czwartek, 13 kwietnia 2017

Od Zaina cd. Brooke

Przyznaję. Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Myślałem, że dziewczyna jedynie się odgryzie i najwyżej zacznie odpowiadać złośliwie na każde moje słowo, a jednak... Dotrzymała słowa i się zemściła. Jednak nie wie, że właśnie sprowadziła na siebie zły los.
-Ach to tak? - uniosłem brwi, chwyciłem jej narzędzie zemsty jakim była poduszka i oddałem jej z szerokim uśmiechem. Wstałem na nogi, odsuwając się jak najdalej aby uniknąć kolejnego ciosu. Brooke odstawiła ze spokojnym wyrazem twarzy laptopa na szafkę nocną i również wstała po przeciwnej stronie łóżka, biorąc w dłonie swoją amunicję. Pech chciał, że większość była po jej stronie. Ja dysponowałem zaledwie dwoma. Dlaczego ona tyle tego ma? Rzuciłem jedną, trafiając jej w nogi.
Sam uchyliłem się od rzucanej w moją stronę poduszki. Spojrzałem na Brooke, śmiejąc się jednak zaraz za to dostałem kolejną w twarz. Ooo nieee. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko z miną zwycięzcy. Za chwilę zobaczymy kto tu będzie triumfował. Ukucnąłem, chowając się z łóżkiem i chwyciłem poduszkę, która polecała w stronę Brooke. Ona natomiast podbiegła do łazienki i za przedmiot obrony wybrała drzwi. I to mnie nie powstrzyma.
-Musisz wiedzieć, że mam wprawę w tego typu wojny. Nie bez powodu mam trójkę rodzeństwa - powiedziałem, wychylając oczy spod łóżka.
-To nie znaczy, że masz zapewnioną wygraną - odpowiedziała mi z kąta.
-Nie przywykłem przegrywać, wybacz - nazbierałem wszystkiego dookoła co tylko nadawało się do rzucania w drugą osobę.
-Będziesz musiał się przyzwyczaić do porażek - po tych słowach nastała cisza, która stawała się coraz bardziej uporczywa. Dziwne, że Brooke do tej pory nie wychyliła się zza drzwi. Wsłuchałem się uważnie w otoczenie, ale nie było słychać nawet najmniejszego szmeru. Spojrzałem w tamtą stronę, jednak nic nie przykuło mojej uwagi. Nagle na mojej głowie znalazł się cały stos poduszek Brooke, która sprytnie zakradła się z boku i zaatakowała.
-Wygrałam! - krzyknęła, gdy upadłem na podłogę, przykryty ilością poduszek.
-To było wyraźne pogwałcenie zasad wojny - odrzuciłem wszystko z siebie na bok i spojrzałem na Brooke. Uśmiechnęła się zadowolona.
-To się nazywa przegrana mój drogi - założyła ręce na piersi, podczas gdy ja zebrałem wszystko co leżało na ziemi z powrotem na łóżko i spojrzałem na nią, po chwili spuszczając wzrok.
-Dobra, dobra. Raz ci się udało, ale następnym razem nie masz szans - usiadłem, przerzucając na nią swoje spojrzenie.
-Jasne. Teraz też miałeś wygrać...
-To nieuniknione - wtrąciłem. Przewróciła oczami, znikając za drzwiami łazienki. W tej samej chwili do pokoju ktoś zapukał. Nie czekając na reakcję ze strony Brooke, podszedłem do nich i otworzyłem. Stał tam mężczyzna, ubrany w typowy strój listonosza. Zapewne był to właśnie listonosz. Spojrzał na mnie, potem na pokój upewniając się najpierw samemu czy mieszka tu osoba, do której był zaadresowany list.
-Mieszka tu pani Brooke Sky? - spytał, uważnie przyglądając się moim rozczochranym włosom, które z całą pewnością układały się w totalny nieład.
-Tak, ale obecnie nie może niestety przyjść. Mogę go odebrać - wyszczerzyłem się w stronę listonosza, który widocznie zadowolony z faktu, że nie będzie musiał czekać pod drzwiami, wręczył mi kopertę i odszedł.
Zamknąłem za sobą drzwi, obracając list w rękach.
-Coś do ciebie! - krzyknąłem aby dziewczyna mnie usłyszała. Zrobiło się ogromne poruszenie w łazience, gdy tylko moje słowa do niej dotarły- Jakiś list... - przyjrzałem się uważnie imieniu i nazwisko nadawcy. Z tego co wiem, Brooke nie ma brata, więc pierwsze co przyszło mi do głowy to ojciec dziewczyny.
-Zain... nie rób tego co teraz myślisz, bo ja wiem, że masz ochotę to zrobić, a jak zrobisz to bądź pewien, że nie przeżyjesz jutrzejszego dnia - dobiegł głos z łazienki. Na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech.
-Chyba wrócę do siebie - odpowiedziałem i wybiegłem z pokoju, słysząc tylko jak drzwi od toalety się otwierają. Brooke nie będzie zachwycona z poszukiwań za mną. Mało... porządnie mi się za to oberwie.

Brooke?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz