Lekcje minęły dość szybko. Zresztą tak jak codzień. Sądzę, że większości uczniów pasowały wszczęcie pory końca zajęć lekcyjnych. Było jeszcze wiele rzeczy do zrobienia poza szkołą. Wróciłem do domu. Odłożyłem plecak i książki. Wziąłem ciuchy do jazdy i nie spiesząc się pzebrałem się w nie. Na koniec, wychodząc wziąłem pikowaną, niebieską kurtkę i udałem się w stronę budynku stajni.
Avenger był akurat na pastwisku wraz z kilkoma innymi końmi. Podszedłem do niego, a koń cicho zarżał. Przypiąłem libke do kantaru, a ogier chętnie ruszył za mną. Zerknąłem na ubłocone nogi mojego czworonożnego przyjaciela. Pokryte były błotem, jak i zresztą brzuch, a grzywa i ogon pozlepiane. Fakt, pora roku była wybredna i wymagająca, ale aby aż tak?
- Przyda ci się porządne szorowanie- powiedziałem
Poszedłem w stronę myjki dla koni. Aby szybciej uporać się z problemem obmyłem koniowi nogi. Brud zszedł dosyć cieżko, ale jednak. Potem porządnie wyczyściłem jego sierść, tak aby błyszczała. Następnie przyszła kolej na grzywę i ogon. Przyznam chwilę mi to zajęła, ale dla takiego efektu, warto. Avenger, aż lśnił. Wpuściłem go do boksu. Była 14:15. Za pięć minut obiad.
Wyszedłem ze stadniny i poszedłem w stronę stołówki.
Adeline? Może trochę lepiej.... Ale i tak słabo x'D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz