Dalej Quinn sama sobie już poradziła. Stałem na korytarzu odprowadzając dziewczynę wzrokiem. Coraz lepiej ignorowałem jej wredne teksty, tym bardziej teraz. Wiedziałem, że to dla niej trudne i sam pewnie też bym się tak wszystkim odgryzał. Być w jeździeckiej akademii aby poprawiać swoje umiejętności i szkolić swojego konia a nie móc na niego wsiąść przez jeden wypadek.
Nie wiedziałem co mam teraz robić. Była niedziela, czyli
dzień wolny od zajęć i treningów. Newton nie nadaje się jeszcze pod siodło,
więc z przejażdżki zapoznawczej nici. Postanowiłem, że mu potowarzyszę w boksie
i poczytam książkę. Poszedłem więc do mojego pokoju i zobaczyłem nierozpakowane
bagaże. Trzeba by to ogarnąć. Jęknąłem z niezadowolenia i zabrałem się do
roboty. Po dziesięciu minutach przebrałem się w zwykłe dresowe spodnie i czarną
bluzę z pumą tradycyjnie podwijając jej rękawy. Wyglądałem jak typowy dresiarz,
ale miałem to gdzieś. Zabrałem książkę zatytułowaną „Ostatnie życzenie” i
ruszyłem w stronę boksu Newtona. Otworzyłem bramkę i wślizgnąłem się cicho do
środka. Newt podszedł do mnie i z ciekawością obwąchał przedmiot, a następnie
parsknął wracając do swoich zajęć. Usiadłem na słomie opierając się plecami o
jedną ze ścian boksu i otwarłem książkę na stronie 169.
Zaczytałem się tracąc poczucie czasu. Minęło może niespełna
20 minut kiedy do moich uszu dobiegł dźwięk kroków i otwieranych drzwi bosku. Nie
zwróciłem na to jakiejś szczególnej uwagi. Przecież każdy miał prawo tutaj wchodzić. Jednak po chwili pośród parsknięć
koni dało się wyodrębnić szloch. Nie mogłem tego tak zostawić. Zebrałem się
szybko z miejsca i najciszej jak potrafiłem wydostałem się z boksu ogiera.
Szedłem za odgłosem cichego płaczu wzrokiem szukając jego źródła. Tak znalazłem
się przy boksie GrayRose. Zerknąłem na tabliczkę. Właścicielką klaczy była nie
kto inny jak Quinlan Squarepants. Serio miała tak na nazwisko? Nie ważne, skup
się. Zastukałem lekko w ścianę boksu zerkając do środka. Quinn leżała na słomie
przytulając klacz. Na odgłos pukania odwróciła szybko głowę w moją stronę.
Zrozumiałem swój błąd, który popełniłem kolejny raz. Znów mieszam się w jej
sprawy. Shit.
- Oh, przepraszam… Mnie, mnie tu wcale nie było – rzuciłem unosząc
ręce w geście obronnym i odwróciłem się marząc, by znaleźć się czym prędzej z
powrotem u Newta.
Quinn? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz