sobota, 3 grudnia 2016

Od Cole'a CD Mary

Siedzieliśmy przemoczeni do suchej nitki na brzegu basenu dla koni. Haru w najlepsze pływała wraz z Zu w wodzie.
- A jeszcze niedawno bała się wody- stwierdziła Mara patrząc na swojego wierzchowca
- Każdy lęk da się przełamać- odparłem
W tej też chwili spojrzałem na zegar wiszący nad basenem - 8:40.
- Od 20 minut trwają lekcje- oznajmiłem
Mara spojrzała na zegar, a potem na mnie. Na prwno nie zdążymy na pierwszą lekcje. Trzeba było się ogarnąć. Wstaliśmy z Marą, jednak bez pośpiechu. Dziewczyna wzięła Haru, a ja Zu. Nałożyliśmy na siebie kurtki, osuszylismy konie i nałożyliśmy na nie grube derki, i poszliśmy szybko do stajni. Kurtki były żadną izolacją dla naszych przemoczonych spodni i koszulek. Gdy wyszliśmy na zewnątrz, owiał nas lodowaty wiatr. Mara jednak nie mogła biec przez swój gips. Więc porządnie nas wywiało. Gdy weszliśmy do stajni, zrobiło się od razu cieplej. W budynku nie było ani jednej żywej duszy. Wszyscy byli na lekcjach. 8:50. Lekcja kończy się za 15 minut. Gdy klacze były już w swoich boksach, stanęliśmy na chwilę przed głównym wyjściem.
- Było by szybciej od strony biur, ale jest większe ryzyko, że ktoś nas przyłapie- zaśmiałem się
Przyznam, że humor mi dopisywał. Marze chyba też.
Blondynka wzruszyła ramionami. Otworzyłem drzwi od budynku. Dziewczyna wyszła pierwsza, a zaraz za nią, zamykając za sobą drzwi. Szliśmy po żwirowej drodze, rozmawiając w najlepsze. Zaczynałem pożądanie marznąć. Mara pewnie też.  Dochodziliśmy już do rozwidlenia. Mara poszła szybkim krokiem do akademików, ja do domu. Na pewno będziemy chorzy. Gdy doszedłem do domu, wziąłem suche rzeczy i szybko się przebrałem. Wziąłem książki i druga kurtkę. Ta, którą miałem wcześniej była wilgotna od moich starych ciuchów. Na szczęście w domu nie było rodziców. Matka miała pojechać do miasta, a ojciec obejrzeć jakieś nowe konie do stajni. Całe szczęście, że ne miałem rodzeństwa. Wyszedłem z domu. 9:10. Poszedłem pod akademik. W dosc szybkim czasie się wyrobiłem, a dziewczyny raczej potrzebują wiecej czasu. Jednak gdy doszedłem do budynku, akurat z niego wychodziła Mara. Też szybko się ogarnęła. Podeszła do mnie i uśmiechnęła się.
- Mamy pięć minut- odparłem i ruszyliśmy

Na lekcje doszliśmy na czas. Weszliśmy jako ostatni do klasy i zajęliśmy miejsca z tylu sali. Niektórzy patrzyli na nas zdziwieni, ale nikt nie pytał czemu nas wczesniej nie było.
Resztę lekcji o dziwo przeżyliśmy bez szwanku.

- I tak na pewno się dowiedzą- powiedziałem, gdy wracaliśmy z zajęć
- I zapewne będziemy chorzy- powiedziała zniesmaczona Mara- Wystarcy mi już gips- dodała
- Niezdara- szepnąłem
Dziewczyna dała mi lekkiego kuksańca w brzuch, na co zacząłem się śmiać.
- Przypomnę ci, że to ty dzisiaj wpadłeś do basenu- odparła dumnie
- To przez tego konia- usprawiedliwiałem się

Mara? Jakoś, coś mi się udało skleić :) kończ cześciej w ten sposób, łatwiej mi odpisać xdd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz