- Ja spadam. Radź sobie dalej sam. Mam ciekawsze rzeczy do roboty. – Quinn odwróciła się i odeszła szybkim krokiem
Szczerze, byłem zaskoczony jej reakcją. Byłem zbyt wścibski
i nachalny? No w sumie… Raczej nie zalewa się nowo poznanej osoby lawiną pytań.
Cholera, muszę to naprawić. Nie chcę się kłócić z pierwszą osobą jaką tutaj
spotkałem.
Odwróciłem się do Newta, który trącał mnie w rękę
wyczuwając, że coś jest nie tak. Poklepałem go i oparłem czoło na jego ciepłej
szyi.
- Co jest ze mną nie tak? – zapytałem cicho ogiera, jednak
nie doczekałem się odpowiedzi.
Westchnąłem i zacząłem ściągać ochraniacze konia. Wyszedłem
z boksu czując na sobie wzrok Newta.
- Zaraz wrócę – zapewniłem go
Odniosłem ochraniacze na swoje miejsce w siodlarni i
zerknąłem na zegar wiszący na ścianie. Dochodziła 15.00. Wyszedłem przed
budynek i dostrzegłem Quinlan oraz jej konia. Czyżby wybierały się na trening?
Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem w jej kierunku układając w myślach
przeprosiny.
Kiedy się zbliżyłem klacz Quinn zaczęła się denerwować.
Położyła po sobie uszy i dreptała w miejscu. Dziewczyna rzuciła mi ostre
spojrzenie mówiące coś w stylu: Stój tam gdzie stoisz, idioto! Spuściłem wzrok
i powolutku się wycofałem nie chcąc bardziej drażnić klaczy. Kiedy Quinlan
uspokoiła ją na tyle, by stała w miejscu odezwałem się.
- Quinn, ja… Przepraszam. – wydusiłem zastanawiając się nad dalszą częścią
Quinlan? Chyba dopada mnie BW xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz