- Kocham Cię bardzo, bardzo, bardzo, bardzo mocno - mruknąłem przytulając ją.
- Przestań! - zaśmiała się i zaczęła okładać mnie poduszką.
Kocham ją. Naprawdę bardzo mocno ją kocham. Chciałbym każdy dzień, każdą godzinę, minutę, czy nawet sekundę spędzać z nią.
- Nie zaczynaj wojny. - Uśmiechnąłem się łapiąc za poduszkę.
Po chwili do pokoju wpadł, dosłownie wpadł, Michael.
- Luke.. gdzie masz.. jakieś tabletki.. - mruknął łapiąc się za głowę.
- Łazienka na dole, szafka nad umywalką - odpowiedziałem.
- Cholera! Nie tak głośno! - skrzywił się.
Podejrzewam, że chłopacy są w kiepskim stanie. Jeżeli mama niedługo wróci pewnie postawi ich na nogi. Znajdzie im odpowiednie tabletki, zrobi obiad, a potem pewnie wrzuci do basenu.
Za to tata mawia: najlepszym sposobem na kaca jest praca. Już widzę na wpół przytomnego Ashton'a koszącego trawnik.
- Zaraz przyniosę ci wodę i jakieś tabletki - powiedziałem i cmoknąłem ją w czoło.
Wyszedłem z pokoju i zbiegłem po schodach na dół. To co zobaczyłem.. nie wiedziałem, czy mam się śmiać, czy płakać.
Calum leżący w samych bokserkach na podłodze w kuchni, Ashton tak samo, a Michael chyba zasnął w drodze do łazienki.
Wszędzie walały się butelki po wodzie i ubrania moich przyjaciół.
- Luluś, czy to ty? - usłyszałem jęk Caluma.
- Nah, to tylko sen.
Zabrałem dwie butelki wody i udałem się po tabletki.
Gdy wróciłem do pokoju Pain leżała na podłodze.
- Wiesz co, uznałam, że wstanę, ale jak już wstałam to mi się odechciało - zaśmiała się.
- Kac morderca nie ma serca, chłopacy i tak mają gorzej.
Pain? ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz