóż...wpadł w nią. Nie mogłam powstrzymać mojego duszącego śmiechu, przy okazji sama oparłam się plecami i przedramionami o świeżą ścianę.
- Masz za swoje! - powiedział chłopak wstając i ściągając z siebie nadmiar farby.
- Wyglądasz jakbyś z budowy wyszedł. - wyszczerzyłam się podnosząc z ziemi wcześniej upuszczone narzędzie pracy.
- Poniekąd. - chłopak puścił mi perskie oczko i zabrał się za kończenie ostatniej już ściany. - Pamiętaj, jeszcze się doigrasz - odwrócił się na chwilę by pogrozić mi palcem.
- Jasne. - prychnęłam biorąc się za część ściany, która przed chwilą popsułam.
Nagle z korytarza dobiegł damski głos prowadzący rozmowę telefoniczną i najwyraźniej kierujący w naszą stronę. Po chwili rozległ się odgłos otwierania wielkich, skrzypiących drzwi oraz donośne 'ALE SYF!'. Odwróciłam się. Moim oczom ukazała się brunetka w krótkich włosach trzymająca pod pachą zwinięty dywan.
- Serio? Mieliście to skończyć już dawno! - oburzyła się, przy okazji mierząc mnie od stóp do głów.
- Charlie. - chłopak najwidoczniej znał tą dziwną dziewuchę. - Jak widzisz troszkę się nam przeciągnęło. - zaprzestał na chwile swojej już prawie skończonej roboty.
- Nie dziwię się skoro masz taką pomocniczkę, paniusia. - nieznajoma prychnęła donośnie kładąc dywan w jedynym czystym miejscu w pokoju.
- Charlie... - szepnął Niall błagalnym głosem.
Najwidoczniej wiedział, że się wkurwię, bo tak się stało. Natychmiastowo spiorunowałam dziewczynę wzrokiem przeszywając ją na wylot.
- Nikt cie o zdanie nie  pytał. - warknęłam. - Po co jeszcze tu jesteś i komentujesz  rzeczy, których nie powinnaś?
- Bo mogę.
Popatrzyłam w oczy brunetce,a potem przeniosłam wzrok na blondyna.
- Wiesz co Niall, radź sobie dalej sam. - ze złością rzuciłam wałkiem, który wylądował przy nogach dziewczyny o mało jej nie brudząc. Wkurwiona wyszłam z pomieszczenia.
- Marie! - usłyszałam głos chłopaka, który próbował mnie zatrzymać.

***

Udałam się do mojego pokoju. Jak taka bezczelna kurwa za przeproszeniem ma czelność się tak do mnie odnosić? Żałosne. Z hukiem otworzyłam drzwi,a zaraz po tym je zamknęłam. Stanęłam przed wielkim lustrem w łazience patrząc na moją śliczną, umorusaną buzię. Na mojej dłoni znalazły się dwie pompki różanego mydła, musiałam jakoś domyć twarz od farby. Płynem micelarnym zmyłam resztki makijażu i chwilę po tym wykonałam go na nowo. Zabrałam się za rozczesywanie dopiero co rozpuszczonych, lekko posklejanych włosów jednocześnie wciągając na siebie legginsy i jakiś czarny golf. Udałam się na dwie ostatnie lekcje. Od czasu sprzeczki z nowa co poznaną Charlie -  bo tak chyba to stworzenie się zwało, nie widziałam blondyna, z czego byłam bardzo zadowolona. Wracając do pokoju po dopiero co skończonych zajęciach czekała mnie miła niespodzianka. Mianowicie na portierni kurier zostawił moją jeździecką paczuszkę. Teoretycznie zamówiłam ją w Australii na adres akademii jeszcze przed przyjazdem tutaj, ale na to zadupie zwane Anglią wszystko przychodzi z opóźnieniem. Szybko wskoczyłam w jeździeckie ciuchy,a włosy splotłam w dobieranego warkocza po czym poleciałam pędem do stajni. Konisko wystawiło łeb przez drzwi boksu i z nastawionymi uszami  mieląc siano w pysku tylko czekało, aż pogłaszcze go. Podpięłam uwiąz do różowego kantaru i jazda na myjkę. Dokładne szorowanie zaklejek, obmiatanie, wyczesywanie ogona i grzywy, mani, pedi i te sprawy. Gdy skończyłam wałach błyszczał. Normalnie można by z niego jeść. Z świeżo dostarczonej paczki wyciągnęłam czerwony czaprak i ochraniacze, które po chwili znalazły się na koniu. Postanowiłam dziś skorzystać z czarnego, wypastowanego rzędu, gdyż bardziej pasuje do czerwieni niż brąz. Pyrrus wyglądał teraz  jak elitarny czempion.  Dumna ze swojej pracy chwyciłam za wodze i ruszyłam na zewnętrzny plac. Niestety to, co tam zastałam nie ucieszyło mnie. Dziewczyna od dywanu właśnie miała przede mną trening. Jej marny osioł z latającą na boki grzywą pokonywał ociężale marne 80-dziesiątki, które my z kasztanem chapiemy na rozgrzewkę.  Co gorsza - był tam też Niall, który uważnie przyglądał się treningowi brunetki.
- Marie! Dobrze, że już jesteś, zaraz ustawiam ci parkur, dziś całość same 130 i 140cm! - rzekła z uśmiechem pani Ruby.
Uśmiechnęłam się lekko sama do siebie. Pyrrus wyglądał przy tym mizernym koniu jak jakieś milion dolarów. Zapięłam kask i wskoczyłam na grzbiet.
- Co dziś ci znów odbiło? - spytał chłopak podchodząc do mnie i głaszcząc oldenburga.
- Co mi odbiło? Czy ty widziałeś jak mi do gardła skakała? - odparłam z siodła.
- Jejku, dobrze, rozumiem, że najlepiej być ze wszystkimi pokłóconą. - rzekł.
- Wiesz co ci powiem? - uniosłam wrednie jedną brew do góry.
- Co?
- Spierdalaj. - prychnełam i zaczęłam rozstępowywać konia.


Niall?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz