-NO I CO PAN NAROBIŁ?! Niech pan zajmuje się stajennymi końmi!- Wykrzyknęłam i zaczęłam biec za Baloubet'em. Nie no gratulacje, świetnie, niech tylko wybiegnie na padok z klaczami. To będzie ciekawe. Pobiegłam w stronę padoków, nie no świetnie cuuuuudownie! Zobaczyłam jak koń z lekkością pokonuje ogrodzenie i zaczyna dumnie kłusować w stronę klaczy. Nie mogę teraz nic zrobić. Jak tam wbiegnę to on mnie zabije, broniąc swoich klaczy. Gdy zobaczyłam, że już je obwąchuje, ciekawiłam się jakie wyjdą z tego źrebaki. Zobaczyłam, że w moją stronę biegnie dziewczyna. Z wywalonymi oczami spojrzała na ogiera, no który mmm... no jak to ująć? Próbował, pokryć gniadą klacz bez odmian.
-Czemu tam nie wejdziesz i tego nie przerwiesz?- Zapytała z nutką zdziwienia.
-Po pierwsze mnie zabije, po drugie Ciebie też zabije, po trzecie wszystkich zabije...
-Czemu niby?
-Bo będzie bronił "swoich" klaczy- powiedziałam z ironią. Po tej krótkiej rozmowie, zobaczyłam, że ogier, który jeszcze przed chwilą znajdował się na padoku klaczy, stał przy mnie.
-Dumny z siebie?- Warknęłam i chwyciłam go za kantar. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę stajni. W progu stał ten sam stajenny.
-Niech pan się nie zdziwi jak za 3 miesiące okaże się, że któraś klacz jest w ciąży- powiedziałam a on zrobił mi miejsce do przejścia. Dziewczyna szła tuż obok mnie. Wprowadziłam ogiera do boksu i zdjęłam mu derkę.
-Sory za mój poranny wybuch...- powiedziałam.
Bella?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz