niedziela, 29 stycznia 2017

Od Shane'a CD Allijay

Zaraz po skończeniu posiłku udałem się na górę, do swojego pokoju. Podczas wchodzenia po schodach szukałem klucza, który znalazłem po krótkiej chwili. Wsadziłem go do zamka i przekręciłem, dzięki czemu drzwi się otworzyły. W tym samym momencie Yamzes przecisnął mi się między nogami, a następnie pobiegł wprost przed siebie. Krzyknąłem za nim, jednak pewnie nawet nie wpadł na pomysł by się zatrzymać. Błyskawicznie pobiegłem za kotem, nie dbając już o zamknięcie drzwi do pokoju. Biegu po schodach o mało nie przepłaciłem życiem. Z ostatniego półpiętra spadłem, boleśnie obijając sobie łokcie, nogi oraz brodę przy lądowaniu. Miałem farta, że akurat wtedy korytarz był pusty. Chociaż biorąc pod uwagę fakt, że nikt mi nie pomoże w złapaniu sierściucha, to wolałbym mieć tu teraz kogoś pod ręką... Nie zważając dłużej na ból kontynuowałem pościg za kotem, który teraz pewnie już jest za górami, za lasami. Na szczęście udało mi się złapać kocura tuż przy wejściu na jadalnię.
-Jak mogłeś? -zapytałem patrząc z wyrzutem w żółte, kocie oczy, w których paliły się ogniki rozbawienia.
W odpowiedzi Yamzes miauknął żałośnie, na co chwyciłem go delikatnie za kark, by w spokoju udać się do swojego pokoju, bez dalszych przygód. Udało mi się to, więc odstawiłem kota na podłogę, zaraz po szczelnym zamknięciu drzwi. Zrezygnowany futrzak podreptał w kierunku mojego łóżka, na którym po chwili się położył. Ja natomiast usiadłem przy biurku i studiowałem treści pozostawionej tam kartki z planem lekcji oraz innymi potrzebnymi informacjami. Po kilkunastu minutach wiedziałem już wszystko, co chciałem wiedzieć, więc chwyciłem za jedną z moich książek i usiadłem na fotelu, naprzeciwko łóżka, zagłębiając się w lekturę. Niedługo później zadzwonił mój telefon. Niezwłocznie odebrałem, a w słuchawce usłyszałem głos siostry.
-Co tam, Shi? -zapytała wesoło, jak zawsze. -Koń cię nie pogryzł? -zaśmiała się.
-Nie... -odparłem mało przekonująco. -Właśnie czytam książkę, a przed chwilą musiałem gonić Yamzesa po całym akademiku -westchnąłem, czując nasilający się ból po upadku ze schodów.
-Dobry kotek... -szepnęła rozbawiona Kim.
-Zdrajca... -stwierdziłem.
-Oj, no nie gniewaj się -mruknęła, starając się ponownie ukryć chęć zaśmiania się. -Opowiadaj lepiej kogo już poznałeś -nie rozmawialiśmy na żywo, a jednak byłem pewny, że w tym momencie moja siostra usiadła wygodnie na łóżku, szukając się na długą i interesującą opowieść.
-Gdy odprowadzałem Varath'a do boksu spotkałem, najprawdopodobniej, właściciela całego tego miejsca. Kazał mi przynieść czaprak i owijki, więc gdy tylko zaprowadziłem konia poszedłem do siodlarni. Znalazłem potrzebne rzeczy, a gdy wychodziłem z pomieszczenia wpadłem na pewną dziewczynę... -zacząłem się już rozkręcać.
-Oho! To będzie ciekawie... -stwierdziła Kim. -Ładna? -zapytała wprost.
Odpowiedziało jej wymowne milczenie. Znała mnie, więc znała również odpowiedź na swoje pytanie.
-Wracając: gdy wykonałem zadanie wróciłem do niej, żeby przeprosić za całą sytuację. Później jakoś tak wyszło, że odprowadziłem ją do pokoju, później poszliśmy na obiad... -ponownie nie dane mi było dokończyć.
-No, to wspólny obiad macie zaliczony, gratulacje! -przerwała mi w perfidny sposób.
-A ty tylko o jednym... Głodnemu chleb na myśli... -miałem nadzieję, że po tym już zamilknie i da mi skończyć.
-Głodny głodnemu wypomni... -kolejny raz się zaśmiała, ciesząc się zapewne ze swojego triumfu.
-Kim, jeśli chcesz, żebym ci opowiedział to daj mi skończyć -poprosiłem, wzdychając.
-No, dobra, gadaj.
-Następnie wróciliśmy do swoich pokoi. Koniec historii.
-Tyle? Um... -mruknęła niezadowolona. -Dobra, ja i tak muszę kończyć. Zadzwoń jutro, bo jak nie to ja zadzwonię. Pa, kocham cię! -po tych słowach rozłączyła się.
Odłożyłem telefon na biurko i po krótkim zastanowieniu się nad całą tą rozmową wróciłem do czytania książki. Po godzinie również ona wylądowała na stole. Ja natomiast położyłem się na łóżku, zrzucając z niego przy okazji Yamzesa. Ułożyłem się wygodnie, nawet niczym się nie okrywając. Nie było mi zimno, poza tym niezrażony kot z powrotem wskoczył na materac i przytulił się mocno do mojego brzucha. Biło od niego ciepło, a mruczenie cudownie usypiało. Przed zaśnięciem chwyciłem jeszcze jednego z pluszaków w swoje objęcia.
~*~
Obudziłem się koło godziny dziewiętnastej. Zwlekłem się zaspany z łóżka i podszedłem do biurka, o mało nie potykając się o Yamzesa plątającego się między nogami. Sięgnąłem po kartkę z godzinami posiłków. Stwierdziłem, że można by teraz udać się na kolację, a potem mieć jeszcze czas na... Właściwie nie wiem na co... Znam przecież jedną osobę - Allijay. Chociaż w sumie ją mógłbym zaprosić do siebie i wymyślić jakieś zajęcie. Mam przecież różne gry, filmy...
Po ogarnięciu swojego wyglądu i całego siebie zszedłem na dół na kolację. W rękach nadal trzymałem pluszowego misia, z którym zasnąłem po południu. Odebrałem jedzenie, a następnie skierowałem się do stolika. Usiadłem dokładnie w tym samym miejscu, co podczas obiadu z Allijay. Zastanawiałem się czy przyjdzie...
Allijay? Dosiądziesz się? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz