

Zszedłem z konia, chwytając z zadowolonym uśmiechem statyw.
-A jednak nie było tak źle - odezwałem się do podjeżdżającej na Tikani Brooke.
Uśmiechnęła się, kiwając głową. Spojrzałem na nią wyczekująco, gdy ta puściła wodze swojego wierzchowca i oparła się dłońmi o swobodnie zwisające uda. Lustrowała mnie oczami, oczekując wytłumaczenia, dlaczego patrzę na nią tak przenikliwie.
-Oczekujesz czegoś? - uniosła brew do góry, kątem oka obserwując Mori, która stała grzecznie w miejscu nieopodal mnie.
-Nie wiem, chociażby małego pochwalenia? Typu Zain, to był na prawdę wspaniały pomysł! - uśmiechnąłem się szeroko, niezbyt długo czekając na reakcję ze strony dziewczyny, która parsknęła śmiechem, rozbawiona - Dobra, to chociaż małe gratulacje z twojej strony - przewróciłem oczami, widząc jak Brooke posyła mi błagalne spojrzenie.
-Dobrze to wymyśliłeś, pasuje? - zeszła z Tikani, chwytając za wodze i podchodząc bliżej mnie.
-Bardziej emocji nie musisz już okazywać - zrobiłem obojętną minę. Brooke uniosła kąciki ust w złośliwym uśmiechu. Prychnąłem, udając obrażonego.
-Oj, Zainuś... Chyba mi się tutaj teraz nie obrazisz - zamrugała oczami, głaszcząc swoją klacz po chrapach. Ta natomiast delikatnie muskała jej dłoń w podziękowaniu.

-Pozwolisz? - zawołałem, gładząc karą po szyi.
Usłyszałem tylko ciche westchnięcie i odwróciłem się w stronę podchodzącej wraz z klaczą towarzyszki.
-O co chodzi? - spytała z podejrzliwością.
-Wskakuj - ruchem głowy wskazałem na grzbiet Mori. Przez chwilę rzeczywiście czułem się jak wariat, gdy Brooke zwróciła na mnie swoje oczy, mówiące o tym jak bardzo jej ten pomysł nie podpadł.
-Konia się boisz? Przecież nie gryzie - popchnąłem ją delikatnie w stronę Mori.
-Ale... - nie dokończyła, gdyż złapałem jej dłoń i położyłem na kłębie klaczy, która pod wpływem obcego dotyku podniosła głowę i odwróciła w naszym kierunku uszy.

-Idealne ujęcie, tylko... weź postaraj się o to aby ktoś chociażby się uśmiechnął jak to zobaczy - dziewczyna przewróciła oczami i wyciągnęła ręce, wskazując na spokojną Morrigan. Chyba polubię ten jej sztuczny, szczery uśmiech - Dobra, idziemy Mori - zawołałem do klaczy, specjalnie ignorując zaprzeczenia Brooke. Wysunąłem dłoń w kierunku Tikani, która ostrożnie ją powąchała, a gdy byłem pewny, że nie ucieknie, złapałem za wodze siwej arabki. Uśmiechnąłem się na widok towarzyszki, która chwyciła się dłońmi czarnej grzywy i posyłała mi spojrzenie, mówiąc o nadchodzącej zemście.
-Rozumiesz znaczenie słowa nie zgadzam się? - Mori ze spuszczoną głową, równo szła u mojego boku z Brooke na grzbiecie. Grzeczna dziewczynka. Wzruszyłem ramionami na słowa dziewczyny.
-Uznajmy, że obecnie nie ma go w moim słowniku. To co? Szybkie ogarnięcie koni i oglądamy nasz wysiłek - uniosłem do góry kamerę, szybko zmieniając temat - Przydałaby się ciepła herbatka dla pani, coś tak przeczuwam - zwróciłem się do Brooke.
Brooke?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz