piątek, 20 stycznia 2017

Od Marie CD Nialla

Spiorunowałam Nialla wzrokiem,a zaraz po tym niczym lwica rzuciłam się na jego rękę, w której trzymał komórkę. Wyrwałam mu ją natychmiast przy okazji wbijając długie pazury w nadgarstek.
- Ałć.. - syknął przez śmiech. - Ostrożnie bo się pokaleczysz.
- Prędzej ciebie. - warknęłam poprawiając włosy.
- Ho ho ho, poza tym, miało być coś za coś. - chłopak wspiął się na palcach patrząc na mnie z góry i ponownie wyszczerzając te swoje kły.
- Hmm, oddałeś mi mój telefon, a ja powiem ci, że masz paskudny uśmiech i zęby, może być?
Odwróciłam się na  pięcie i skierowałam w stronę wyjść nie słysząc od niego żadnej odpowiedzi. Najwidoczniej go zamurowało i dobrze. Nie mam zamiaru tracić mojego cennego czasu na takich ludzi. Wyszłam z budynku, natychmiastowo okryłam się rękoma. Czy to cholerne zimno tutaj ma zamiar się kiedyś skończyć?! Jeśli wytrzymam tu miesiąc to będzie cud. Dotarłam do pobliskiego padoku. Pyrrus szalał w najlepsze z gromadką innych koni. Oparłam się łokciami o belkę płotu i przez chwilę obserwowałam zwierzęta. Po zabraniu kasztana z pastwiska zabrałam się za jego czyszczenie. Dostałam ogólnego załamania, gdy zobaczyłam wręcz ujebaną od błota derkę i kopyta.
- No piękny, jak zawsze musisz dodawać mi roboty. - uśmiechnęłam się delikatnie i przytuliłam do jego łba. W tym momencie ujrzałam panią Ruby, która wychodziła z boksu swojego konia.
- Marie, dobrze, że jesteś - zaczepiła mnie tarmosząc w rękach plastikową szczotkę. - Rozgrzej się beze mnie i poskacz coś niższego, muszę załatwić kilka ważnych spraw, jak przyjdę porobimy coś trudniejszego. - powiedziała i weszła do innego boksu.
Raz, dwa pozbyłam się sklejek i innych brudów z sierści mojego konia, a zaraz po tym stał już osiodłany i gotowy do pracy, jedyne co mi zostało to założenie na jego nogach nasze słynne futerkowe ochraniacze. Chwilę później byliśmy już na hali. Dzisiaj hala była tylko dla mnie. Kompletna dowolność, komfort i luz, to co uwielbiam. Ustawiłam dwa krzyżaki 80cm, dwie stacjonaty 90cm oraz piramidę pełnego metra. W oka mgnieniu już rozskłusowywałam wałacha czując, jak mieli wędzidło w zebranym pysku. Lekkim przyciśnięciem łydki przeszliśmy do galopu skacząc już łatwiutkie krzyżaczki.


Niall?
Wybacz, ale brak weny. Kompletnie słabe jak na mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz