Uczucie obserwowania przez resztę gości z powodu naszego nieodpowiedniego ubioru nie sprawiała mi żadnego problemu. Widocznie i to po chwili udzieliło się dziewczynie, która z każdą chwilą stawała się coraz bardziej zrelaksowana. W pewnej chwili musiałem przeprosić Georgię i udałem się do łazienki. Spojrzałem na rękę oraz na nie za ciekawie wyglądający palec. Myślałem, że po jakimś czasie ból minie, a opuchlizna zejdzie, ale jednak nie zapowiadało się na to dość szybko. W dodatku nie dało dalej ukryć się opuchlizny. Może jednak uwierzę w szczęście i pecha. Morrigan nie raz urządziła mnie lepiej. Przez dobre trzy lata sprawdzałem czy moje kości i głowa są na miejscu. Gabinet urazowy lekarza stał się miejscem dobrze mi znanym. Błagam, bym i tym razem nie musiał tam czekać. Odkręciłem zimną wodę i włożyłem pulsujące miejsce pod bieżącą wodę. W małym stopniu, ale pomogło. Głośno westchnąłem, wycierając rękę o papierowy ręcznik i wyszedłem z łazienki.
-Najedzona? - spytałem z uśmiechem, siadając z powrotem naprzeciwko dziewczyny. Uniosła oczy w górę.
-Chyba jak nigdy. Teraz nie będę mogła spojrzeć na pizzę z miesiąc.
Wyszliśmy na zewnątrz. Zarządziłem powrót do akademii. Niestety, Georgia zauważyła coraz bardziej uciążliwy. Agentem specjalnym Zain to ty nie będziesz.
-To? - obróciłem dłoń z obojętnością - A to nic. Minie - zapewniłem ze spokojem w głosie. Taka prawda. Nie denerwowałbym się tym aż tak bardzo. Jednak dziewczyna nie dała za wygraną i wpadła, jak dla mnie, na najgorszy pomysł jaki jej tylko przyszedł do głowy.
-Musisz z tym iść do lekarza albo chociaż to kogoś kto zna się na rzeczy - stanęła w miejscu, podpierając się dłońmi o biodra.
Spojrzałem na nią jakbym chciał się upewnić czy mówi to na poważnie. Jej wyraz twarzy mówił za siebie. Albo pojadę dobrowolnie albo użyje siły.
-Na prawdę, to nic takiego. Przecież nie umieram - wzruszyłem ramionami.
-Możesz sobie umierać, ale ja mam coś więcej niż przeczucie, że to wygląda dosyć poważnie - stanęła przy samochodzie i wlepiła we mnie przenikliwe spojrzenie - Możesz to uznać za porwanie, ale bez względu na twoje zdanie i tak zaciągnę cię do lekarza - skrzyżowała ręce na piersi.
-Przekonuj mnie dalej - uśmiechnąłem się złośliwie, opierając podbródek o ręce, leżące na dachu auta. Georgia przekręciła głowę delikatnie na bok, mrużąc oczy, lecz po chwili na jej twarz znów wkradł się uśmiech. W pierwszej chwili tajemniczy, a potem niewinny i przyjazny.
-Dobrze. Skoro nie to nie - wsiadła za kierownicę. Przyjrzałem jej się dokładnie, wyszukując się chociaż jakiegoś zawahania w jej ruchach, ale wydawało się, że odpuściła. Niemożliwe żebym był aż tak przekonujący. Cóż, na mój plus. Silnik zapalił, a auto ruszyło wzdłuż drogi.
~~~
-Wiedziałem, że mnie podpuszczasz - moja mina sama mówiła o uczuciach mieszających się we mnie na widok budynku szpitala. Ostatni raz daję się tak wrobić. I to w dodatku kobiecie.-Mój samochód, mogę jeździć gdzie chcę. Wysiadaj - wysiadła z triumfalnym uśmiechem.
Z cichym pomrukiem niezadowolenia, zrobiłem to samo, otwierając drzwi samochodu zdrową dłonią.
-Następnym razem, jedziemy moim autem - wyszeptałem, oglądając się za ludźmi wychodzącymi z budynku.
-Taki duży, a lekarza się boi - spojrzała w moją stronę. Patrzcie, co za złośliwiec.
-Nie prawda? - zrobiłem krzywą minę - Chyba nikt nie lubi przebywać w takich miejscach z takimi ludźmi. A ty mnie do tego zmuszasz. Rzeczywiście, uznaję to za porwanie - rozejrzałem się dookoła, zdając sobie sprawę, że Georgia dosyć dobrze zaczyna mnie ignorować. Szła prosto z niewinnym uśmiechem na twarzy. Wypuściłem głośno powietrze z płuc.
Georgia?
Miejmy nadzieję, że moja wena powróci
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz