niedziela, 29 stycznia 2017

Od Charlotte CD Cole'a

Wiedziałam, że namówię Cole'a. Uproszenie go nigdy nie było trudne, on po prostu nie potrafił odmawiać. No, może niektórym. 
- To co, gdzie najprawdopodobniej mogą być? - spytałam, kiedy wrócił z siodlarni, gdzie odniósł skrzynkę ze szczotkami. Oparłam się o drzwi boksu.
Kuzyn spojrzał na mnie przeciągle, zamyślając się.
- Obstawiam biuro.
- Dobra, brzmi logicznie - zgodziłam się z nim. Wujostwo było dość zapracowane, u nas było podobnie. Nowi uczniowie i konie, jadłospisy dla mieszkańców stajni, zawody, to wszystko tylko brzmi banalnie. Z każdą z tych rzeczy wiązało się mnóstwo dokumentów i formalności. Czasami pomagałam tacie w pracy i już na sam widok stosu papierów robiłam się zmęczona.
Pozwoliłam Cole'owi zaprowadzić się do biura cioci i wuja. Chociaż co jakiś czas odwiedzałam z Haydenem Morgan, wszystkie tutejsze budynki tworzyły dla mnie coś w rodzaju labiryntu.
Po kilku minutach spokojnego spaceru, dotarliśmy na miejsce.
Ku mojemu zdziwieniu, zastaliśmy tam Ruby i Sama. 
- Cześć - przywitałam się z nimi, machnięciem dłoni.
- Charlotte, już myśleliśmy, że zrezygnowałaś z przyjazdu - ciocia wyraźnie ucieszyła się na mój widok. Jak zwykle na jej twarzy gościł szczery, pełen radości uśmiech. Poczułam przyjemne ciepło, miło czuć się kochanym i potrzebnym.
Kobieta przytuliła mnie krótko, wiedząc, że nie przepadam z zbędnymi czułościami, a wuj podał mi rękę.
- Hayden zadbał bym się nie wycofała - zdobyłam się na blady uśmiech. - Cieszy go wizja wolnego domu.
Ciocia zaśmiała się dźwięcznie, a kiedy zadzwonił telefon, przeprosiła nas na chwilę.
- Mamy teraz trochę pracy - wujek podniósł wzrok znad papierów. - Cole, weź Charlotte na przejażdżkę, pokaż jej trochę terenów.
Cole skinął głową i gestem wskazał mi, że powinniśmy iść. Niepotrzebnie.
- Naprawdę nie chcę robić problemu - spojrzałam na niego. - Nie musisz mnie już niańczyć.


Cole? Wybacz, że tak długo nie było odpisu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz