wtorek, 11 kwietnia 2017

Od Zaina cd. Georgii

Być może, wypad do pizzerii, która okazała się dość wykwintną restauracją nie był najlepszym pomysłem. Jednak na swoje usprawiedliwienie miałem słowa Georgii, która chciała przyjechać do najbliższego miejsca, gdzie można coś zjeść. Sam nie do końca znałem tych okolic, ale nie mogło być aż tak źle.
Uczucie obserwowania przez resztę gości z powodu naszego nieodpowiedniego ubioru nie sprawiała mi żadnego problemu. Widocznie i to po chwili udzieliło się dziewczynie, która z każdą chwilą stawała się coraz bardziej zrelaksowana. W pewnej chwili musiałem przeprosić Georgię i udałem się do łazienki. Spojrzałem na rękę oraz na nie za ciekawie wyglądający palec. Myślałem, że po jakimś czasie ból minie, a opuchlizna zejdzie, ale jednak nie zapowiadało się na to dość szybko. W dodatku nie dało dalej ukryć się opuchlizny. Może jednak uwierzę w szczęście i pecha. Morrigan nie raz urządziła mnie lepiej. Przez dobre trzy lata sprawdzałem czy moje kości i głowa są na miejscu. Gabinet urazowy lekarza stał się miejscem dobrze mi znanym. Błagam, bym i tym razem nie musiał tam czekać. Odkręciłem zimną wodę i włożyłem pulsujące miejsce pod bieżącą wodę. W małym stopniu, ale pomogło. Głośno westchnąłem, wycierając rękę o papierowy ręcznik i wyszedłem z łazienki.
-Najedzona? - spytałem z uśmiechem, siadając z powrotem naprzeciwko dziewczyny. Uniosła oczy w górę.
-Chyba jak nigdy. Teraz nie będę mogła spojrzeć na pizzę z miesiąc.

Wyszliśmy na zewnątrz. Zarządziłem powrót do akademii. Niestety, Georgia zauważyła coraz bardziej uciążliwy. Agentem specjalnym Zain to ty nie będziesz.
-To? - obróciłem dłoń z obojętnością - A to nic. Minie - zapewniłem ze spokojem w głosie. Taka prawda. Nie denerwowałbym się tym aż tak bardzo. Jednak dziewczyna nie dała za wygraną i wpadła, jak dla mnie, na najgorszy pomysł jaki jej tylko przyszedł do głowy.
-Musisz z tym iść do lekarza albo chociaż to kogoś kto zna się na rzeczy - stanęła w miejscu, podpierając się dłońmi o biodra.
Spojrzałem na nią jakbym chciał się upewnić czy mówi to na poważnie. Jej wyraz twarzy mówił za siebie. Albo pojadę dobrowolnie albo użyje siły.
-Na prawdę, to nic takiego. Przecież nie umieram - wzruszyłem ramionami.
-Możesz sobie umierać, ale ja mam coś więcej niż przeczucie, że to wygląda dosyć poważnie - stanęła przy samochodzie i wlepiła we mnie przenikliwe spojrzenie - Możesz to uznać za porwanie, ale bez względu na twoje zdanie i tak zaciągnę cię do lekarza - skrzyżowała ręce na piersi.
-Przekonuj mnie dalej - uśmiechnąłem się złośliwie, opierając podbródek o ręce, leżące na dachu auta. Georgia przekręciła głowę delikatnie na bok, mrużąc oczy, lecz po chwili na jej twarz znów wkradł się uśmiech. W pierwszej chwili tajemniczy, a potem niewinny i przyjazny.
-Dobrze. Skoro nie to nie - wsiadła za kierownicę. Przyjrzałem jej się dokładnie, wyszukując się chociaż jakiegoś zawahania w jej ruchach, ale wydawało się, że odpuściła. Niemożliwe żebym był aż tak przekonujący. Cóż, na mój plus. Silnik zapalił, a auto ruszyło wzdłuż drogi.
~~~
-Wiedziałem, że mnie podpuszczasz - moja mina sama mówiła o uczuciach mieszających się we mnie na widok budynku szpitala. Ostatni raz daję się tak wrobić. I to w dodatku kobiecie.
-Mój samochód, mogę jeździć gdzie chcę. Wysiadaj - wysiadła z triumfalnym uśmiechem.
Z cichym pomrukiem niezadowolenia, zrobiłem to samo, otwierając drzwi samochodu zdrową dłonią.
-Następnym razem, jedziemy moim autem - wyszeptałem, oglądając się za ludźmi wychodzącymi z budynku.
-Taki duży, a lekarza się boi - spojrzała w moją stronę. Patrzcie, co za złośliwiec.
-Nie prawda? - zrobiłem krzywą minę - Chyba nikt nie lubi przebywać w takich miejscach z takimi ludźmi. A ty mnie do tego zmuszasz. Rzeczywiście, uznaję to za porwanie - rozejrzałem się dookoła, zdając sobie sprawę, że Georgia dosyć dobrze zaczyna mnie ignorować. Szła prosto z niewinnym uśmiechem na twarzy. Wypuściłem głośno powietrze z płuc.

Georgia?
Miejmy nadzieję, że moja wena powróci

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz